12. Nie dam rady znowu...

14 2 0
                                    

Obudziłam się na kilka minut przed budzikiem. Za trzy piąta. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, a gardło sie ściska. Nie miałam siły wstać. Chciałam zostać tutaj i się nie ruszać. Chciałam żeby dzisiaj sie nigdy nie odbyło.

Ale nie mogłam. Musiałam iść do tej głupiej szkoły, nie mogłam sobie pozwolić na stratę stypendium przez takie głupoty. Nie mogłam...

Wstałam powoli. W głowie mi szumiało, oczy pulsowały i były ciągle wilgotne, czułam pusty ucisk w żołądku. Zmusiłam się do zimnego prysznica. Nadzieja na otrzeźwienie prysła tak szybko jak się pojawiła. W ogóle nie czułam sie lepiej.

Wiedziałam, że sama sobie zgotowałam ten los. Mimo tego, że byłam świadoma konsekwencji, brnęłam w to bagno, łudząc się, że może będzie dobrze.

Minęło kilka lat odkąd miałam taką nadzieję, odkąd wierzyłam, że nie będę sama. Myślałam, że dorosłam, zmądrzałam, COKOLWIEK! Ale jak sie okazuje, wciąż naiwnie wierzę w bajki. Cholera!

Dwa dni. Tyle wystarczyło żeby dać mi nadzieje, żeby mnie złamać. A teraz przyszedł czas na rzeczywistość...

**

Wszystko działo się jakby obok mnie. Jazda na rowerze, przypinanie go, chodzenie. Ocknęłam się przy swojej szafce. Moja głowa ciężko opierała się o drzwiczki. Nie wiedziałam co się dzieje na około. Nic do mnie nie docierało. Mimo ciężaru, w moim umyśle panowała kompletna pustka.

Chodziłam od klasy do klasy, z lekcji na lekcje. Czułam się. Jakbym nie istniała. Jakbym dryfowała obok własnego ciała, odcięta od jego zmysłów.

Zawsze się tak kończyło, przecież czas nic nie zmieni. Zawsze zostawałam sama. Ludzie którzy kiedykolwiek byli dla mnie życzliwi albo nie żyją, albo mnie porzucili, albo mnie nienawidzą. Na co ja liczyłam. Dzisiaj mu wszyscy powiedzą swoje bajki i będzie koniec. Jak zawsze.

W pewnym momencie, nawet sama nie wiem kiedy, podniosłam na chwilę wzrok i dostrzegłam Yasuhiro. Stał w niewielkiej grupce uczniów i się śmiali z czegoś. Nie wiem czemu, ale stałam i obserwowałam. Nagle spojrzał na mnie, uśmiechnął sie i mi pomachał. Reszta podążyła za jego wzrokiem i zaczęła do niego coś żywo i z oburzeniem mówić. Jego mina zrzedła.

Stało się. Powiedzieli mu. Znowu jestem sama.

Odwróciłam się i zaczęłam biec. Wybiegłam ze szkoły, jak najszybciej mogłam odpięłam rower i zaczęłam jechać z taką prędkością na jaką tylko mógł mi pozwolić ten stary grat. Chciałam krzyczeć, bić, rzucać. Ale jechałam dalej.

Łzy płynęły mi po twarzy. Jechałam póki nie byłam w szczerym polu. Zatrzymałam sie, rzuciłam rower w krzaki i zaczęłam biec.

Upadłam. Sturlałam się ze skarpy i wpadłam do jakiegoś strumyczka.

Byłam cała we krwi. Ale nie czułam bólu. Oprócz tego w klatce piersiowej i gardle. Czułam jak rozpacz rozdziera moje ciało. Jak wżera się w mój umysł, w moje całe istnienie. Mój oddech przyśpieszał, a powietrze jakby omijało płuca.

JAK MOGŁAM NA TO POZWOLIĆ?!

JAK MOGŁAM BYĆ TAKA GŁUPIA?!

Zaczęłam krzyczeć. Mój płacz, wrzask i rozpacz rozdzierały mi płuca i gardło, uwalniając wszystko. Pozwalając choć odrobinie tego wszystkiego ze mnie ulecieć.

Wróciłam, wciąż bez pomysłu, ale z nowymi źródłami, które powinny przywrócić ten projekt do życia :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 01, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZostawionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz