Rozdział 11

59 2 0
                                    

Następnego dnia, Katrin została zaproszona przez Billa do kawiarni tej samej, przy której się poznali. Nie wiedziała, czego się spodziewać, aczkolwiek miała mu tyle do opowiedzenia. Po drodze układała w swojej głowie wypowiedź. Minęła chwila i już widziała stojącego przed drzwiami lokalu Billa. Ucieszyła się na jego widok i pobiegła do niego. Przytuliła go i powiedziała:

-Nie wiesz jak się cieszę, że się tak skończyło.

-Ja też Katie. Wejdźmy do środka.

Weszli do środka i usiedli przy wolnym stoliku. Katie rozglądając się powiedziała

- I pomyśleć, że taka historia mogła się rozpocząć w tym miejscu.- westchnęła

-Pamiętaj, angażując się w coś całym sobą musisz dokładnie to przemyśleć.- uśmiechnął się

Katrin zaśmiała się, po czym dodała

- Skąd miałam wiedzieć, że ty możesz na mnie sprowadzić tyle nieszczęścia... Ale i tyle radości

-Katie muszę ci coś powiedzieć

Dziewczyna przysunęła się do chłopaka

-Tak?

-Kiedy, cię pierwszy raz zobaczyłem poczułem coś mocnego. Jakaś moc wyrywała mnie z miejsca, serce waliło mi jak szalone, pamiętam jakby to było wczoraj. Tylko, że... Pragnienie odnalezienia Silvii przyćmiło mi twój blask. Po prostu byłaś dla mnie tylko przyjaciółką. Teraz wiem, że to wszystko, o co walczyłem i czego pragnąłem obróciło się przeciwko mnie. Co ja myślałem sobie? Odnajdę ukochaną i co? Ułoży się jakoś? Jeszcze te wszystkie fakty po drodze...Wiem teraz, że gdybym mógł cofnąć czas to raczej bym nie próbował szukać Silvii.

Katie wpatrywała się w niego z tak wielką miłością, że zaczęła płakać. Czekała ponad cztery miesiące na te słowa. Wreszcie Billy to powiedział.

-Stało się coś? Katrin, dlaczego płaczesz?- zapytał zdziwiony

-Tak jakoś... To wszystko... Co teraz powiedziałeś?..- jąkała się Katie

Chłopak chwycił jej obie ręce. Wpatrywał się w jej oczy.

-Chyba już ci to mówiłem, ale masz tak piękne oczy.- powiedział Billy

Katrin przetarła je z łez i zapytała:

-Co teraz?

-Długo nad tym myślałem wczoraj. I chyba musimy iść znów do szpitala

-Po, co?- zdziwiła się Katrin

-Ja chyba do końca oszalałem.

Billy wstał i dalej trzymając przyjaciółkę za ręce powiedział:

-Muszę się leczyć, mam chyba problem z oczyma. Przez cały czas miałem przy sobie tak wielki skarb. Nie dostrzegałem jednak go.

Katie uśmiechnęła się i dodała

-Z tobą mogę iść wszędzie.

Chłopak przytulił ją i chciał o coś zapytać. Nie mógł jednak. Bał się.

-Katie. Skoro ta historia się tak skończyła... Wybaczysz mi? To wszystko te całe cztery miesiące?

-To były najlepsze cztery miesiące mojego życia, oszczędzę ci tych twoich wypocin tak wybaczam i tak możemy być razem, jeśli tylko chcesz.- zaśmiała się dziewczyna

-Cudownie. Nie wiesz jak się cieszę. Tego się nie da wyrazić słowami. Możemy iść do tego szpitala. Wiesz.. Chcę zobaczyć, co z Silvią... Kiedyś była dla mnie ważna.

Katrin popatrzyła z wyrzutem na niego. Nie miała jednak mu tego za złe. Poszli, więc razem, szczęśliwi. Chyba nikt nie spodziewał się, że taka historia może przydarzyć się zwykłym nastolatkom. Od przypadkowego spotkania, przez straszne załamania i ucieczki od śmierci, po te dzisiejsze szczęśliwe zakończenie. Nikt nie może być pewny przyszłości. Ludzie, którzy nie mają żadnych wątpliwości są ludźmi niebezpiecznymi, nieprzewidywalnymi.

-Ty idź sam. Ja tam nie wchodzę.- powiedziała Katrin

-Dobra, więc idę.

Billy wszedł do szpitala. Nie mógł nigdzie jednak znaleźć Silvii. Zobaczył jednak Caroline stojącą w holu.

-Jak się czujesz? Widzę, że już dużo lepiej

Dziewczyna odwróciła się do niego. Była zapłakana.

-Silvia...Uciekła... Wyszła ze szpitala.- mówiła przez łzy

-Kiedy?

-Przed chwilą.- odpowiedziała- Boję się, że się coś złego stanie.

-Spokojnie, ona nic nie zrobi już. Wiem to. - Uspokajał ją Billy

Katrin zaś czekała przed szpitalem. Nagle jednak zobaczyła wybiegającą Silvię. Zatrzymała ją.

-Co się dzieje?

-Muszę to skończyć. Ze mną same problemy.

-Silvia... Przestań. Chcesz tyle stracić? Co ci to da?

Dziewczyna uspokoiła się.

-Dziękuję. Masz rację.

-Wiesz... Ja cię rozumiem. Kiedyś też chciałam z sobą skończyć, ale gdyby nie Billy...

-Właśnie ty przynajmniej kogoś masz. Billy- westchnęła głęboko Silvia

-Kiedyś też znajdziesz tego jedynego. Na wszystko w życiu jest czas. Nie trać nadziei. Bo kiedy ją zgubisz wszystko straci sens. Całe życie, wszystko pryśnie jak bańka mydlana.

-Przepraszam Cię za wszystko. Byłam głupia...

-Każdy ma jakieś słabości nie ma ludzi bez skazy. Powiedz mi tylko, co znaczą te słowa

Katrin wyciągnęła karteczkę z kieszeni, na której widniał napis "Bransville 27"

-Co to za adres?- zapytała

Silvia przeczytawszy go popatrzyła na Katrin z niedowierzaniem.

-Dwadzieścia siedem. Billy dobrze wie. Pewnego dnia będąc sami narysowałam dom. Właśnie na tym domu był numer 27. - wytłumaczyła

-I on miał w te miejsce pójść?

-Tak. Sprawy się jednak odmieniły troszeczkę. - odrzekła Silvia.

W tym momencie ze szpitala wybiegł Billy. Chciał już biec dalej, lecz Katrin go zatrzymała.

-Co się dzieje Billy?

-Silvia...

-Silvia jest bezpieczna. Jest ze mną, tutaj.- wskazała na dziewczynę

Billy popatrzył się i odetchnął z ulgą. Popatrzył na nią. Zobaczył na jej twarzy uśmiech. Podszedł do niej i powiedział:

-Cieszę się widząc, że jesteś szczęśliwa.

-To wszystko dzięki twojej dziewczynie.

-Dziewczynie?- Zdziwił się Billy. Po chwili jednak zorientował się, o kogo chodzi. Cofnął się w stronę Katrin, złapał ją za rękę i poszli razem szczęśliwi w stronę zachodzącego słońca...



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 28, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przypadkowe SpotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz