Gdy się obudziłam w moje oczy rzuciły się ostatnie promienie zachodzącego słońca. "Ładnie, ciekawe gdzie będziecie spać...". Jak ja kocham swoją podświadomość, kiedy jej potrzeba to jej nie ma a tak odzywa się kiedy tego nie potrzebuję. Pokręciłam głową, przeciągnęłam się i odwróciłam. Teraz patrzyłam na Tere, która jeszcze słodko spała. Nie chciałam jej budzić póki co więc postanowiłam odwrócić się i zrobić coś pożytecznego a mianowicie pomyśleć co dalej. Wpatrywałam się w zachód słońca myśląc co było, co jest i co będzie. Nagle usłyszałam czyjś śmiech. Zobaczyłam dwóch mężczyzn idących w naszą stronę. Byli chyba trochę wypici i na wazie bo chodzili chwiejnym krokiem.
-Tera wstawaj- wyszeptałam szturchając przyjaciółkę.
-Chwilkę jeszcze, daj spać- przewróciła się na drugi bok.
-Nie mamy czasu ktoś tu idzie- byłam coraz bardziej przestraszona.
-Gdzie?-szybko wstała.
-Tam- wskazałam palcem- Musimy szybko uciekać, chyba są na prochach.
-Dobra- wzięła plecak, złapała mnie za rękę i poszłyśmy przed siebie.
- Hej zaczekajcie, lalunie- krzyknął jeden z chłopaków.
- Tera szybciej- przyspieszyłyśmy kroku.
xXDylanXx
Nadal nic. Tracę zmysły i nadzieję. Jakim cudem mogła się tak dobrze ukryć? Może ona nie żyje... Myślałem o najgorszym ale nie chciałem przyjąć do wiadomości że ona może nie żyć... I znowu te cholerne łzy. Ona zrobiła ze mnie mięczaka ale i tak ją kocham. Przez to wszystko jest kompletny burdel na mieście. Inne gangi zaczęły się stawiać. Jednym słowem mam w huj roboty ale nie mogę się niczym zająć póki Emi nie wróci do domu. Postanowiłem pójść do kuchni po jedzenie dla jej brata. Przez to wszystko zapomniałem że on tu jeszcze jest. Schodziłem do piwnicy z trzema kanapkami i butelką wody. Otworzyłem drzwi. On siedział w kącie i bujał się w tył i przód.On uniósł głowę, popatrzył się na mnie i wstał.
-Poratujesz mnie działką?- zapytał ledwo żywy.
- Jak mi pomożesz to może- wpadłem na świetny pomysł.
-Wszystko, królu złoty. Co mam zrobić?- z pozycji stojącej padł na kolana.
-Póki co masz to zjeść bo twoja siostra nie wybaczy mi jak zdechniesz- podałem mu jedzenie. Zaczął szybko jeść. Ja patrzyłem na niego jak na zwierze. Zrobi wszystko żeby wykaraskać się z kłopotów. Podczas moich przemyśleń on zdążył zjeść.
-A teraz co?- patrzył na mnie prawie że błagalnym wzrokiem.
-Teraz mi powiesz czy twoja siostra miała by stąd gdzie pójść- pokazałem mu lokalizacje na telefonie.
-Taa... Nie daleko tego miejsca jest droga, którą jeździliśmy do babci. Mogła pójść do miasta ale wątpię żeby dała rade, jest taka słaba i delikatna- zaczął opowiadać o swojej siostrze jak o ostatniej ofermie a ja wiedziałem że było inaczej. Ona była sto razy silniejsza od niego.
-Dobra pomogłeś mi trochę, a teraz masz co chciałeś- rzuciłem mu prochy. On ucieszył się jak dziecko i tylko skinął głową zanim zabrał się za "kosztowanie " swojej nagrody. Postanowiłem zostawić go sam na sam i przekazać swoim ludziom to co mają robić. W swoim gabinecie zadzwoniłem do Skipera żeby sprawdził trasę podaną przez Jacoba. Sam zacząłem nadrabiać swoje sprawy. Nowe kontrakty, okupy, szantaże, prochy a to wszystko dla kasy, którą niegdyś tak kochałem. Teraz zależy mi tylko na Emi, chcę zapewnić jej najlepsze życie. Może zacząłem naszą znajomość nie typowo ale co miałem zrobić? Jak tylko dowiedziałaby się że jestem kim jestem nie odezwałaby się do mnie. Przestraszyłem ją na pewno z początku ale ona tak na mnie działa, z jednej strony chcę się nią opiekować a z drugiej potraktować jak ostatnią szmatę i zabawić się trochę. Z tymi przemyśleniami kontynuowałem pracę.
xXEmi&TeraXx
Leciałyśmy praktycznie na oślep. Serca biły nam jak oszalałe. Oni też biegli, co raz szybciej i szybciej. Teraz biegłyśmy przez park. Potknęłam się i wywróciłam. Na nieszczęście nasze a szczęście tych debili zdążyli nas dogonić.
-I co teraz lalunie? Nie da się już uciec- stwierdził chłopak z blizną na oku.
-Czemu nas się boicie? Przecież chcieliśmy wam pomóc, prawda Blizna?- druki, z rudymi włosami szturchną Bliznę.
-Dzięki chłopaki za waszą troskę ale damy sobie radę- Tera złapała mnie za rękę i zaczęła już iść gdy nagle Blizna złapał mnie za rękę i zatrzymał nas oby dwie.
-No co wy, przecież nie zrobimy wam z Rudym nic złego a być może ochronimy- podniósł rękę do góry i naprężył bicka, którego, moim zdaniem nie miał.
-A mogę to obgadać z koleżanką?- tak ni z gruchy ni z pietruchy wywaliłam z tym tylko po to by ustalić plan działania.
-Jasne, my będziemy tu kawałek dalej papierosy palić- powiedział Rudy, odwrócili się na pięcie oby dwaj i śmiejąc się usiedli na ławce, która znajdowała się tak ze dwadzieścia metrów od nas. Zaczęli coś palić ale doskonale wiedziałyśmy że to nie zwykłe fajki.
-Plan jest taki że niby że im uwierzyłyśmy. Pogramy w ich grę a gdy atmosfera się rozluźni uciekniemy- zaproponowałam.
-Wiesz że to duże ryzyko, a ja nie chcę znowu trafić do jakiegoś pieprzonego dupka, który będzie myśleć tylko o ruchaniu i karach- uniosła się trochę, wskazując na siebie palcem i kręcąc głową.
-Wiem ale to lepsze niż kolejna ucieczka, w której i tak nie mamy szans- próbowałam ją uspokoić. Ona tylko głośno wzdychnęła i złapała się dwoma rękami za kark.
-No dobra chłopaki, niech wam będzie- krzyknęłam do nich. Oni lekko się wystraszyli. Pomachałam ręką żeby tu podeszli. Zadowoleni wstali z ławki i udali się w naszą stronę.
-Niech bóg trzyma nas w opiece- powiedziała cicho pod nosem i pocałowała krzyżyk, który miała zawieszony na szyi.
CZYTASZ
Porwana
RomantizmInfo: w książce może pojawić się łacina (przekleństwa) i sceny erotyczne. Nie preferowane dla czytelników o słabej głowie. Ogółem będzie o losach osiemnastolatki porwanej przez gangstera dla jego przyjemności. Może będzie z tego coś więcej, może głó...