Rozdział 7

53 5 0
                                    

Przeniósł  spojrzenie  na  porozrywaną  na  strzępy  masę.  Zachowałeś się  jak  kretyn,  skarcił  się  w  myślach.  Przeklinając  w  duchu,  chwycił Annę  za  łokieć,  bo  zaczęła  się  osuwać  na  ziemię.  Max  wziął  ją  na ręce  i  zaczął  do  niej  przemawiać:
-  Wróć  do  mnie  Anna...-  wtedy  dziewczyna  otworzyła  oczy  i spojrzała  na  jego  minę  i  odpowiedziała
-  Nic  mi  nie  jest.- Zła  i  zawstydzona,  usiłowała  się  oswobodzić.  Poza  tym  nie  chcę  nadużywać  twojej  gościnności.
-  A  ja  nie  chcę,  żebyś  mi  po  raz  drugi  zemdlała  na  środku  ścieżki  burknął,  niosąc  ją  w  stronę  polany. 
-  Nie  musiałaś  stać  i  czekać, żebym  strzelił.  Mogłaś  odejść.-  Ależ  nie  ma  potrzeby  dziękować -  oznajmiła  ironicznie,  trzymając się  za  brzuch. 
-  Psiakrew!  W  życiu  nie  spotkałam  tak nieprzyjemnego,  źle  wychowanego  człowieka!
-  A  ja  tak  się  staram  -  mruknął. Pchnąwszy  siatkowe  drzwi,  wniósł  Annę  do  środka.  Minęli  wielki pusty  salon  o  brudnych,  osmolonych  ścianach  i  gołej,  porysowanej podłodze,  po  czym  wszedł  do  kuchni  i  posadził  ją  na  krześle.
-  Musisz  mi  koniecznie  podać  nazwisko  swojego  dekoratora  powiedziała.  Miała  wrażenie,  że  Max  z  trudem  hamuje  śmiech,  ale może  tylko  tak  jej  się  wydawało. W przeciwieństwie  do  reszty  domu,  kuchnia  prezentowała  się znakomicie.  Nowa  tapeta,  nowe  szafki,  nowe  blaty...
-Ładnie  tu.-  Anna  posłusznie  siedziała  na  krześle,  na  którym  ją posadził.-  To  wszystko  twoja  robota?
-  Zagotuję  wodę  na  kawę -  rzekł,  stawiając  czajnik  na  ogniu, pomijając  jej  pytanie  milczeniem. Dziewczyna  rozglądała  się  po  kuchni,  usiłując  wymazać  z  pamięci makabryczny  obraz  rozstrzelanych  węży.  Zauważyła,  że  Max wymienił  okna. Nowe  framugi  dobrał  tak,  by  pasowały  do drewnianych  elementów  na  ścianach.  Nie  ulega  wątpliwości,  że mężczyzna  świetnie  radzi  sobie  z  drewnem.  Przy  odnawianiu  ganku nie  miał  zbyt  dużego  pola  do  popisu,  natomiast  w  kuchnię  włożył wiele  serca.  Jakie  to  niesprawiedliwe,  pomyślała,  żeby  ktoś  tak uzdolniony  był  bezrobotny.  Przypuszczalnie  zużył  wszystkie  swoje oszczędności  na  kupno  posiadłości  Jhonsa.

Będziesz MójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz