Byłam... przerażona. Już wcześniej zdążyłam obgryźć paznokcie do krwi, teraz zaczęłam chodzić nerwowo po jaskini, niemal wydeptując w skalistym podłożu ścieżkę wokół ogniska. Mimo iż próbowałam się uspokoić, mój oddech był spazmatyczny, a serce niepewnie drgało w konwulsjach. Miałam wrażenie, że zaraz padnę trupem.
Niejednokrotnie próbowałam się zorientować, w którym miejscu Skywalker jest, ale nie mogłam się skoncentrować. Po raz pierwszy w życiu - w pełni świadomie - próbowałam go zlokalizować, ale Moc jasny szlag strzelił i za cholerę nie chciała ze mną współpracować.
Westchnęłam i po raz kolejny ruszyłam w kierunku wyjścia. Gdybym miała wybierać miejsce, w którym można było bezpiecznie wylądować na Kalless, wybrałabym tę okolice. Co prawda znałam tylko niewielką część tej planety, ale...
Trzecie słońce zaczęło zachodzić, roztaczając na tle granatowego nieba pomarańczową poświatę, więc ryzyko, że Kenobi wyląduje tutaj było niskie. Kto normalny ląduje na planecie w środku nocy, kiedy można wylądować na innej jej części w pełnym świetle dnia?
Ta myśl pomogła mi się trochę uspokoić, ale nie na tyle, żeby opanować drżące ręce. Tkwiłam na tej planecie od ponad dziesięciu lat i wielokrotnie marzyłam o tym, żeby się stąd wydostać. Przez niezliczone noce wpatrywałam się w niebo, szukając wzrokiem jakiegoś zabłąkanego statku, a teraz, kiedy jeden był na wyciągnięciu ręki, chciałam schować się głęboko pod ziemię.
Nagły rozbłysk sprawił, że bezwiednie zwróciłam oczy ku górze. To nie był przecinający niebo meteor. Pociemniało mi w oczach, a serce podeszło do gardła. Oparłam się o ścianę, w moich piersiach rosło dziwne ciśnienie, które chciało przerodzić się w krzyk i płacz.
Statek zaczął lądować na stepie, a ja niemal poczułam ciepło jego silników na twarzy. Zagryzłam wargi i pobiegłam w głąb groty, jednak rozsądek podpowiadał mi, że właśnie zapędziłabym się w kozi róg. Powinnam uciekać daleko stąd, schować się gdzieś w górach, albo zrobić cokolwiek innego, a nie wystawiać się im jak na talerzu.
- To gdzieś tutaj - usłyszałam w oddali głos Skywalkera
Korzystali z Mocy, inaczej nie znaleźliby się tutaj tak szybko. Nie mając innego wyjścia, schowałam się jak głupia za jednym ze stalagmitów, zupełnie zapominając o palącym się naprzeciw mnie ognisku.
- Ktoś tu jest - powiedział Kenobi, zapewne wyczuwając swąd dymu.
Powietrze przeszył dziwny dźwięk, który odbił się od wnętrza jaskini i trafił do moich uszu. Zadrżałam, widząc na ścianie odbicia bladoniebieskich wiązek światła. Coraz bliższe odgłosy kroków rycerzy Jedi w połączeniu z pikaniem elektroniki brzmiały groteskowo i przerażająco.
- Nie wygląda mi to na energię kryształów - dodał po pewnym czasie Mistrz - Wskaźniki szaleją, ale...
Przełknęłam ślinę, bo mężczyźni doszli do głównej komory jaskini. Widziałam ich cienie majaczące na ścianie, stali i rozglądali się po pomieszczeniu. Oni już wiedzieli, że tu jestem.
CZYTASZ
Star Wars: DROGA WYBORU // Anakin Skywalker
FanfictionRepublika chyli się ku upadkowi. Separatyści zdobywają kolejne planety, a Senat nie wie, jak to zatrzymać. Nastroje w Galaktyce są coraz gorsze, a młody Skywalker jest coraz bliżej ciemnej strony Mocy. W tym samym czasie - z daleka od wojny - na za...