Rozdział 22

1.5K 115 34
                                    

Przemieniłem się w lalkę. I upadłem na ręce Emily. Dziewczynka przytuliła mnie do siebie.

-Luna musimy uciekać!-powiedziała dziewczynka

Luna zebrała zniszczone fragmenty pudełka. Następnie zabrała stamtąd szybko Emily. Cieszyłem się, że w porę uciekły. Niestety ja przypłaciłem wysoką cenę tego wszystkiego. Jednak wiedziałem, że warto było.

Pov. Luna

Pudełko zniszczone, Jack znikł. Nie wiedziałam co robić. Wybiegłam z fabryki w las, wołając Slendermana. Nagle zrobiło się ciemniej a nasze ciała zostały splecione przez macki, które zakryły nam oczy. Chwilę potem mogłam znowu widzieć. Spojrzałam się na Emily była ranna i miała sporo sińców. Dziewczynka jednak nie pokazywała, że ją coś boli.

-Wróciliście... prawie wszyscy cali.-wziął ode mnie pudełko-Gdzie jest Jack?
-Tutaj!-pisła Emily pokazując lalkę

Slender wziął lalkę, która była identyczna jak Jack.

-Istotnie...to Jack ale nie spodziewałem się, że ta forma nastąpi. Chyba jedyna osoba, która może coś zrobić to Isaac. Ale wątpie, że go odszukasz. Mógł już umrzeć lub żyć jako bardzo stary człowiek.
-Gdzie go można znaleźć. Chciałabym pomóc Jackowi. Jestem mu to winna. Za to wszystko.
-Wiem... spróbuję go namierzyć w jakiś sposób. Odpocznij i zajmij się tymi ranami.
-No dobrze.
-Zajmij się jeszcze chwilę Emily. Jeśli możesz.

Przytaknęłam i zabrałam dziewczynkę na dół. Musiałam ją nieść miała mocno poranione nogi. Miałam nadzieję, że nie przecieli jej ścięgien.

-Eyeless gdzie jesteś?-zawołałam
-Kuchnia!

Udałam się do kuchni i spojrzałam na bezokiego. Ostatnio jak widziałam go było wtedy gdy chcieli mnie zabić. Odetchnęłam z ulgą.

-Potrzebuję pomocy medyczniej. Emily ma dużo ran i sińców.
-Idźcie do salonu. Zaraz przyjdę.
-Dzięki.

Udałam się do salonu. Tam zastałam Tima i Briana.

-Możecie się przesunąć?

Spojrzeli po sobie po czym na nas i przsiedli się. Ułożyłam ostrożnie dziewczynkę po czym odpięłam płaszczyk i zdjęłam jej go. Po chwili przyszedł Jack.

-O cholera... nie sądziłem, że ci ludzie są tak bezlitośni, że dziecka nie oszczędzą.
-Tyle i ja wiem... jak ludzie porywają młode dzieci i robią im krzywdę jakiej sobie nie potraficie wyobrazić.
-Sama lepsza nie jesteś...-burknął Masky-Sama pocięta jesteś a martwisz się o nie swoje dziecko.
-Co z tego... jestem to winna za wszystko. Muszę odkupić swoje winy... chcę aby Jack wrócił.-pierwsze łzy skapywały na podłogę

Osunęłam się opierając o kanapę. Sceny z fabryki przelatywały mi przed oczyma. Kolejna fala łez spływała mi po twarzy.

-Czego ryczysz kobieto?-burknął Jeff-Znowu coś spieprzyłaś i prosisz o pomoc?
-Zamknij się Jeff.-dodał Masky
-Bo co?! Będziecie teraz tej kurwy bronić?
-Milcz spalony ryju!-warknął Brian-Spłaciła swój dług mendo więc spierdalaj!-zaciągnął go za kaptur i wyprowadził z salonu

-Luna... Jack żyje. Jest troszkę ranny ale żyje. Będzie dobrze.-powiedziała dziewczynka stając przede mną
-To nie możliwe. Mówił mi sam, że jeśli jego pudełko zostanie zniszczone on umrze.
-A nie mówił ci nic o postaci lalki? Kilka lat temu... dostał od wujka Isaaca lalkę i dzięki niej mógł stać się tą lalką i przeżyć gdy pudełko zostanie zniszczone. Działa to jakiś czas.

Wpatrywałam się zdziwiona w dziewczynkę. Była młoda a wiedziała więcej niż zwykli ludzie. Co się dziwię, to córka Slendera.

-Dziękuję kochanie.- przytuliłam dziewczynkę
-Nie płacz już.-uśmiechnęła się-Siadaj pora na ciebie.

Usiadłam na kanapie, po czym rozebrałam górę do stanika. Jack patrzył się na rany i zabandażował co potrzeba i nałożył maście. Ubrałam się i chwilę potem zjawił się Slender.

-Znalazłem go.

Ciąg dalszy nastąpi...

Mój Przyjaciel z Pudełka || Laughing Jack Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz