[8]

7 1 1
                                    

Nie dzisiaj


Wieczór wydawał się całkiem przyjemny, ale i tak płaszcze okazały się przydatne. Wymknęli się na krótki spacer i na szczęście nikt im nie przeszkodził. Aaron i Annie przeszli kilka przecznic od budynku teatru, prowadząc swobodną rozmowę. Aktor załapał się też na jej słowotok o filmowych "Nędznikach" i mógł się przekonać, że miał do czynienia ze specjalistką.

- Czyli mówisz, że znałaś mnie już wcześniej? - podpytywał z cwanym uśmiechem na ustach.

- To za dużo powiedziane. - Machnęła ręką. - Kilka filmów i piosenek w internecie. Szału nie było.

- Słucham? - Aż się zatrzymał z wrażenia.

- W sensie z ilością - pospieszyła z tłumaczeniem. - Ale nie licz znowu na aż tyle pochlebstw - dorzuciła dziewczyna, kiedy zobaczyła jego minę.

- Jeszcze powiedz, że wolisz Crissa - prychnął.

- Skoro już poruszasz ten temat... - zaczęła blondynka, obserwując uważnie twarz mężczyzny.

- Następna - jęknął pod nosem.

- To zdecydowanie nie ja jestem specjalistką od niego - podsumowała, uśmiechając się szeroko. Szatyn na chwilę zamilkł z zaskoczenia.

- A ktoś jest? - spytał z ciekawości. Powoli zawracali w stronę Broadway'u, żeby nie dawać nikomu powodów do zmartwień.

- Ma jakieś inne fanki, nie? - Wzruszyła ramionami, nie zamierzając wkopywać tak kompletnie przyjaciółki.

- Żebyś ty je widziała. - Pokręcił głową. - Totalne szaleństwo.

- Coś o tym wiem - mruknęła Evans, powstrzymując śmiech.

- Czyli jednak wiesz coś z autopsji. - Mężczyzna przyjrzał się jej z podejrzliwie.

- Och, błagam. Nie myśl, że piszczę i krzyczę na twój widok. - Przewróciła ostentacyjnie oczami.

- A mogłabyś - dorzucił z dwuznacznym uśmieszkiem. Doskonale wiedział, jak to zabrzmiało.

- To było dziwne. - Wzdrygnęła się pod wpływem toku swoich myśli.


Wrócili do teatru i od razu zaczęli się rozglądać za znajomymi. Annie była w dobrym humorze i omal się nie zaśmiała, kiedy widziała przyjaciółkę i Crissa przy osobnych stolikach. Ona bawiła się swoim telefonem i próbowała nie zwracać niczyjej uwagi, a aktor zerkał na nią od czasu do czasu, nawet jeśli w danym momencie rozmawiał z kimś innym. Obejrzała się na Aarona, z którym wymieniła porozumiewawcze spojrzenie. Podeszli do stolika szatynki, by wybawić ją z samotności.

Przyjęcie w teatrze potrwało jeszcze dwie godziny. Właśnie w tym czasie goście poczęli się powoli ulatniać do wyjścia. Dziewczyny też zaczęły rozglądać się po sali i myśleć o odpowiednim momencie na pożegnanie i podziękowanie swoim darczyńcom. Criss dostrzegł ich zachowanie i sam zaproponował, że zadzwoni po taksówkę dla nich. Razem z przyjacielem odprowadzili towarzyszki do szatni i pomogli im ubrać okrycia. Anderson czuła się minimalnie skrępowana, ale odebrała to za bardzo szarmancki gest i pomyślała, że przez to brunet poczuje się bardziej zrehabilitowany. Potem wyszli na ulicę, by poczekać na transport. Musiały przyznać, że aktorzy w płaszczach i szalikach pod szyją wyglądali równie przystojnie co w garniturach.

- W takim razie dobranoc - pożegnała się Martha, po chwili ciszy. Kątem oka widziała, jak Annie prowadziła cichą rozmowę ze swoim ulubieńcem.

- Dobranoc - odpowiedział brunet, lekko się wahając.

Nie wiedział, czy powinien podać jej rękę, czy wypada już przytulić. Koniec końców bardzo ją polubił. Natchnienie przyszło dopiero, kiedy zerknął na parę obok. Uśmiechnął się delikatnie i pochylił w stronę dziewczyny. Na szczęście ta nie odskoczyła, więc bez problemów cmoknął ją w policzek. Żegnał się tak już miliony razy i zapewne nigdy aż tak się nad tym nie zastanawiał.

Anderson poczuła rumieńce pojawiające się na jej policzkach, kiedy chłopak się od niej odsunął. Brakowało jej tylko opinii nieokrzesanej nastolatki. Stała teraz, wyłamując sobie palce i czekając, aż blondynka da sygnał do odwrotu. Nie potrafiła utrzymać zbyt długo kontaktu wzrokowego, chociaż czekoladowe tęczówki spoglądały na nią ze sporą dozą sympatii.

W tym samym czasie Tveit pozwalał sobie na ostatnie żarty wieczoru. On ani sekundy nie zastanawiał się nad pożegnaniem i od razu przysunął się do towarzyszki. Jego usta nie wylądowały w centralnej części policzka, ale nie wydawał się tym skrępowany. Szatyn wręcz zamierzał naprawić błąd i zerkając w oczy Annie, kierował się już w stronę jej ust. Przeszkodziła mu ręka dziewczyny, która zacisnęła się na jego szczęce.

- Nie tak szybko - odparła, z rozbawieniem obserwując jego zaskoczone spojrzenie. - Nie dzisiaj, mój drogi.

- Nie dzisiaj? - podłapał. - W takim razie trzymam za słowo. - Niczym nie zrażony odsunął się, ruszając od razu w stronę Marthy.

- Nie przejmuj się nim. On już jest taki... szybki - stwierdził Darren, uśmiechając się z przekąsem.

- Co ty, wszystko sobie wyjaśniliśmy. - Machnęła ręką.

- W takim razie dobranoc i do zobaczenia - stwierdził z wyraźnym zadowoleniem. - Poczekajcie po przedstawieniu, to może gdzieś wyskoczymy potem, co? Będziemy w kontakcie?

- Jasne! Dzięki. Z wielką chęcią. Myślę, że Martha też się zgodzi - dodała, by sprawić mu przyjemność.

- Fantastycznie. Trzymaj się. - Uścisnął ją lekko i dopiero potem dziewczyny wsiadły do taksówki.


________________________

Stupid Idiot!Where stories live. Discover now