XIV

5.6K 223 93
                                    

-Po prostu mógłbyś się dowiedzieć coś na temat tego z kim Harry może dzisiaj się spotkać po siłowni? -od razu po wyjściu z kawiarni wybieram numer do Damona. Jest on z nim bliżej niż ja i zna go lepiej, no i o wiele dłużej.

-Co jest grane? -pyta, zdziwiony moim nagłym pytaniem.

-Po prostu chce wiedzieć co dziś robi -odpowiadam starając się poprawić swoje włosy, które wpadają mi do buzi przez okropny wiatr.

-Nie jestem jego niańka, nie wiem co robi o każdej porze dnia, a wątpię, że nagle zacznie mi opowiadać swoje plany. Pokłóciliście się, że nie możesz sama go zapytać? - pyta ponownie, a ja wzdycham, czekając aż światło na pasach zmieni się na zielone bym mogła spokojnie przejść przez jezdnię.

-Byłam z nim dziś na śniadaniu i kiedy poszedł zamówić nam jedzenie napisała do niego jakaś Sarah, że nie może się doczekać spotkania i żeby przygotował się na dobrą zabawę -tłumaczę, patrząc na przejeżdżające obok mnie samochody.

-Nasza Rachel jest zazdrosna o dupka, którego nienawidzi, no no no -komentuje Damon naśmiewając się ze mnie.

-Pomożesz mi czy nie? -pytam już nieco rozdrażniona.

-Spotkamy się dziś na siłowni, więc może uda mi się z nim porozmawiać, ale nic nie obiecuje - odpowiada.

-Dzięki, jesteś najlepszy -uśmiecham się na jego odpowiedz i wyłączam połączenie żegnając się z nim, po czym kieruję się do swojej pracy.

W trakcie pracy dostaję wiadomość od Damona, że Harry'ego nie było dzisiaj na siłowni. Jestem tym strasznie zdziwiona, bo mam wrażenie, że Harry nie jest typem osoby która z lenistwa opuszczała by trening, a jeszcze do tego ma dzisiaj walkę, więc powinien tam obowiązkowo być. Przynajmniej tak mi się wydaję.
W takim razie postanawiam wziąć sprawy w swoje ręce.

Po skończeniu pracy, pomimo tego, że jestem naprawdę zmęczona, postanawiam wdrążyć swój nowy plan w życie. Zamawiam taksówkę, ponieważ nie mam pojęcia w którą stronę mam iść, po czym kiedy pan przyjeżdża podaję mu adres i zawozi mnie pod sam apartamentowiec, w którym mieszka Harry.
Moja ciekawość i złość sięga góry, bo gdyby nie te emocje nie przyjechałabym tu za żadne skarby.

-Dziękuję, panu -zwracam się do taksówkarza i podaję mu należną sumę. On tylko posyła mi lekki uśmiech po czym odjeżdża.

Spoglądam w górę i za bardzo nie chce wierzyć, że przyjechałam tu z własnej woli. Biorę głęboki wdech i wydech po czym wchodzę do środka rozglądając się. Jest tak jak ostatnio kiedy wychodziłam od Harry'ego. Nic się nie zmieniło.

Idę prosto, dokładnie w stronę windy i czuję jak moje serce zaczyna szybciej bić kiedy uświadamiam sobie co właśnie robię. Wciskam guzik na najwyższe piętro i patrzę tylko na zamykając się drzwi. Odwracam się od nich, spoglądając w swoje odbicie, w lustrze windy.
Po ośmiu godzinach pracy widać w moich oczach jak i na całej twarzy zmęczenie. Nie zdążyłam poprawić swojego makijażu, więc wyglądam jak wyciągnięta ze śmietnika.
Staram się jeszcze trochę palcami rozczesać swoje zaplątane włosy, ale niestety nie udaję mi się to, ponieważ wyglądam jeszcze gorzej.
Winda się otwiera, a ja natychmiast się odwracam orientując, że jestem już na danym pietrze.
Wychodzę z nich i idę w stronę danych drzwi. Patrząc na nie, przełykam głośno ślinę czując jak moja cała odwaga szybko znika.
Pukam w nie po czym odchodzę na bezpieczna odległość. Nikt przez chwile nie otwiera, więc postanawiam zapukać jeszcze raz. Tym razem się udaje.

Słyszę jak w drzwiach jest przekręcany klucz, po czym otwiera je właściciel.
Zamieram kiedy go widzę, jak prawie za każdym razem.
Jest bez koszulki i cały spocony, jedynie w spodenkach. Na dłoniach ma owinięty biały bandaż. Na włosy ma założoną apaszkę, a swoje brązowe loki spięte w koka.

Touch | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz