#26

3.5K 76 23
                                    


Do moich nozdrzy dobiegał delikatny zapach traw i ziół polnych. Wiatr delikatnie szarpał wysokimi trawami jednocześnie opływając moje ciało. Coś delikatnie muskało mój policzek skutecznie budząc mnie przy okazji. Otworzyłam powoli oczy aby po chwili znowu je zamknąć porażona promieniami słońca. Tym razem przysłoniłam je ręką i dopiero otworzyłam. Moim oczom ukazała się ta polana, nadal piękna tak jak wczoraj. Obróciłam się na drugi bok szukając Martina ale jego tam nie było. Trochę się zdenerwowałam w tamtej chwili. Delikatnie się podniosłam rozglądając się wokoło. Nagle ujrzałam jego czuprynę w oddali. Ogarnęłam się na tyle ile mogłam, wstałam i zaczęłam iść w jego stronę. Siedział nad strumykiem. Wykorzystując cichy szum wody zakradłam się do niego od tyłu. Gdy miałam się już na niego rzucić on złapał mnie i przerzucił sobie przez ramię. Wylądowałam u niego na kolanach.

-Jak spało się mojemu liskowi?-zapytał z lekka poranną chrypką jednocześnie kciukiem gładząc moje usta.

-Dobrze-uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam twarz w niego. Było mi bardzo wygodnie. Po chwili zaczął głaskać mnie po włosach. Jeszcze bardziej się wtuliłam. Nie wiem ile nam tam zeszło nad tym strumieniem, chciałabym żeby to trwało wiecznie ale Martin wstał ze mną na rękach. Mocno się go złapałam żeby na pewno nie spaść. Po chwili spacerku położył mnie delikatnie na kocu i zawisnął nade mną.

-Może powtórka ze wczoraj?-nachylił się i powiedział mi to prosto do ucha przegryzając je delikatnie. Po tym wszystkim wrócił do swojej poprzedniej pozycji.

-Spokojnie ogierze, chyba musimy już wracać nie sądzisz?-uśmiechnęłam się zalotnie.

-Spokojnie, Demon i Tera pewnie też świetnie się bawią- zaczął ruszać brwiami jednocześnie podwijając mi sukienkę co raz wyżej- Myślałem że było ci wczoraj dobrze ze mną- zaczął całować mnie po udach i lekko podgryzać co jakiś czas moją skórę.

-Oczywiście że było dobrze Martin... Ale musimy już wracać naprawdę- przeczesywałam ręką jego włosy które były teraz w ogromnym, porannym nieładzie. Martwiłam się czy z Terą na pewno wszystko okey. Ostatnie wydarzenia dały nam mocno w kość. W sumie czułam wyrzuty sumienia  że ja tak tutaj z Martinem a ona jest tam sama... w sumie nie sama bo z Damianem ale no, czułam że powinnam być teraz tam koło niej. Z zamysłu wyrwał mnie martin.

-Ciii już nic nie mów, zaopiekuję się tobą- położył mi dłoń na ustach. W tym samym czasie gwałtownie ściągną moje majtki. Nadal z ręką, która skutecznie mnie uciszała szybko rozchylił moje nogi. Jego ciepły i mokry języczek wylądował wprost na mojej pusi. Wygięłam się pod wpływem impulsu jednocześnie próbując cicho jęknąć. Był chyba zadowolony z tego co osiągnął bo nie przestawał. Lizał ją co raz bardziej intensywnie wkładając język do środeczka. Zacisnęłam moje ręce na jego wbijając przy tym lekko paznokcie. W końcu oderwałam jego dłoń od moich ust. Na całej polanie można było usłyszeć teraz ciche jęki, jęki rozkoszy. W pewnym momencie przestał sprawiać mi rozkosz, podniósł się, złapał mnie za biodra i ustawił do siebie tyłem na pieska. Instynktownie się wypięłam. Szybkim ruchem rozpiął swoje spodnie oraz zsunął swoje bokserki. Pomasował mi chwilę pośladki, dosyć dokładnie i władczo, by po chwili przyłożyć go do mnie . Poruszał nim chwilkę skutecznie drażniąc mój guziczek i dziurkę... Po czym we mnie wszedł wypełniając mnie dokładnie. Rumieńce paliły moje policzki a podniecenie paliło moją kobiecoś. Był dosyć stanowczy i gwałtowny. Po jakimś czasie złapał mnie za włosy i zrobiło się naprawdę ostro... Dyszał bardzo głośno a ja nie mogłam się już dłużej powstrzymać... Zacisnęłam swoje nogi w rozkoszy ale on nie przestawał. Moje ciało zaczęły przechodzić prądy w wtedy poczułam jak robi się ciepło i mokro... Coś spływało po moich udach. Martin dochodząc we mnie coś cicho szeptał ale ja nie byłam w stanie tego usłyszeć... Nie wiedziałam co to były za słowa ale nie przeczuwałam z nich nic dobrego...

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz