Dzień 4

1.3K 98 16
                                    

Czwartek 4 września 2016
Obudził mnie znów śmiech Dustina. To już będzie tu chyba rutyną. Podniosłam się z pozycji leżącej i rozejrzałam po pokoju. Łóżko obok było już puste.
Wczoraj znów się nie umyłam, jak tak dalej pójdzie, to wrócę do domu z jakąś wysypką spowodowaną brudem.
Wstałam i podeszłam do walizki, wyjęłam z niej zwykły,czarny tshirt ,czarne dresy oraz ręcznik by wziąć prysznic.
Wyszłam z pokoju i zostałam powitana.
- Cześć Nath- powiedzieli wszyscy chórem.
- Witajcie kochani. Zdążę wziąć przysznic?
- Masz trzydzieści minut- Oznajmił Mike.
- Okej.
Poszłam do łazienki i wykonałam wszystkie czynności. Wychodząc z niej uderzyłam kogoś drzwiami. Los chciał, że była to lekarka.
- Bardzo panią przepraszam.
- Nic się nie stało. Ty jesteś Juice?
- Tak.
- Musimy porozmawiać. Daje ci dziesięć minut i masz być w sali numer pięć.
- W porządku.
Lekarka wyszła.
- Co oni ode mnie chcą?
- Pewnie chodzi o to,że źle się wczoraj czułaś- Powiedziała Martina.
- To jest właśnie Roxy - rzekła El.
Momentalnie zrzedła mi mina, jednak by nie dać żadnej oznaki, że wiem kim jest ta kobieta, szybko się uśmiechnęłam.
- Chyba mi krzywdy nie zrobi prawda? - powiedziałam w żarcie, mimo że nie był to odpowiedni moment.
- Będzie dobrze, ale pamiętaj za żadne skarby nie zdradzaj żadnych swoich sekretów. Im nie wolno ufać- powiedział Mike.
Jego zachowanie ponownie stało się szokujące.
- Okej,to idę. - Wszyscy podeszli do mnie i mocno mnie przytulili,jakbym miała już nie wrócić. Przyznam,że byłam trochę przerażona.
Wyszłam z pokoju. Przeszłam kilka metrów i znalazłam się pod salą numer pięć. Lekko zapukałam do drzwi, które chwilę późnej otworzyła ta sama lekarka,która była wcześniej w naszym pokoju.
- Witaj po raz drugi. Wejdź proszę. - Weszłam do pomieszczenia, które wyglądem nie przypominało typowych gabinetów,było aż nazbyt ładne.
- Sprawa dotyczy zbadania ciebie. Pójdziemy teraz w pewne miejsce. Tak na marginesie jestem Roxy- powiedziała podając mi dłoń.
Nie wyglądała na kogoś okropnego. Była ładną kobietą o blond włosach i niebieskich oczach i lekko jasną cerę, może jej zrzedniała mina lekko zniechęcała do siebie, ale starałam się nie mieć obaw.
Cały czas szłam za doktor Roxy. Idąc długim,białym korytarzem skręciłyśmy w kolejny korytarz, w którym była winda, weszłyśmy do niej z kobietą.
Jadąc windą trochę się bałam, głównie tego, że odkryli moje zamiary co do tego budynku. Wyszłyśmy z windy i dalej szłyśmy. Wreszcie zatrzymałyśmy się przy dużych,metalowych drzwiach.
- Jesteśmy na miejscu Juice. - Doktor otworzyła drzwi i wskazała ręką bym weszła. Za drzwiami było chłodno. W oczy odrazu rzucił mi się baniak z wodą.
- Dobra Juice, włóż to- Kobieta wręczyła mi kombinezon.
Poszłam w kąt pomieszczenia. Oprócz baniaka był jeszcze stół,na którym było dużo dziwnego sprzętu. Zakładałam kombinezon trzęsącymi się rękoma,gdy wreszcie go założyłam lekarka kazała mi do siebie podejść.
- Teraz założę ci to na głowę. - Doktor Roxy wskazała na splontankę kabli.
- Dlaczego pani mi to zakłada? I w ogóle co to jest?
- Nie zadawaj pytań Juice! - krzyknęła na mnie, a ja się przestraszyłam
- W porządku- powiedziałam przerażonym głosem
- Teraz wejdziesz do tego zbiornika. Po wyjściu powiesz, o tym co czułaś, gdy tam byłaś.
Jak wchodziłam do zbiornika,towarzyszył mi strach. Bedę musiała wstrzymać oddech, a ja bardzo boję się nurkować, ale weszłam. Moje ciało zadrżało od zimnej wody.
Zanurzyłam się cała i wstrzymałam oddech. Serce waliło mi jak dzwon. Przez oczy przeleciało mi kilka momentów z mojego życia. Woda zaczęł być jeszcze zimniejsza.
Ze strachu zaczęłam walić rękoma w zbiornik,powoli traciłam oddech. Wreszcie kobieta pomogła mi wyjść. Buzowało we mnie tyle emocji, ale nic nie mówiłam, nie krzyczałam, nie zadawałam pytań. Bałam się. Na mokre ciało założyłam swoje ubrania.
- Co czułaś gdy tam byłaś?
- Nic.
- Jak to nic? Przecież waliłaś rękoma. Boisz się Juice,boisz się wszystkiego,jesteś do niczego. Wyjdź i idź do swojego pokoju. Jutro masz być na wszystkich zajęciach i nie obchodzi mnie to, że źle się czujesz.
Wyszłam z pomieszczenia,zaczęłam biec w stronę windy płacząc. Jeszcze trochę i to miejsce sprawi, że znienawidzę siebie. Byłam tak bardzo zła i smutna jednocześnie, chciałam jak najszybciej być w pokoju.
Gdy wreszcie do niego doszłam chwyciłam za klamkę, drzwi były zamknięte. Oparłam się plecami o sciane i się osunęłam. Płakałam tak, jak nigdy, byłam cała mokra, trzesłam się z zimna, w środku mnie było dużo złości i nienawiści. Nareszcie przyszli moi znajomi.
- Boże Nath, co oni ci zrobili? - odezwała się Martina.
- To wszystko jest waszą winą. Wiedzieliście, że tak to się skończy, nie ochroniliście mnie, nikt mi nie pomógł. Topiłam się tam i dusiłam! - krzyczałam, płacząc aż padłam na kolana, ale nie padłam bo tak chciałam, coś innego zwaliło mnie z nóg. Kolejne tajemnice.
- Nathalie nie krzycz,uspokój się! - krzyknęła na mnie El. Ja się tylko wzdrygnęłam.
- El przesadzasz. Zobacz w jakim ona jest stanie-powiedział Mike, który do mnie podszedł i mocno przytulił.
- Dobrze przepraszam, ale wiesz jaka jest sytuacja. Chodźmy do świetlicy tam jest bezpiecznie- powiedziała El.
- Nath chodź - odezwał się Mike pomagając mi wstać.
Weszliśmy do świetlicy.
- Dobrze Nath, mamy ci dużo do powiedzenia- powiedział Will
- O tak! - Odezwali się chórem Dustin, Lucas, Megan i Martina.
- Myślę,że ja i Mike ci o tym opowiemy- rzekła El. - Mike i El usiedli obok mnie. Mike zaczął odpowiadać o co chodzi.
- Nathalio, w sumie mieliśmy powiedzieć ci wszystko w siódmy dzień twojego pobytu, ale po tym co się stało powinnaś wiedzieć teraz.
Wcale nie jestem tu, bo jestem uzależniony od gier,jestem tu by cię chronić.
Miałem skończyć z dochodzeniem o Mental healt center, lecz twoi rodzice poprosili mnie o to, bym jeszcze trochę powęszył i przy okazji cię chronił. Znam cię naprawdę długo. Nigdy mnie nie widziałaś,ale ja ciebie praktycznie codziennie.Will, Dustin i Lucas są tu z podobnych powodów,a El jest tu też by cię chronić. El ma nadprzyrodzone moce i lepiej będzie jak ona Ci o tym opowie
- Nath, kochanie z góry przepraszam za zwalenie cię z nóg, ale chciałam cię uciszyć ponieważ wszysto co teraz wiesz jest tajemnicą, ty też masz tajemnicę i jesteś tu,by odkryć prawdę o tym okrutnym miejscu. Kilka lat temu trzymali mnie tu i robili różne eksperymenty przez co mam te moce,stąd ta krew pod nosem, gdy ich używam ona się pojawia.
Kiedyś uciekłam i tak wpadłam na chłopców od tej pory tworzymy paczkę i chcemy odkryć więcej,by ci pomóc, po to tu,jesteśmy. Trafiłam tu ponownie po śmierci właściciela ośrodka. Jak się okazało Roxy to jego córka.
- Zapomniałaś wspomnieć, że byłaś kiedyś z Mikem. Jezu Nath, wiesz jak oni słodzili sobie miłością? - Po tych słowach coś ukuło mnie w serduszku. Mike mi się kurczę podobał wizualnie, co było okropne bo nie powinno oceniać się ludzi po wyglądzie.
- Dustin przestań! - krzyknął Mike.
- Spokojnie Mike. Tak my i Mike byliśmy kiedyś razem, ale ciężko jest być z kimś kto ma nadprzyrodzone moce więc zerwałam z Mikem i znalazłam kogoś takiego jak ja, ale to jest mało ważne i zresztą niebawem też poznasz tą osobę.
- Jakie nadprzyrodzone moce? O co chodzi z tobą Mike? Czy ty pracujesz dla moich rodziców?
- No moce ciężko wytłumaczyć. I tak,pracuję dla twoich rodziców.
- Okej,a co z Martiną i Megan?
- Co z nami? My akurat serio mamy problemy. Ja zmagam się z bulimią, a Martina z Depresją, jednak powoli z pomocą El i reszty wychodzimy z tego. El bardzo nas motuwuje bo psychiatrzy tego nie robią- rzekła Megan.
- Musicie przechodzić przez to piekło. Tak bardzo mi przykro. W notatkach miałam napisane, że większość dziewczyn umierało bez przyczyn, czy to prawda?
- Skąd że, słaba opieka była przyczyną. Roxy szuka ludzi, którzy nadają się do eksperymentów, tak jak El i przez to zaniedbuje wszystkich w około. Czasem nawet zapominają wręczyć leków, bądź wręczają witaminy, a gdy pacjent zaczyna wariować, biorą go do tych swoich eksperymentów.
- Trzeba mieć tupet. Wy chłopcy z jakich dokładnie jesteście tu powodów?
- Chcemy się upewnić,że demogorgon nie żyję- odezwał się Dustin
- Demo co?
- Demogorgon. Taki potwór, mniejsza z tym. Myślimy, że on tu jest, bo czesto mruga żarówka.
- Może dlatego, że jest przepalona?
- Boże Juice, ale ty jesteś niekumata.
- Dobra,skończmy temat o demodomogoerogonie.
- Demogorgonie!- powiedzieli chórem chłopcy.
- Teraz mnie nie okłamujcie,mówcie mi o wszystkim.
- Obiecujemy! - Odpowiedzieli wszyscy chórem.
- Jak tam z naszą Marthą, wyszła stąd? - zapytałam.
- Jej się chyba serio udało. Za dużo wiedziała, a jej rodzice są prawnikami , przez co Roxy się boi Marthy, więc nadarzyła się świetna okazja, by ją wywalić. Poszczęściło się jej- powiedziała El.
Jeszcze przez jakiś czas rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
***
Nastał wieczór. Byłam na wszystkich zajęciach, nie było tak źle.
Po kolacji wykonałam wszystkie czynności wieczorne i położyłam się do łóżka. Cieszę się,że wszystko zostało wyjaśnione.
Szkoda że nigdy nie zauważałam Mikea i że spotkałam go dopiero teraz i tu. Rodzice napewno go przede mną ukrywali. Nie lubili gdy miałam znajomych.
Jeszcze przez jakiś czas kalkulowałam wszystko co się dziś zdarzyło. Wkrótce zasnęłam.

Witajcie kochani.
Zawitał kolejny rozdział. Liczę na to, że wam się spodobał, jeśli tak to nie zapomnijcie o gwiazdeczce i komentarzy. Pamiętajcie też o zwracaniu mi uwagii na błędy, to jest dla mnie bardzo ważne.
Nie wiem czy zauważyliście, ale rozdziały pojawiają się raz w niedzielę, a raz w piątek i tak już chyba pozostanie.
~ Zapomnieliomnie~

Stranger Love || Mike Wheeler || *w trakcie poprawy*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz