unnamed

86 5 1
                                    

Kiedy letnie dni zaczęły się minimalnie zmieniać z upalnych na wietrzyste, rodzice uznali, że jest to najlepsza pora, aby wysłać swoje dzieci na wakacje i trochę od nich odpocząć. One w miejscu z lepszą pogodą, oni w miejscu z lepszą atmosferą, bez krzyków wiecznie nie do końca uszczęśliwionych dzieci. Pamiętam doskonale jak razem z moim starszym bratem patrzyliśmy tęsknie przez okno na dzieci sąsiadów wychodzące przed domy z wielkimi walizami. Nigdy do końca nie lubiliśmy, ani tych dzieciaków, ani upalnej pogody. Uznani nie bezpodstawnie za odmieńców dni spędzaliśmy w domu, a jedyny nasz kontakt ze świeżym powietrzem istniał kiedy razem siadaliśmy na starym fotelu w rogu pokoju i uchylaliśmy okno, próbując ocenić pogodę panującą po za ciepłym zaciszem, jakim był nasz dom. Okolica opustoszała po około tygodniu. Nawet dorośli uznali, że pogoda będzie dokuczliwa, więc i oni muszą wyjechać. Jednak niechąc kupować noclegów w luksusowych hotelach, wyjeżdżali swoimi, i tak już drogimi, samochodami do najbliższej rodziny, żeby choć raz poczuć się jak dzieci i ponarzekać na różne tematy, nie istniejący problem braku pieniędzy i przesadnie uznana za wdającą się we znaki władza w państwie były ich ulubionymi. Nasi rodzice jednak byli, jak po doświadczeniach z tamtego okresu z ręką na sercu mogę powiedzieć, inni. Nie kręciły ich tematy polityki, ani gospodarki, a zasiadając przy stole wieczorem, aby zjeść kolacje nigdy, nie poruszali tych samych głupich tematów. Nie wypytywali nas o przyjaciół, bo byli po prostu świadomi, że ich nie ma, nie pytali o szkole, bo przecież posiadali dostęp do elektronicznych dzienników, które już dawno wykluczyły te papierowe i szansę na zwyczajne zamazanie złej oceny drugą stroną ołówka. To o czym przeważnie rozmawialiśmy spożywając posiłki to świat paranormalny, w który otwarcie każdy członek rodziny Hudson głęboko wierzył. Najbardziej podobało mi się kiedy nasza przybrana matka, - zwykliśmy nazywać ją Bridget, - opowiadała o poltergeist'cie z którym miała kiedyś doczynienia w Glasgow. Kiedy Briget była młodsza i nie poznała jeszcze naszego ojca, bardzo dużo podróżowała. Nie zdziwiłabym się gdyby okazało się, ze była juz praktycznie na całym świecie poza Azją. Azję zawsze omijała szerokim łukiem i nigdy nie mieliśmy okazji dowiedzieć się dlaczego. Ja i mój brat różniliśmy się od siebie względem wyglądu, ja, niska blondynka o niebieskich oczach, odziedziczyłam go po tacie, a on, wysoki brunet o szarawym odcieniu tęczówek, jak mówił ojciec, po mamie, która zmarła kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Charakter mieliśmy taki sam jak ojciec. Mama nie była podobna do Bridget, zawsze kiedy tata opowiadał o swoim rodowodzie, szczegółowo opisując każdego członka rodziny, każdy był inteligentny, wredny, niecierpliwy, przebiegły i każdy interesował się zjawiskami paranormalnymi. Tacy i my byliśmy. Nie pamiętam dokładnie ,którego dnia wybiegłam do salonu chcąc się podzielić z Bridget i moim bratem Mikiem pomysłem jaki przyszedł mi do głowy tego chłodnego popołudnia.

Na skrzyżowaniu Turrim Street i Fortis Virtute, od dawna stał opuszczony dom o bardzo dziwnej konstrukcji. Przypominał grubą wieżę. Bluszcz owijał ją niczym wąż swoje ofiary. Po jej lewej stronie, wysoko nad naszymi głowami, kiedy patrzyliśmy na nią oddaleni o prawie pięć metro, widniało okno pozbawione szyby, a pod nim stał żywopłot, który jakby miał stanowić zabezpieczenie gdyby ktoś z okna wypadł, mógłby pewnie uratować komuś życie gdyby nie kolce chaotycznie wystające z niego i straszące swoimi ostrymi końcówkami. Powodem, dla którego staliśmy tam teraz z kawałkiem deski z wymalowanymi na niej literkami i kieliszkiem do shotów, był oczywiście seans spirytystyczny jaki zamierzaliśmy właśnie we wnątrz tego budynku przeprowadzić. Pierwszy przed szereg składający się z naszej trójki,  - gdyż ojciec został w domu, pochłonięty pracą,  - wystąpił Mike. W ręku ściskał szklane naczynie, a na jego czole wyskoczyła żyła zdradzająca jego ekscytację, ale i poddenerwowanie.

— Idziemy? — zapytał, wyraźnie oczekując pokrzepienia.  Pokiwałam głową i przeniosłam wzrok na Bridget, chcąc jej uświadomić, że to ona jest z nas najstarsza i ona powinna coś mądrego powiedzieć, ale ona tylko mruknęła na tak i podreptała za Mikiem.

Creepypasty K.R.POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz