♥~♥

485 54 80
                                    


     – Shuichi, wiedziałeś, że gdy zobaczysz spadającą gwiazdę i pomyślisz w tym czasie życzenie, to ono się spełni?

    Kaito wyglądał na niezwykle szczęśliwego mogąc obserwować niebo w wyjątkową, zdarzającą się bardzo rzadko noc Perseidów. 

    Tamtego dnia miałem się spotkać z Kaede, by pomóc jej szukać pewnego kryminału w księgarni, ale po długich namowach najlepszego przyjaciela w końcu zgodziłem się, by to właśnie jemu dotrzymać towarzystwa. Jego zdaniem już dawno temu obiecałem mu, że spędzimy ten czas razem - i chociaż nic takiego sobie nie przypominałem, uśmiechnąłem się do niego lekko i przyznałem mu rację. Martwiłem się tylko o to, że Akamatsu będzie się na mnie gniewać za to, że ją wystawiłem, ale jak się potem okazało - niepotrzebnie, ponieważ dziewczyna wybrała się na poszukiwania razem z Maki i nie była z tej zamiany osób jakoś specjalnie niezadowolona - ba, wręcz wydawało mi się, że jej to odpowiada. Widziałem jak na nią patrzyła i jak szczęśliwa była, gdy mi o niej opowiadała. 

     – Shuichi... - powiedział przeciągłym głosem Kaito, jakby wyraźnie podirytowany brakiem odpowiedzi na jego pytanie, po czym lekko pociągnął mnie za ucho, czemu towarzyszył głośny śmiech. 

     – Ej! - krzyknąłem, wtórując mu cichym chichotem.  Przyjaciel posłał mi ciepły uśmiech, następnie niespodziewanie rzucając się na mnie z łaskotkami. Przez jego działania przewróciliśmy się na chłodną trawę. Próbowałem się bronić przed tym nagłym atakiem, ale jedyne co zdołałem zrobić to śmiać się do rozpuku. 

     – M-momota! - mówiłem modląc się w duchu, by przestał. 

     –  Kaito - poprawił mnie nadal roześmiany. –  Rozmawialiśmy na ten temat, bro, nie pamiętasz? - po tych słowach chłopak zabrał ze mnie swoje ręce. Westchnąłem z ulgą, nawet nie zauważając, że przeniósł je na ziemię, tak, by komfortowo nade mną zwisać. Przez chwilę nasz wzrok się spotkał, jednak gdy tylko zdałem sobie z tego sprawę uciekłem nim spoglądając w bok.  

     –  Możesz się już odsunąć, Momo- – przerwałem. –  K-kaito. 

    Pomimo mojej woli policzki lekko mi się zaróżowiły. Modliłem się w duchu, żeby tego nie dostrzegł.  Nie chciałem, żeby pomyślał, że przez niego szybciej biło mi serce, i że nie uważałem go jedynie za przyjaciela - nawet, jeśli to była prawda. 

     – Kaito? - mruknąłem jakby chcąc go z powrotem sprowadzić na ten świat. Widziałem, że jest dość rozmarzony, ale dlaczego wciąż patrzył prosto na mnie? Ciężko było mi się uspokoić biorąc pod uwagę to, co do niego czułem. 

   – Wow... W twoich oczach odbijają się gwiazdy, wiesz? - szepnął, nadal się we mnie bacznie wpatrując. 

   – Co...? To dobrze? - spytałem szybko, na chwilę na niego zerkając. 

   – Nawet nie wiesz jak bardzo... - powiedział ledwo słyszalnie, po czym najwidoczniej zmieszany całą tą sytuacją spełnił moją prośbę i utworzył między nami pewien dystans. Położył się obok mnie na plecach i znów z zachwyceniem wpatrywał się w niebo. Przez widok najważniejszej dla mnie osoby, którą coś tak pasjonuje wręcz nie mogłem powstrzymać uśmiechu. 

    – Słuchaj, Kaito... Jakie masz marzenie? – spytałem w tym samym momencie, w którym na niebie zawitała kolejna spadająca gwiazda. 

   – Ja? Ale ty głupie pytania czasem zadajesz, bro! – zaśmiał się mój kompan. 

   – Dlaczego głupie? Chcę wiedzieć... – przyznałem zgodnie z prawdą. 

   – Ah, no dobra... Jako, że jesteś moim ulubionym pomocnikiem to ci powiem. Nie mam jednego marzenia. Jest ich tak wiele jak tych gwiazd – tłumaczył Kaito, przysuwając się do mnie tak, że stykaliśmy się ramionami. – Ale jedno z nich lśni jaśniej, niż wszystkie inne... Szkoda, że jest nieosiągalne i nigdy się nie spełni, nawet gdy spadnie tysiące takich meteorytów... – posmutniał, wyciągając rękę do góry tylko po to, żeby się jej przyjrzeć. 

     Przez moment panowała między nami niezręczna cisza, ale wkrótce przerwałem ją, do czego zmusiło mnie wzrastające we mnie podirytowanie. 

   – Kaito! Co ty opowiadasz?! – krzyknąłem zrywając się do siadu. Chłopak powtórzył po mnie tę czynność, po czym przechylił głowę z wyraźnym zdziwieniem na mój zdenerwowany ton głosu. 

   – Shuichi, o co ci cho- – zaczął, lecz nie dałem mu dokończyć. 

   – Sam mi mówiłeś, że we mnie wierzysz, prawda? Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mi to pomogło w tak trudnym dla mnie czasie... Ale nie mówiłeś tego tylko wtedy. Powtarzałeś to proste ,,wierzę w ciebie'' za każdym razem, gdy czułem jakikolwiek smutek czy zwątpienie. Wiara pomaga. Dlaczego więc nie możesz uwierzyć także w swoje marzenia?! – po tak głośnym mówieniu zabolało mnie gardło, więc zacząłem szeptać – Po prostu rób wszystko, by się spełniły, okej? – spytałem, a na moich ustach zawidniał najbardziej pocieszycielski i ciepły uśmiech, na jaki było mnie w tamtej chwili stać. 

   – Mam robić wszystko...? – powtórzył po mnie Kaito, wbijając wzrok w ziemię wyraźnie czymś przybity. 

   – Oczywiście! Nie hamuj się, podążaj za marzeniami nieważne jakim kosztem, a ja na pewno będę cię w tym wspierać. 

Przyjaciel nie odpowiedział. 

   – N-no chyba, że planujesz kogoś skrzywdzić i się tym cieszyć, tak jak ten cały Kokichi z naszej klasy – zaśmiałem się, próbując przełamać sztywną atmosferę. 

   – Shuichi, zraniłoby cię to gdybym cię teraz pocałował? – spytał śmiertelnie poważny. 

   – Słucham...? – odpowiedziałem, a bicie mojego serca przyspieszyło tak, że myślałem, że nie wyrobi. Automatycznie cały się zaczerwieniłem, a dopiero potem dotarło do mnie, że pewnie żartował. Przecież to niemożliwe, by czuł do mnie to samo, prawda? 

    – Jesteś naprawdę zabawny, Kaito... – odparłem, uciekając wzrokiem. 

    Zacisnął pięść i zagryzł wargę, po czym wykrztusił z siebie słowa, których za nic się w tamtym momencie nie spodziewałem.

   – Nie żartuję. Kocham cię, Shuichi. Nie jako brata, nie jako przyjaciela. To pewnie cholernie głupie, ale to prawda! – powiedział pewnie unosząc głowę. Wydawało mi się, że później szepnął coś w stylu ,,Nareszcie to zrobiłem'', ale nie byłem o tym w stu procentach przekonany. 

   – K-kaito?! – krzyknąłem zaskoczony i chciałem jeszcze coś dodać, ale wtedy on złączył nasze usta w krótkim pocałunku. Po tym przytulił mnie mocno i szepnął: 

   – Dziękuję, właśnie spełniłem swoje największe marzenie... 

    Schowałem twarz zagłębieniu jego szyi mocno się w niego wtulając. Chciałem mu powiedzieć, że to najprawdopodobniej było nasze wspólne, największe marzenie, ale głupio byłoby niszczyć tak piękną, spokojną ciszę, którą od czasu do czasu przerywały tylko głośne powiewy wiatru i szelest trawy. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 02, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Noc spełnionych marzeń||Saimota One-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz