Dzień 8

1.1K 87 61
                                    

Poniedziałek, ósmy  września.
Obudziło mnie czyjeś szturchanie.
- Halo obudź się.- To była El.
- Już wstaje.
Podniosłam cztery litery i powędrowałam do walizki. Dziwiłam się, czemu jeszcze nie rozpakowałam jej zawartości. Wyjęłam z niej szarą, wyblakła bluzę z logiem mojego liceum.
- Hej Nath - przywitały mnie Megan i Martina. Zauważyłam coś niezwykłego, a mianowicie  u nas w pokoju nie było chłopaków, co się rzadko zdarza.
- Gdzie są chłopcy? - zapytałam.
- Byli tu, ale powiedzieli, że mają jakąś sprawę do załatwienia, więc zobaczymy się z nimi na stołówce- odezwała się Megan.
- No okej, to ja idę się ubrać.
Weszłam do łazienki. Ściągnęłam piżamę i założyłam swój dzisiejszy outfit. Umyłam się, wyprostowałam włosy i wyszłam z pomieszczenia.
- Nath, nie uwierzysz. Chłopaki załatwili Dr pepera i sunkist na dzisjeszy specjalny wieczór- powiedziała szeptem El.
- Cóż to za specjalny wieczór? - zapytałam
- Dowiesz się wieczorem, w sumie to nie powinnam ci o tym mówić. Kurde wygadałam się.
- Będę udawać,że nic nie wiem.
- To dobry pomysł Nath, a teraz chodźmy na śniadanie.
Doszliśmy na stołówkę, gdzie przywitałam się z chłopakami
- Cześć chłopcy.
- Hej Nath- odpowiedzieli chórem.
- Idę nałożyć sobie śniadanie.
Poszłam do szwedzkiego stołu i wzięłam bułkę, plaster sera, pomidora i poszłam do stołu. Po zjedzonym śniadaniu poszliśmy do pokoju chłopaków, co było czymś wielkim, bo nigdy tam nie byliśmy, bynajmniej ja nie byłam.
Pokój chłopców był obwieszony plakatami, zauważyłam nawet parę plakatów mojego ulubionego zespołu, co koniecznie musiałam skomentować.
- Widzę, że mamy tu kogoś, kto słucha Imagine Dragons.
- To Mike ich słucha. - Plus dziesięć punktów dla Mike, słuchamy podobnej muzyki.
- No co ty Mike? powiedz, że jeszcze słuchasz nałogowo Grace Vanderwaal, Nirvany, Mac Demarco  i Vance Joy
- Tak się składa,że słucham. Ubóstwiam również Pink Floydów
- Wspaniale. - Uśmiechnęłam się do niego.
-  Juice z dnia na dzień mnie zaskakujesz.
- Może my was zostawimy samych? - zapytał ze śmiechem Lucas.
- Nie trzeba- odpowiedziałam z lekkim zakłopotaniem, na co Mike się uśmiechnął. Chyba lubił, gdy się zawstydzałam. - Jakie dziś są zajęcia?
- Dziś poprostu się uczymy, bo nie możemy chodzić do szkoły ,więc dają nam tu nauczanie- odpowiedziała El.
- W takim razie jaką lekcją zaczynamy?
- Historią. Nauczanie mamy co tydzień. W następnym tygodniu znowu zajęcia.
- To świetnie.
Nadszedł czas nauczania . Weszliśmy do klas, jeśli tak to można nazwać. W pomieszczeniu ławki były ustawione w kółko. Siedziałam koło El i Mikea.Will,Dustin i Lucas byli blisko nas. Megan i Martina byli w innej klasie ponieważ one są starsze.
Lekcja była bardzo przyjemna.
                              ***          
Minęło już pięć lekcji, bo tylko tyle dziś mieliśmy. Nadszedł czas obiadu.
- Uuu dziś peklowana wołowina z duszoną fasolką i frytkami.- Zauważył Dustin.
- Nie lubię wołowiny - powiedziałam.
- Daj mi.
- W porzadku Dustin, ale ty mi dasz fasolę.
- Tak to się nie bawię. Co ci szkodzi dać mi tą wołowinę, nie zmarnuje się przynajmniej.
- Oh, tylko się droczę.
- Nie ohaj mi tutaj, daj mi lepiej tą wołowinkę.
- Twoja miłość do jedzenia, jak widzę jest wielka.
- Zgadza się. - Dałam Dustinowi wołowinę, a resztę posiłku zjadłam.
                              ***
Nadeszła północ. Dziś miałam zadzwonić do rodziców,bo Roxy pojechała z Hooperem, więc mieliśmy jakiegoś rodzaju luz.
Wstałam cicho z łóżka. Zauważyłam, że El nie ma. Ubrałam czarną bluzę z kapturem, zabrałam ze sobą latarkę i wyszłam. W drugim pokoju też nikogo nie było. O co chodzi? Wyszłam zamykając cicho  drzwi. Kierowałam się ku świetlicy patrząc za siebie ,czy nikt mnie nie obserwuje. Doszłam do miejsca docelowego. Złapałam za klamkę. Zapaliłam latarkę  i podskoczyłam z przerażenia. W świetlicy byli moi przyjaciele. Zaczęli śpiewać po cichu,, Sto lat". No tak,mam dziś urodziny, pełną siedemnastkę. Przez tą całą sprawę całkiem o nich zapomniałam.
- Nath, popatrz mamy Dr pepera i sunkist- odezwała się z entuzjazmem El wskazując na kilka puszek i butelek.
- Jeju jesteście wspaniali. Ja zapomniałam o swoich urodzinach, a wy nie znając mnie długo wiecie kiedy je mam.- Byłam naprawdę zaskoczona tą niespodzianką.
- Od tego są przyjaciele. Dobra, to co, pijemy nasze napoje?
- Pewnie, że tak.
Przyjaciele otworzyli swoje puszki Dr pepera, ja akurat miałam ochotę na butelkę sunkist.
- To za twoje zdrowie Juice - powiedział Dustin, unosząc ku górze puszkę napoju - Mam pomysł. Chodźmy po jedzenie do stołówki.
- Ja nie idę- odezwał się Mike.
- Ja też nie. Muszę zadzwonić do rodziców- dodałam.
- W takim razie idziemy bez was - oznajmili wszyscy chórem.
- Uważajcie na siebie proszę - powiedziałam zmartwiona.
- Spokojnie Nath - uspokoiła mnie El.
Przyjaciele wyszli. Zostałam sama z Mikem.
- Dobra dzwonię szybko do rodziców.
- Okej.
Wybrałam numer. Usłyszłam jeden sygnał, drugi.
- Nathalie, córeczko to ty? - Odebrała mama.
- Tak mamusiu, to ja.
- Bryan ,chodź Nath dzwoni. Jak się czujesz kochanie?
- Jest okej.
- Zrobili ci coś?
- Oprócz tego, że prawie się topiłam, to nic więcej mi nie zrobili.
- A to nic takiego, jesteś silną dziewczynką. - Przysięgam, że te słowa mnie zabolały, bo wcale tak nie było. Topienie się to nic takiego dla mojej mamy, a sama boi się pływać, bo nie umie.
- Mike się dobrze tobą opiekuje?- zapytał tato.
- Tak,razem z El bardzo o mnie dbają. Załatwili Dr pepera i sunkist na moje urodziny.
- Ah,no tak nasza córcia ma dziś urodziny. Wszystkiego najlepszego kochanie.-Zapomnieli o moich urodzinach. Wybaczam im, bo zawsze o nich pamiętali. Pewnie też są zmęczeni tą sprawą, jednak nie miałam ochoty z nimi rozmawiać.
- Ja kończę, bo musimy się zmywać pa.
- Pa słoneczko. - Rozłączyli się.
- Wszystko dobrze Nathalie?
- Chyba tak.
- To dlaczego  nie chciałaś z nimi rozmawiać?
- Sama nie wiem- odpowiedziałam z zakłopotaniem.- Gdzie oni są, długo nie wracają - zapytałam o naszych przyjaciół, by zmienić temat.
- Poprosiłem ich o to, bo chce ci złożyć życzenia.
- Okej. Nie mogłeś przy wszystkich?- zapytałam. Byłam trochę niemiła, ale to była wina moich rodziców.
- Tak się składa, że nie.
Nath, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że to ja muszę się tobą opiekować, że to mi twoi rodzice powierzyli opieke nad ich skarbem. - Mike złapał mnie za rękę, ja oblałam się rumieńcem. - Chciałbym ci życzyć wszystkiego co najlepsze, dużo miłości, żebyśmy po wydostaniu się stąd nadal mieli ze sobą kontakt bo- Mike zbliżał swoją twarz ku mojej. Byliśmy blisko by się pocałować, gdy do pomieszczenia weszła nasza ekipa . Ja jak poparzona odskoczyłam od Mike. Nawet nie miałam jak mu podziękować za życzenia.
- Mamy jedzonko - oznajmił Dustin.
- Ta super - odburknął Mike.
Zaczęliśmy jeść. Paczka przyniosła ze sobą grzanki i dżem. Opowiadaliśmy różne historie z życia. Siedziałam wystarczająco blisko Mikea, by zauważyć jego smutek. Czy on chciał mi powiedzieć, że mnie kocha? Nie, chyba nie. Nie wiem. Uśmiechnęłam się do niego.Odwzajemnił mój uśmiech.
- Mike, chodź usiądź obok  mnie.
- Okej, już idę.
Usadowił się obok mnie, ale wciąż był nadonsany. Jestem pewna, że teraz będzie zachowywał się inaczej wobec mnie.
  Zaczęliśmy opowiadać straszne historie.  Była pierwsza w nocy. Bardzo chciało mi się spać. Oparłam się o ramię Mikea i zasnęłam.

Niespodzianka kochani, rozdział szybciej niż myślałam, ale zawdzięczam wszystko wenie i w miarę dobremu samopoczuciu.
Jeśli rozdział się spodobał, nie zapomnijcie o komentowaniu, gwiazdkowaniu i udostępnieniu znajomym - Daje mi to mnóstwo satysfakcji i motywacji.
Gdy widzicie jakieś błędy piszcie mi o nich.
Do następnego kochani. Pamiętajcie jesteście wspaniali 💖
~Zapomnieliomnie~

Stranger Love || Mike Wheeler || *w trakcie poprawy*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz