Rozdział 5

3.1K 156 42
                                    

Uważnie przyglądałam się ruchom Kageyamy, stojąc oparta o ścianę. Chłopak poprosił mnie, abym poświęciła mu trochę czasu zanim zacznie się trening. Chciał potrenować zagrywkę, a ja wraz moim spostrzegawczym wzrokiem miałam za zadanie wyłapywać jego błędy. Szło mu dobrze, ale w pojedynku jeden na jednego z Oikawą nie miałby rzadnych szans.

- Masz zbyt długi rozbieg przez co nie udaje ci się wyskoczyć w odpowiednim momencie, a to skutkuje uderzeniem piłki w nie najwyższym punkcie - wytłumaczyłam.

- Hai, zaraz to poprawię - odchrząknął, przygotowując się fo kolejnej próby.

Westchnęłam tylko, wpatrując się w niego z intensywnością. Znów popełnił ten sam błąd przez co prychnęłam pod nosem. Ostatnio zrobiłam się bardziej opryskliwa dla innych, ale nie wiem skąd mogłoby to wynikać.

Nagle do sali gimnastycznej wbiegł jak gdyby nigdy nic Hinata, próbując odebrać serw Tobio oczywiście z mizernym skutkiem. Otrzymał od rozgrywającego dość ostrą reprymendę na co mimowolnie zachichotałam. Oni zawsze się kłócą, ale właśnie przez takie zachowanie umieją podnieść na duchu. Tak, wiem dziwacznie to brzmi.

- Nie wtrącaj się debilu - warknął Tobio, ustawiając się do kolejnej zagrywki.

- Głupi, uszczypliwy król - mruknął rudzielec.

- Co powiedziałeś?!

Czarnowłosy wziął rozzłoszczony piłkę i nacelował w Hinatę. Krewetka na tyle się przestraszyła, że w mgnieniu oka znalazła się za moimi plecami, a kiedy to nie przyniosło skutku skierował się do wyjścia.

- Tobio skończ się wygłupiać i serwuj - spiorunowałam chłopaka wzrokiem.

Ten przełknął głośno ślinę i ustawił się za linią boiska. Jego skok, tępo, siła uderzenia były idealnie zgrane co wywołało u mnie uśmiech na twarzy. Dla przeciętnego zawodnika taka zagrywka mogłaby być, nawet zabójcza.

Nagle przez drzwi wbiegł na moje oko niski chłopak… był mojego wzrost lub może trochę niższy… nieistotne. Ważne jest to, że jak gdyby nigdy nic odebrał serw Kageyamy. Był ubrany w mundurek co oznaczałoby, iż nie jest rozgrzany. Chwila, chwila mam wrażenie jakbym go gdzieś widziała?

- Ładny serw - powiedział chłopak z uśmiechem.

- Łoooo! Jak to zrobiłeś? Nauczysz mnie?! - zaczął napastować go Hinata.

- Nie ma problemu - uśmiechnął się szeroko, klepiąc rudzielca w ramię i wtedy mnie zauważył - Woah! To ty jesteś tą słodką pierwszoklasistką - podbiegł do mnie uradowany.

- Ano… nie przedstawiłeś się wtedy - zarumieniłam się delikatnie, przypominając tamto zdarzenie. Czułam się dość dziwnie kiedy się tak intensywnie we mnie wpatrywał - Grasz na pozycji libero, prawda?

- Nishinoya Yuu i jestem libero Karasuno! - wykrzyknął dumnie - Pewnie myślałaś tak, ponieważ jestem niski?

- Ymm, nie do końca… twoje przyjęcie tej zagrywki było idealne, więc stąd takie wnioski - uśmiechnęłam się nerwowo.

- Woah! - krzyknął uradowany… chwila, chwila czy to są łzy szczęścia?

- Dlaczego za każdym razem kiedy przychodzimy na trening jest tak głośno? - westchnął Suga, wchodząc do środka wraz z Sawamurą oraz Tanaką

- Oh? Noya! - krzyknął łysielec, rzucając się na wymienionego osobnika - Wróciłeś!

- A gdzie jest Asahi? - zapytał libero kompletnie, ignorując kolegę.

Oikawa x OC » ostatni promyk Słońca » ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz