Słysząc szelest liści, odwrócił głowę. Na widok podążającej ścieżką Anny zaklnął pod nosem
i teatralnym gestem człowieka zniecierpliwionego tym, że ktoś mu nieustannie przeszkadza, odłożył młotek i się wyprostował.
- O co chodzi?- Mierząc dziewczynę lodowatym spojrzeniem, czekał na odpowiedź.
Zatrzymała się dopiero przy pierwszym stopniu prowadzącym na ganek. Nie da się zastraszyć temu gburowi!
- Zdaję sobie sprawę, że jesteś człowiekiem niezwykle zajętym rzekła chłodnym tonem- ale może cię zainteresuje, że tuż przy ścieżce, na terenie twojej posiadłości, wypatrzyłam gniazdo jadowitych węży.
Max zmrużył oczy, jakby się zastanawiał, czy dziewczyna nie wymyśliła tych węży tylko po to, żeby mu znów przeszkodzić w pracy. Nie drgnęła pod jego natarczywym spojrzeniem.
Odczekawszy chwilę, odwróciła się i ruszyła tam, skąd nadeszła. Zdążyła ujść trzy metry, kiedy westchnąwszy ciężko, zawołał za nią:
- Poczekaj. Musisz mi pokazać gdzie.- zawołał
- Nic nie muszę...- odparła gniewnie, po czym umilkła, zobaczyła bowiem, że przemawia do powietrza.
Przez moment żałowała, że dostrzegła te węże. Może powinna była je zignorować i udać się do siebie? Ale gdyby Max niechcący je nadepnął i został ukąszony, to oczywiście do końca życia miałaby wyrzuty sumienia. W porządku, po prostu spełnisz swój obywatelski obowiązek. Dobry uczynek nikomu jeszcze nie zaszkodził. Kopnęła nogą sterczący z ziemi głaz.
Po jakie licho wychodziła rano z domu? Siatkowe drzwi zamknęły się z głośnym trzaskiem. Podniósłszy wzrok, Anna zobaczyła, jak mężczyzna schodzi po schodach, trzymając w ręku strzelbę.
- Idziemy- warknął. Ruszył przodem. Zgrzytając zębami, dziewczyna podążyła za nim. Kiedy znaleźli się na ścieżce prowadzącej przez las, Anna wysunęła się na prowadzenie. Kilkanaście metrów dalej zwolniła i wskazała palcem na stos kamieni oraz starych wyschniętych liści.
- Tu.- pokazała palcem w miejce gdzie się znajdowały gady. Podszedłszy bliżej, Max dojrzał charakterystyczne miedziane zygzaki. Gdyby go ona tu nie przyprowadziła, sam nigdy by nie znalazł tego gniazda. No, chyba że niechcący by w nie wdepnął. Koszmar, pomyślał. Tym bardziej że znajduje się niemal przy samej ścieżce. Chwycił z ziemi długi, gruby kij i przesunął kamień. Natychmiast rozległo się syczenie.
Anna obserwowała go w milczeniu. Stojąc ze wzrokiem wbitym w gniewne kłębowisko, nie zauważyła, jak mężczyzna podnosi strzelbę. Podskoczyła na odgłos pierwszego strzału. Podczas następnych czterech serce waliło jej jak młotem. Nie potrafiła oderwać oczu od gniazda węży.
- Powinno wystarczyć - mruknął mężczyzna, zabezpieczając broń. Popatrzył na Anę, której twarz przybrała zielonkawy odcień.
- Co ci jest?- spytał
- Mogłeś mnie uprzedzić - powiedziała drżącym głosem. Odwróciłabym głowę.
CZYTASZ
Będziesz Mój
Roman d'amourOna piękna dziewczyna niszczy mu świat którym się zamknął On prezes który ucieka i spotyka ja która niszczy w nim wszystko co zbudował wokół siebie