-To byli oni...
Martin po tych słowach zemdlał.
-Damian!-krzyknęłam jednocześnie padając na kolana. On przybiegł jak poparzony.
-Zajmę się nim a ty idź do Tery. Próbuj dalej zatamować krew-mówił stanowczo, wiedział co robić.
-Zadzwońmy po pogotowie!-sięgłam już po telefon. On jednak wytrącił mi go z ręki.
-Jeśli Tera trafi do szpitala już z niego nie wyjdzie wolna... Oni rządzą całym miasteczkiem, nic nie dzieje się za ich plecami... Idź do niej! Już!
-Dlaczego trafiłyśmy akurat tu...-szeptałam do siebie, gdy szłam do łazienki. Ona leżała naga w wannie, cała we krwi. Szybko złapałam ręcznik i przytkałam do rany mocno uciskając.
-Tera mów do mnie!-płakałam jak bóbr.
-Zimno mi...-powiedziała cicho. Jej malinowe usta delikatnie wypowiadały słowa jakby bały się ich.
-To... to nic... spróbuj nie zasypiać... proszę-położyłam głowę na skraju wanny. Nagle wbiegł Damian.
-Musimy zszyć jej ranę! nie mamy wyboru!-odsuną ręcznik z jej rany. Dziura była ogromna.
-Jak?! Zabijesz ją!-zasłoniłam ją własnym ciałem by nie mógł się do niej zbliżyć.
-Jeśli nie spróbuję to na pewno umrze-w jego oczach widziałam stanowczość, strach i troskę. Zastanowiłam się chwilę nad tym. W końcu odsunęłam się by mógł robić swoje. On natychmiastowo klękną przy niej.
-Podaj mi spirytus, igłę i nitkę z szafki-zrobiłam jak kazał. Złapałam przyjaciółkę za rękę. Po chwili usłyszałam krzyk, poczułam ból w ręce. Tera krzyczała w niebo głosy. Płakała z bólu a ja razem z nią. Błagała żeby przestał, prosiła go by pozwolił jej umrzeć. Chciała by ten ból odszedł. Oszalała z bólu. Raz płakała a raz się śmiała. Całe jej ciało palił ból, zżerał ją od środka. Jej śnieżną skórę przerywały potoki, wodospady czerwonej cieczy a jej rany wyglądały jak przepaście bez dna. Cały czas krzyczałam że nie może się poddać, że musi walczyć. I nie poddawała się, tak jakby słuchała mojego głosu, który ledwo ale jednak docierał do jej podświadomości.
Nie wiem ile czasu spędziliśmy przy niej ale ten koszmar wreszcie się skończył. Opłukaliśmy jej ciało z krwi. Delikatnie ją osuszyliśmy. Damian wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Powoli położył ją na łóżku i przykrył puchową kołdrą. Zostawiliśmy ją by odpoczęła. Najbliższe godziny zdecydują czy Terani przeżyje... Na kanapie, w salonie leżał Martin z ręcznikiem pod głową. Był przytomny, strasznie jęczał i głośno oddychał. Jego płuca głośno świszczały przy wypuszczaniu powietrza.
-Trzymasz się stary?-zapytał Damian wycierając ręce z krwi w kuchenną ściereczkę.
-Bywało lepiej-odpowiedział zachrypniętym i ledwo słyszalnym głosem. Jego twarz była sina. przez większość jej powierzchni przechodziła głęboka rana. Na szczęście ominęła oko.
-Szyj-wydusił z siebie po chwili ciszy. Demon tylko kiwną głową. Wziął rzeczy, które używał przy Terze i usiadł przy Martinie. Zaczął szyć. Jego przyjaciel od czasu do czasu posykiwał. Nie chciałam się na to patrzeć. Usiadłam na fotelu i zamknęłam oczy. Nie wiem kiedy zasnęłam...
xXDylanXx
Moi podwładni sprawili mi moją nową niewolnice, Anastazje. Niby jest a jej nie ma. Krząta się tu i tam. Czasami podejdzie a wtedy zazwyczaj pyta:'' Nie potrzeba Ci czegoś Panie?" ale ja tylko macham ręką żeby sobie poszła. Na samym początku byłem szczęśliwy, widziałem w niej ucieczkę. W nocy próbowałem jej dotknąć lecz nie mogłem. To nie było to samo. Nie mogłem zastąpić Emi inną. Po prostu nie umiałem. Razem z tą bezsilnością przyszedł smutek, ogromny i nie nasycony. Znikła wszelka radość. Wiedziałem że moje życie nie będzie takie same bez niej...
CZYTASZ
Porwana
RomanceInfo: w książce może pojawić się łacina (przekleństwa) i sceny erotyczne. Nie preferowane dla czytelników o słabej głowie. Ogółem będzie o losach osiemnastolatki porwanej przez gangstera dla jego przyjemności. Może będzie z tego coś więcej, może głó...