Szliśmy w ciszy... Jedynie co jakiś czas pytałem się o jego samopoczucie. Przeważnie rzucał tekstami jak: ,,źle'', ,,wkurzasz mnie", ,,Im więcej gadasz tym jest gorzej". Przyzwyczaiłem się... Westchnąłem ciężko. On był tak uparty. Człowiek tu się stara pomóc, a ten jeszcze narzeka.
-To tutaj.
Dopowiedział, a moim oczom ukazał się dość sporych rozmiarów dom jednorodzinny. Dużo mniejszy od mojego, ale i tak nie mały.
-Jest ktoś w domu?
Dopytałem chowając dłonie do kieszeni i dalej obserwując biały budynek.
-A czy ja ci wyglądam na kogoś kto potrzebuje opieki?
-Tak. Zdecydowanie.
Mina jaką przybrał w momencie, gdy to powiedziałem była tak zabawna, że przez chwilę miałem wrażenie, że wybuchnę śmiechem. Był cały naburmuszony, przy czym prychnął, a ja pociągnąłem go w końcu za ramię. Gdy przekroczyliśmy próg puściłem go.
-Połóż się i odpocznij.
-Zrobię, to pod warunkiem, że stąd wyjdziesz.
Wysyczał, a ja cicho się zaśmiałem. Bawiło mnie jego zachowanie. Zachowywał się jak wyrośnięty dzieciak, a nie 21 letni mężczyzna. Podszedłem do niego nieco bliżej. Gdy tylko znalazłem się tuż przed nim, zlustrował moją twarz przerażony.
-Tae-hyung... co t-ty robisz?
Wyjąkał, a ja pchnąłem go na kanapę.
-Chciałem po dobroci, ale sam się prosiłeś.
-Nie dotykaj mnie!
-A ty się nie zapędzaj. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Może i jesteś przystojny, ale to nie znaczy, że mam się na ciebie rzucać jak jakaś napalona nastolatka!
Chwila... O cholera...
Dopiero potem zorientowałem się co tak na prawdę padło z moich ust, aż się zapowietrzyłem. Speszony całą tą sytuacją, zostawiłem go w spokoju i czmychnąłem pospiesznie do kuchni. Przyłożyłem dłoń do twarzy zażenowany.
-Dlaczego zawsze mówię przy nim tak dziwne rzeczy?... Niech jeszcze pomyśli, że jestem jakiś chory psychicznie. Co gorsza, że może mi się podobać. A to nie prawda!
Oparłem się dłońmi o blat. Przejechałem wzrokiem po beżowych szafkach. Chciałem przygotować jakąś herbatę, ale lepiej by było gdybym znalazł rumianek. Bałem się wrócić do salonu. Zważywszy na to, że nadal tam leży, musiałem się uspokoić.
-Tae... bądź naturalny. Tak jakby nic się nie wydarzyło.
Wciągnąłem mocno powietrze do płuc i wypuściłem. Zacząłem szukać po szufladach małego kartonu z napisem rumianek. Wszystko było tak pomieszane, porozrzucane po półkach, że ciężko było tam cokolwiek znaleźć. Jednak po długich poszukiwaniach, odnalazłem właściwe pudełko. Wyciągnąłem dwie saszetki i wrzuciłem je do dwóch kubków. Musiałem ją sobie też zaparzyć, by się uspokoić.
Powoli podążałem w stronę kanapy. Tym razem chciałem uniknąć bliskiego spotkania napojów z podłogą i zainteresowanego spojrzenia blondyna. Całe szczęście bezpiecznie udało mi się je przetransportować, więc podałem niebieski bubek Jiminowi, który widząc napój podejrzanie na mnie spojrzał.
-Co to jest?
Skrzywił się.
-Rumianek. Po tym powinieneś poczuć się trochę lepiej.
Przysiadłem w rogu kanapy i podkuliłem nogi popijając gorącymi jeszcze ziołami.
-To jest okropne.
CZYTASZ
My ideal leader «~VMIN/VKOOK/VMINKOOK~» REMONT!
Fanfiction|zakończone| • Taehyung siedzi samotnie na ławce z małą lodówką, wypełnioną po brzegi wodą. Zawsze przyglądał się grającemu, szkolnemu zespołowi koszykówki. A przede wszystkim jego liderowi. Dlaczego pomimo srogiej aury Jimina i podejścia do chłopak...