«13»

1.3K 90 16
                                    

- Dziękuję. W imieniu wszystkich - spoglądam z politowaniem na dziewczynę idącą obok.

- Nie robię tego dla ciebie - syczę. - Nie robię tego dla żadnego z was - ostrożnie stawiam kolejne kroki na leśnej ściółce. Nasze szepty i tak są już wystarczającą przynętą. - Wcale nie chcę tego robić - wzdycham ciężko kierując twarz ku gwiazdom. Niebo jest dziś takie piękne. - Uznajmy, że po prostu spłacam swój dług. Raz uratowaliście mi życie, teraz moja kolej.

Mrużę oczy, by lepiej widzieć idącą przed nami postać Lincolna. Ponad jego głową widzę już pierwsze światła osady Skikru. Po plecach przechodzą mi ciarki, a rana po postrzale zaczyna delikatnie piec, znów zaczynam czuć się nieswojo. Mój brat zatrzymuje się, więc robię to samo. Staję u jego boku, spoglądam badawczo na jego twarz, jest skupiony, wypatruje czegoś w mroku. Wzdycha i przesuwa się trochę w bok, by zasłonić mnie barkiem, a następnie zwraca się do Octavii.

- Nie podejdziemy bliżej. Sprowadź Bellam'ego i Clarke. Tylko z nimi będziemy rozmawiać - nie odwraca twarzy w jej kierunki, nadal wpatruje się w mrok, a dłoń ma zaciśniętą na sztylecie przywiązanym do biodra. Ja jednak widzę jak Octavia usiłuje ukryć smutek i po chwili przechodzi obok by zniknąć w mroku, a ich dłonie przez ułamek sekundy się stykają.

- Kochasz ją? - pytam szeptem obserwując wszystkie emocje przebiegające po jego twarzy.

Mruga i w końcu na mnie patrzy. Ciężko wzdycha, ale w końcu odpowiada:

- Tak mi się wydaje. A ty kochasz jego?

Przez chwilę myślę, że mówi o Dtharze, ale jego tęczówki mówią mi co innego.

- Nie - odpowiadam spokojnie, ale moje serce przyspiesza, bo wiem, że za chwilę go zobaczę.

- Jesteś pewna? - pyta.

Wypuszczam głośno powietrze ponownie kierując twarz ku gwiazdom. Przymykam oczy i usiłuję ukoić drżenie mięśni rześkim powietrzem.

- Niczego nie jestem już pewna - szepczę do gwiazd.

***

Stoi tam. Widzę ją wyraźnie mimo cieni igrających na jej twarzy. Przyćmiewa dzisiejsze gwiazdy, a ja mam ochotę ją pocałować. Pewnie zdzieliłaby mnie w twarz, gdybym to zrobił. Pewnie nawet bym nie poczuł.

Gdy nas zauważa krzyżuje ręce na piersi i unosi nieco wyżej brodę rzucając w nas niewidzialnymi sztyletami. Musi mnie nienawidzić. Nie wiem jak z tym przetrwam. Nasze spojrzenia się odnajduję, widzę jak dolna warga lekko jej drży. Natychmiast ją przygryza i odwraca nerwowo wzrok. Unoszę jeden kącik ust. Może jednak nie nienawidzi mnie aż tak bardzo.

- Musicie uciekać - mówi jej towarzysz, którego dopiero teraz zauważam. Kogoś mi on przypomina.

- Co? - Clarke pyta zdezorientowana. - Dlaczego?

Kyla wzdycha poirytowana.

- Ponieważ niedługo wszyscy zginiecie - tłumaczy. - Nasz klan zamierza się zemścić za to co zrobiliście i zaatakować przy najbliższej okazji - mówi jakby od niechcenia i opiera się plecami o pień drzewa wbijając, pełen pogardy, wzrok w Clarke. - I doceńcie proszę, że narażamy własne życia, by wam to powiedzieć.

Wymieniamy z Clarke przerażone spojrzenia.

- Dla jasności - dodaje Kyla. - To nie oznacza, że jesteśmy waszymi sprzymierzeńcami. Po prostu spłacamy swój dług. A przynajmniej ja go spłacam. To co zrobiliście Lincolnowi...

Ponownie patrzę na jej towarzysza i wszystko do mnie powraca. Nagle widzę wszystkie blizny na jego twarzy, które są moim dziełem.

Kyla po raz ostatni mierzy mnie wzrokiem i odwraca się by odejść. Panikuję przez kilka sekund. Panikuję, że już nigdy jej nie zobaczę.

- Nie uciekniemy - wyrywa mi się, tylko po to by ją zatrzymać. I udaje mi się, dziewczyna odwraca się i spogląda na mnie z oburzeniem. Później na Clarke, ale blondynka jedynie przytakuje moim słowom.

- Nie uciekniemy - powtarza. - Poradzimy sobie z waszą wioską. Przygotujemy się, mamy broń. Lepiej przekażcie swoim, żeby odpuścili. To był wypadek - mówi spokojnie, ale dobitnie, ton jej głosu jest soczyście dyplomatyczny. Widzę po twarzy Kyli jak rośnie jej gniew. - To było tylko...

- Co? - przerywa jej warknięciem i wyrywa się w stronę blondynki, ale brat blokuje jej drogę ręką. - To było tylko dziecko? Tak? To chciałaś powiedzieć?- warczy ze złością. Nigdy jej takiej nie widziałem, pełnej jadu, goryczy. Co my jej zrobiliśmy? Ale już po chwili zaczyna się śmiać. Wybucha histerycznym śmiechem. Lincoln patrzy na nią pełen troski. - Naprawdę nie macie bladego pojęcia kogo zabiliście, prawda? - kręci głową z przerażającym uśmiechem na ustach. - Naprawdę nie wiecie, że zabiliście syna byłego Komandor. Chcecie zmierzyć się z naszą wioską? Och, ze stolicy już maszeruje tu cała armia, żeby was zgładzić - patrzy  n a   m n i e  swoimi ogromnymi, dzikimi oczami i aż ciarki przechodzą mi po plecach. - Rozpętaliście wojnę i wszyscy zginiecie.

********************************
Kolejny rozdział, ten już ostatni w tym roku :(
Jestem okropną osobą bo nie złożyłam wam życzeń świątecznych, ale jeszcze zdążę złożyć Noworoczne! Tak więc życzę wszystkim, aby 2018 był pierdyliard miliardów razy lepszy niż 2017! ❤❤😂❤❤

xoxo
harriet

You Can't Be Here  «Bellamy Blake» [CZĘŚĆ 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz