[7]

5 1 5
                                    

Wypadek przy pracy


Stała przy jednym ze stolików, bawiąc się resztką wina na dnie kieliszka. Zostawać na przyjęciu nie planowała, ale przyjaciółka by ją zabiła, gdyby się nie zgodziła. Na szczęście nie tylko obsada bawiła się w lokalu, więc nie czuła się jak intruz. Patrzyła z uśmiechem na Annie, która z zainteresowaniem słuchała kolejnej opowieści Aarona. Oczywiście wyglądała przy tym przepięknie i zachowywała się z gracją. Bardzo daleko było jej do ciela wpatrzonego w malowane wrota.

Martha wiedziała, że na spokojnie może ich zostawić samym sobie, a nikomu nie stanie się krzywda. No może ewentualnie Aaronowi, ale pewnie uratuje go fakt, iż ktoś musi grać w kolejnym tygodniu Enjorlasa. Dopiwszy wino do końca, postanowiła odwiedzić toaletę. Spacer przez całą salę nie był szczytem jej marzeń. Dziewczyna miała na sobie bardzo długą granatową suknię, która minimalnie ciągnęła się po ziemi. Dół był uszyty z szyfonu, który opadał gładko aż od pasa. Góra kreacji przylegała ciasno do biustu i pleców i całość trzymałaby się pewna na grubych ramiączkach, jednak kolejną ozdobę stanowiły koronkowe rękawy aż za łokieć.

Właśnie na dolne warstwy materiału uważała najbardziej, by nie wplątały jej się pod nogi. Wywinęłaby wtedy bardzo efektownego orła, a takiej rozrywki tam nie potrzebowali. Była z siebie dumna, kiedy dotarła do wyjścia na korytarz i ciągle była cała. Przecisnęła się bokiem w przejściu, by zrobić miejsce dla kogoś, kto zmierzał w podobną stronę. Właśnie wtedy poczuła szarpnięcie w dół i jednym słowem zwaliło ją z nóg.

Przymknęła oczy, słysząc drący się materiał sukni. Skoro ona nie zrobiła sobie krzywdy, to ktoś inny musiał przydepnąć jej dół. Złapała się ściany, by nie runąć na ziemię. Jęknęła cicho, kiedy próbowała odzyskać równowagę. Annie zapewniła ją, że w tej wygląda najlepiej i prawie zmusiła do kupna, jednak nie przewidziała, że ona w połączeniu z takim fasonem jest wyznacznikiem katastrofy.

- Przepraszam panią najmocniej! - usłyszała skruszony męski głos. - Nic się poważnego nie stało? Proszę się mnie złapać, będzie łatwiej.

Uniosła wzrok i dostrzegła młodego mężczyznę, podającego jej ramię. Najśmieszniejsze było to, że go rozpoznała i naprawdę miała ochotę zaśmiać się pod wpływem ironii losu. Annie chciała jej go przedstawić, tymczasem właśnie sami staranowali się w przejściu. Uśmiechnęła się nieśmiało i przyjęła jego pomoc.

- Jestem cała. Proszę się nie przejmować.

- Ale to była moja wina. W dodatku zniszczyłem pani sukienkę. - Zmierzył ją wzrokiem. Rozdarcie nie było wielkie, ale on i tak się czuł z tym bardzo źle.

- Nic, czego by nie naprawiła igła z nitką albo nożyczki. Niech się Pan nie martwi. - Dziewczyna wstała i otrzepała się lekko, rozprostowując materiał. Zawsze mogło być gorzej. Chociaż ktoś przystojny na nią wpadł. Jak mogła się gniewać, kiedy brunet patrzył na nią z taką przejętą miną? Serce jej zmiękło na ten widok.

- Nie mogę tego tak zostawić. Muszę to jakoś pani zrekompensować - zarzekał się, ciągle próbując ją asekurować, chociaż stała już na nogach.

- Owszem, może pan. - Uśmiechnęła się do niego. - Ja przeżyłam, to pan też powinien.

- A może kawa? Dałaby się pani zaprosić? - zaproponował nagle aktor. Mocno ją zaskoczył, więc przez chwilę tylko stała i na niego patrzyła.

- Właśnie szłam do toalety...

- Nie chodzi mi o teraz. Może jutro? Albo kiedykolwiek będzie pani pasować. Ja się dostosuję.

Stupid Idiot!Where stories live. Discover now