Siedziałam na łóżku i patrzyłam na ścianę. Od tak, po prostu. Czułam się jak w klatce, która może i nie była najpiękniejsza, ale miała wszelkiego rodzaju wygody, o których na Kalless mogłam co najwyżej pomarzyć. Dostęp do jedzenia, bieżącej wody czy pewność, że szalejąca poza jaskinią burza nie zaleje mi posłania strugą deszczu. Jednak każdy kij ma dwa końce. Tam byłam panią własnego losu, a mój rytm życia nie był przez nikogo kontrolowany. Tu... musiałam się podporządkować ściśle określonej hierarchii.
Moja dłoń powędrowała do gardła, na którym wciąż czułam mocny uścisk Anakina. Mimo iż była to tylko wizja, czułam, że umieram naprawdę.
Westchnęłam i wyprostowałam nogi. Skrzywiłam się, kiedy krew dopłynęła do opuszków palców u stóp. Znaczyło to, że kompletnie straciłam poczucie czasu. Wstałam, musiałam rozruszać zastane mięśnie.
Nie byłam przyzwyczajona do zamkniętych przestrzeni. Moje myśli wróciły na step. Szeroki, otwarty, morderczy. Niebezpieczny, ale kuszący. Tak samo jak drzwi, od których nie mogłam w tym momencie oderwać oczu.
Zagryzłam wargę i, świadoma konsekwencji, ruszyłam w ich stronę. Nie ubrałam butów, wydawały mi się nie potrzebne. Lubiłam czuć pod stopami podłoże, a obuwie zakładałam tylko na wyprawę w góry.
Kiedy drzwi się otworzyły, odruchowo cofnęłam się. Naprzeciw mnie stał oparty o ścianę Skywalker i lustrował mnie przenikliwym spojrzeniem. Przełknęłam ślinę.
- Warta? - spytałam zaskoczona.
Byłam skonfundowana i poczułam się trochę jak więzień. Dlaczego on tu sterczał? Mogłam mieć tylko nadzieję, że nie robił tego na rozkaz Yody czy Kenobiego.
Uśmiechnął się, odsłaniając rząd białych zębów. Zaskoczył mnie tym, wizje nie do tego mnie przyzwyczaiły. Wyglądał na zrelaksowanego, co w pewnym sensie pasowało do jego wizerunku zawadiaki.
- Powiedzmy, że bezsenność - odparł - To nie jest najlepszy moment na zwiedzanie... - wyraźnie zasugerował, że powinnam zrobić w tył zwrot i pójść spać jak na potulną dziewczynkę przystało.
- Ale co zrobić, kiedy człowiek nie może zasnąć? - mruknęłam - Sam przecież wiesz.
- Dobrze się czujesz? - spytał zaniepokojony, a ja siłą woli powstrzymałam się przed dotknięciem swojego gardła.
Kiwnęłam powoli głową, patrząc na jego sylwetkę, uparcie unikając jego niebieskich oczu. Co miałam mu powiedzieć? Że o mało mnie nie zabił? A raczej, że kiedyś spróbuje mnie zabić? Że przez niego przejdę na Ciemną Stronę?
- Skoro jeszcze nie śpisz - odparł po kilku sekundach, nonszalancko odpychając się od ściany - Oprowadzę cię po budynku...
Nie czekając na mnie, chłopak opuścił skrzyżowane ręce wzdłuż tułowia i ruszył przed siebie, jakby oczekiwał, że pobiegnę za nim.
- A... możesz mnie wyprowadzić poza siedzibę Jedi? - spytałam autentycznie ciekawa.
CZYTASZ
Star Wars: DROGA WYBORU // Anakin Skywalker
FanfictionRepublika chyli się ku upadkowi. Separatyści zdobywają kolejne planety, a Senat nie wie, jak to zatrzymać. Nastroje w Galaktyce są coraz gorsze, a młody Skywalker jest coraz bliżej ciemnej strony Mocy. W tym samym czasie - z daleka od wojny - na za...