Dzień 14

936 79 50
                                    

Niedziela, 14 września 2016 rok.
- Wstawaj!- Obudził mnie krzyk Roxy. Jednak zastygłam w bez ruchu, to wszystko wina zimna. - Wstawaj powiedziałam!
- Dlaczego jest pani taka okropna? - zapytałam z odwagą w głosie.
- Grabisz sobie Juice, oj grabisz. Na twoim miejscu i w twojej sytuacji nie byłabym taka cwana. Teraz lepiej powiedz co tam robiliście w środku nocy.
Tak naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Miałam pustkę w głowie.
- Poprostu tam staliśmy i tyle.
- Oh, Jucie jaka ty jesteś głupia. Jesteś tak cholernie glupia.Przecież wiem o wszystkim!- kobieta krzyknęła na mnie i wymierzyła cios ręką prosto w mój policzek, który zaczął mnie okropnie piec. Nie wytrzymałam. Byłam w takim stanie afektu, że aż  wybuchłam.
- Kim pani do cholery jest, żeby tak mnie traktować? Ja pani odpowiem. Nikim, nikim rozumie pani? Jest pani nikim. Najokropniejszym człowiekiem jakiego znam, ale ja tego pani nie odpuszczę. Zazna pani takiego piekła na Ziemi, że będzie pani błagać mnie na kolanach, o litość. - Poraz kolejny zaznałam mocnego pieczenia, ale tym razem na drugim policzku.
- Ty smarkulo. Myślisz,że się ciebie boję? Ty bezmyślny człowieku. Za to co powiedziałaś posiedzisz tu trochę.
Kobieta wyszła i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Nienawidziłam tego stworzenia całym sercem.
                          Mike Pov
Obudziłem się z nadzieją,że Nathalie jest już w swoim pokoju cała i zdrowa. Idąc do niego przecierałem spocone palce o dłonie. Byłem bardzo zestresowany. Doszedłem do miejsca do celowego i spoconą dłonią chwyciłem klamkę otwierając drzwi.
- Hej Martina. Nath już wróciła? - zapytałem zaniepokojony.
- Niestety nie.
- Cholera jasna! - krzyknąłem i z impentem walnąłem pięścią w ścianę. Na szczęście ścianie nic się nie stało, jedynie z moich dłoni sączyła się krew.
- Co tu się dzieję? - zapytała Eleven wychodząc z pokoju.
- Dlaczego nie wróciła? Powinna tu być- rzekłem łamiącym się tonem.
- Mike. Zaczekajmy jeszcze trochę.
- Nie mogę czekać z myślą, że może dziać się jej krzywda.
- Pamiętasz jak było z tobą? Ona też się wtedy cholernie zamartwiała, ale wróciłeś i ona też wróci.
- Nie możesz czegoś z tym zrobić?
- Nie dam rady. Przepraszam Mike.
- Nie mogę jej stracić.
- Myślę, że jej rodzice są w pełni przygotowani na to, że ona może umrzeć - powiedział Dustin wchodząc z resztą grupy do pokoju.
- Jesteś okropny. Dobrze wiesz, że tu nie chodzi o jej rodziców, tylko o mnie. Mówisz to bo też ci się podoba i chcesz sprawić mi przykrość, bo to ze mną ma lepszy kontakt, a nie z tobą!- krzyknąłem na przyjaciela, a ten się wzdrygnął
- Czy słyszysz co ty mówisz? Nie jesteś pępkiem świata. Dla niej jesteś nikim tak jak my wszyscy, dla niej liczy się tylko i wyłącznie to by dowieść, że dzieją się tu złe rzeczy. Nic więcej. Ona nie liczy się z tobą i z twoimi uczuciami. Dla niej liczy się ona sama. Nawet nie obchodzi ją to, że pracujesz dla jej rodziców. Nathalie Juice chce być samodzielna, pieprzona feministka, która nie pozwoli ci sobie pomóc z tą sprawą. Wiesz siła w kobietach i te sprawy, a idiotka prędzej czu późnej umrze bez twojej pomocy.
Nie wytrzymałem i pchnąłem przyjaciela na ścianę.
- Nie masz prawa tak o niej mówić. Nathalie nic ci nie zrobiła, byś mógł ją osądzać. Ona może teraz umierać, a ty mówisz o niej te wszystkie złe rzeczy. Dla niej najważniejsze jest to, by uratować wszystkich zanim dojdzie do kolejnej tragedi. To ona była  niedawno przy Martine i ją pocieszała, mimo złego samopoczucia. Co ty wtedy robiłeś? Pewnie wpieprzałeś. Masz się odwalić od Nathalie, rozumiesz!?krzyknąłem z bezsilności.
- Mike uspokój się. Obaj się uspokójcie! - krzyknęła El.
- Dobra Mike, masz rację wybacz stary. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie powinienem jej obrażać zważając na to, że też do niej coś czujesz i pewnie ona do ciebie również, poprostu ta myśl mnie boli. Zgoda?
- Porąbało cię?- zapytałem- Nie ma żadnej zgody, ale na rzecz sprawy i tak będę się musiał do ciebie odzywać- dodałem.
Chłopak wyszedł wkurzony z pomieszczenia.
                              ***
Minęło kilka godzin, a jej wciąż nie ma. Coraz bardzej się o nią martwiłem i w kółko odtwarzałem w głowie wszystkie nasze wspólne chwile. Uwielbiałem ją.
Pracując dla jej rodziców,wciąż o niej słyszałem. O tym, że czyta literaturę piękną, słucha dobrej muzyki, ma wrażliwą osobowość i lubi śmieciowe jedzenie. W dodatku interesowała się sztuką, gdyż sama nią była. Tak zdecydowanie jest sztuką, bardzo dobrą sztuką. Jest jak wspaniałe obrazy Vincenta Van Gogha. Mógłbym ją obserwować tak długo, jak zachód słońca, czytać  w kółko jak lśnienie Stephena Kinga. Moja miłość do niej była okropnie okropna i kuła mnie jak kolce róży. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.

Witajcie kochani. Przychodzę z nowym, dość krótkim rozdziałem.
Wybaczcie za błędy i jakiekolwiek niedoskonałości. Rozdział jest w sumie przed walentynkowy, bo wiecie taki romantyczny haha. Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział z perspektywy Mikea. Dziękuję za ponad 4000 tys oczek. Buziaki i trzymajcie się 💞
~Zapomnieliomnie ~

Stranger Love || Mike Wheeler || *w trakcie poprawy*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz