09

107 10 9
                                    

Avril's POV

Minął kolejny tydzień, czyli o tydzień bliżej do świąt. Jeszcze tylko miesiąc i tydzień do Bożego Narodzenia.

- Przepraszam, możemy już złożyć zamówienie? - przekrzyczał rozmowy w lokalu jeden z klientów.

- Nie, nie możecie - mruknęłam cicho, abym tylko ja mogła to usłyszeć, zabierając mały notatnik i długopis. Podeszłam do czteroosobowego stolika, gdzie z jednej strony siedziała czarnowłosa kobieta z krótką fryzurą i brunet z fryzurą na James'a Bonda i idealnie przystrzyżoną brodą, a jego błękitne oczy wpatrywały się w moje ręce. Natomiast po drugiej stronie siedziała długowłosa brunetka z bardzo jasną karnacją i blondyn z niesforną czupryną zbudowaną z loków.

- Co państwo sobie życzą? - spytałam lekko znudzonym tonem, próbując brzmieć miło.

- Ja poproszę roladki szpinakowe z łososiem - powiedział blondyn.

- Co do picia? - zadałam kolejne pytanie.

- A co pani poleca?

Rozpuszczalnik.

- Białe wino - powiedziałam mało emocjonalnie.

- To poproszę - lekko się uśmiechnął.

- Ja poproszę homara i białe wino - powiedziała brunetka.

- Ja wezmę sałatkę - odezwała się czarnowłosa.

- Kochanie, weź coś bardziej sytego. Na przykład homara - powiedział do niej "James Bond".

- Ale homar ma dużo cholesterolu - jęknęła. Jakiś czas dyskutowała ze swoim wybrankiem.

- Przepraszam, że się wtrącę, ale mam jeszcze innych klientów do obsłużenia, więc niech pani weźmie tego homara - westchnęłam. Kobieta gadała jeszcze coś o cholesterolu.

- Z całym szacunkiem, ale może pani wyjść z restauracji i ktoś panią potrąci ze skutkiem śmiertelnym, a pani martwi się o to, że umrze za kilkadziesiąt lat na cholesterol - powiedziałam lekko opryskliwie, ale towarzystwo tylko się zaśmiało. Finalnie wszyscy wzięli homara, z wyjątkiem blondyna.

Zaniosłam kartkę z zamówieniem do kuchni.

- Możesz mi przypomnieć, dlaczego jeszcze się nie zabiłam? - spytałam kolegę ze zmiany.

- Nie wiem, może przez kogoś ważnego?

- Racja, dzięki - westchnęłam, idąc do dwóch staruszków.

- Może mi pani powiedzieć, czym się różni sandacz od dorsza? - spytał jeden z nich.

- Nie wiem, może nazwą? - zaproponowałam.

- Jaka z pani pracownica, skoro nie zna pani różnicy między nimi? - prychnął staruszek.

- Widzę różnicę. Dorsz jest droższy - odpowiedziałam.

- A jaka jest różnica w smaku? - zadał kolejne pytanie, a ja miałam ochotę wbić długopis w tchawicę tego starego piernika, ale jedynie zacisnęłam go w dłoni.

- Zapytam - powiedziałam przez zęby i poszłam do kuchni.

- Nie możesz tu wchodzić - upomniał mnie Jacob.

I Won't Break You Again | L. D.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz