Zadzwonił dzwonek zwiastujący koniec lekcji, a początek zajęć dodatkowych. Powoli spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Ostatnio coś słabo sypiam i nie mam pojęcia z czego to mogłoby wynikać.
- Takashi-san co dzisiaj zaplanowałaś na trening? - dogonił mnie Kageyama.
- Myślę, że dziś wam trochę odpuszczę, abyście mieli wystarczajco sił na jutro.
- Boisz się spotkania z Oikawą?
- Nnie wiem skąd to pytanie - zająknęłam się.
- Tak jakoś… - wzruszył ramionami.
- Nie musisz się o mnie martwić, już dawno się pogodziłam z tym zerwaniem - klepnęłam go przyjacielko w ramię.
- Wwcale się nnie martwię - mruknął cicho.
- Hai, hai tusngeyma- zaśmiałam się cicho pod nosem.
Rozstaliśmy się pod szatniami by móc przebrać się w stroje sportowe. Dostałam, nawet dres sygnalizujący, iż jestem z siatkarskiego klubu Karasuno. Te piękny czarny materiał jest tak bardzo stylowy, a w dodatku cały ten komplet jest taki cieplutki, że mam ochotę chodzić w nim nie tylko podczas zajęć klubowych.
- Ohayo Sayu-chan - do szatni weszła Shimizu.
- Ohayo! - powiedziałam z uśmiechem, przebierając się w strój sportowy - Kiokyo-senpai nie jest ci czasem trudno być jedyną memagerką klubu?
- Czasami tak, ale lubię wykonywać tę pracę - uśmiechnęła się ciepło.
Była dobrą dziewczyną, może trochę nieśmiałą co kolidowało z jej wyglądem. Jednak jej upór oraz pracowitość były jak najbardziej pozytywnymi cechami.
Kiedy obie byłyśmy gotowe udałyśmy się na salę gimnastyczną gdzie wszyscy gracze już się zgromadzili. Chłopcy byli w trakcie rozgrzewki, a pan Takeda najwidoczniej wyparował co było najwyraźniej codziennością.
- Zbiórka! - krzyknęłam przez co zostałyśmy otoczone - Dzisiaj wam podaruję ciężki trening z racji jutrzejszego meczu z Seijoh. Może meczyk trzecioklasiści kontra pierwszoklasiści? Druga klasa niech się porozdziela do tych dwóch drużyn.- Tak jest! - krzyknęli chórem i ruszyli do ćwiczeń.
Widziałam różnicę w ich umiejętnościach co wywołało u mnie szeroki uśmiech. Niby minął tylko tydzień, ale dzięki intensywenej pracy udało im się podszlifować błędy. Hinata już lepiej przyjumje co tyczy się także Tsukishimy… Tanaka coraz rzadziej ścina na auty… Sugawara oraz Daichi podnieśli swoją wytrzymałość… po prostu coraz lepiej im idzie. Nie wiem czy to wystarczy, aby pokonać Oikawe, ale jutro się przekonamy.
Skoro już o nim mowa to zapomniałam pokazać chłopakom moich zeszycików chwały.- Kiokyo-senpai muszę wrócić na chwilkę do szatni, mogłabyś przypilnować porządku?
- Nie ma problemu Sayu-chan.
Kiwnęłam głową w podziękowaniu i szybkim krokiem poszłam do szatni. Weszłam do środka i doskoczyłam do torby. Zaczęłam ją przeczesywać w poszukiwaniu zeszytów co zajęło mi trochę czasu, ponieważ miałam w niej niezły burdel. W momencie kiedy znalazłam poszukiwane przeze mnie rzeczy omal się nie popłakałam ze szczęścia. Brakowało tylko boskiego światła oraz chórów anielskich.
Już miałam opuszczać szatnię, ale zauważyłam, że ktoś do mnie dzwoni. Lekko się zdziwiłam kiedy na wyświetlaczu ukazał mi się „Iwa-chan”. Znamy się dzięki Tooru, który zapoznał mnie z swoim najlepszym przyjacielem. Mimo iż ja oraz Oikawa nie jesteśmy już razem to czasami zdarzy mi się pisać z Hajime. Mogłabym go uznać w sumie za dobrego kolegę, z którym można pogadać od czasu do czasu. Bez zastanowienia odbierałam telefon co po późniejszym czasie potraktowałam jako błąd.
- Ohayo Sayu-chan! - do moich uszu dobiegł tak dobrze znany mi głos.
- Mogłabym wiedzieć, dlaczego dzwonisz do mnie z telefonu Iwaizumiego? - powiedziałam chyba zbyt ostro.
- Po co te nerwy, słońce? Ale skoro koniecznie chcesz wiedzieć to nie mam go u siebie na telefonie, więc musiałem skądś skąbinować.
- No dobrze, dobrze potrzebujesz czegoś? - powiedziałam już łagodniej, starając się sobie wyobrazić, iż nigdy nic nas nie łączyło, a znamy się tylko z widzenia.
- Jutro gramy mecz towarzyski z Karasuno i pomyślałem, że wpadniesz - czułam, że się uśmiecha.
- Nie wiem skąd ta propozycja, ale napewno wpadnę.
-Naprawdę?! - słyszałam w jego głosie zdziwienie oraz podekscytowanie jednocześnie - Będę na ciebie czekał na trybunach.
- Nie grasz?
- Miałem kontuzje nogi… - mruknął niezadowolony - …ale już wszystko jest w porządku.
- Wybacz, ale nie dam rady być na trybunach.
- Czyli nie przyjdziesz?
- Przyjdę… tylko będę znacznie bliżej boiska niż ci się wydaje - uśmiechnęłam się cwaniacko, chociaż dobrze wiem, że on tego nie widzi.
- Zostałaś maskotką Karasuno? - zaśmiał się.
- Nawet lepiej… - zrobiłam dramatyczną pauzę - …trenerką.
- Ale Sayu-chan nie znasz się na takich rzeczach - mruknął rozbawiony.
- Najwidoczniej zbyt słabo mnie znasz Tooru - zacmokałam.
- Hmm? - czułam, że spoważniał - W takim razie może uda mi się zagrać przynajmniej na samym końcu.
- Żebyś tylko przypadkiem nie wszedł na boisko zbyt wcześnie kiedy zobaczysz grę Karasuno.
- Zobaczymy Sayu-chan… widzimy się jurto. Papatki! - rozłączył się.
Stałam przez chwilę w miejscu, nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Dlaczego do mnie dzwonił Oikawa? Nawet w stosunku jego zachowania jest to conajmniej dziwne. Niech go jakiś kosmita porwie lub coś w tym stylu, bo przez niego przekręce się na drugą stronę. Zaczęłam kręcić energicznie głową, chcąc odpędzić od siebie źle myśli. Nie mam czasu, a przede wszystkim nerwów na coś takiego.
Wzięłam do ręki zeszyciki chwały i prędko pobiegłam na salę gimnastyczną, żeby Shimizu się o mnie nie martwiła.
Mam wrażenie jakby ta sytuacja wypędziła mnie z codziennego rytmu przez co nie mogę się skupić. Niech cię szlag Oikawa!______________
Hejka kochani :3
Rozdział trochę krótszy, ale obiecuje, że kolejny będzie o wiele wiele dłuższy. Jak dobrze pójdzie to opublikuje go jeszcze w tym tygodniu ~^O^~
Dzisiaj po raz pierwszy pojawia się Tooraks co prawda nie widział się z bohaterką na żywo, ale lepsze to niż nic.Trzymajcie się ciepło i widzimy się w kolejnym rozdziale!
_________
883 słów
CZYTASZ
Oikawa x OC » ostatni promyk Słońca » Zakończone
FanfictionTakashi Sayu po zakończonym związku Oikawą Tooru decyduje się na pójście do liceum Karasuno. W nowym otoczeniu spotyka na swojej drodze Kageyamę Tobio. Kiedy rozgrywający Seijoh dowiaduje się, że między nimi zaczyna iskrzeć zwyczajnie robi się zazrd...