Aaron's POV
Po pięciu godzinach spędzonych w trasie potrzebowaliśmy odpoczynku. Zaparkowaliśmy samochód przed wysokim budynkiem ,znajdującym się w centrum miasta, który był rzekomo najlepszym hotelem w okolicy. Patrząc na niego, mogłem sobie wyobrazić standard pozostałych. Niekontrolowane prychnięcie wydobyło się z moich ust.
- Co ci się nie podoba braciszku?- Benjamin zaczął się śmiać, czym zaczął grę na moich, i tak, nadszarpanych nerwach.
-Pamiętasz ,że jeszcze nie jest za późno na zmianę bety?- odpowiedziałem mu z wyższością i pogardliwym spojrzeniem.
Wtedy dobiegł nas śmiech Constantina- drugiego z moich braci. Był starszy ode mnie o trzy lata, jednak urodził się jako beta, więc to ja miałem przejąć watahę ojca. Mógł zostać moją prawą rękę, ale honor mu na to nie pozwolił. Przecież jakim prawem ,,młody szczyl" miał nim rządzić? No cóż...dupek. Za to Benjaminowi odpowiadał taki układ. Był młodszy, więc od szczeniaka przywykł do rodzinnej hierarchii.
Oprócz tych dwóch ,miałem jeszcze trzech braci: dwie gammy -Dimitry'a i Ralpha- oraz deltę- Gregory'ego. Jednak z nimi nie miałem tak dobrego kontaktu.
- Chciałbym Ci przypomnieć- wtrącił zarozumiały dupek- że z jakiegoś powodu tutaj jesteśmy. A moja posada...
-Już skończ! - warknąłem- O tej godzinie jej nie znajdę. Jutro rozejrzę się po mieście.
Wyszedł z samochodu trzaskając drzwiami z taką siłą, że lusterko z jego strony samo odpadło. Taki dorosły i opanowany, a zachowuje się jak panienka.
Uśmiechnąłem się i czekałem, aż do bruneta dotrze co zrobił. Nie musiałem długo wyczekiwać, bo już po chwili usłyszałem jak ten przeklina.
Wymieniłem spojrzenie z moim betą, a na naszych twarzach pojawił się ten charakterystyczny uśmieszek. Otóż jechaliśmy samochodem Constantina, a jego BMW X5 było dla niego najważniejsze. A właściwie prawie najważniejsze, bo na pierwszym miejscu była Renee- jego partnerka.
Po chwili my też opuściliśmy pojazd i zabrawszy torby z bagażnika ,udaliśmy się do środka budynku.
Wystrój recepcji szczerze mnie bawił. Na pierwszy rzut oka widać było ograniczone fundusze, które przyczyniły się do imitacji prestiżu. Jak ja nienawidzę czegoś takiego...Po co na siłę robić coś z niczego? Nie stać ich? To niech urządzą to skromnie, zamiast udawać wielce bogatych.
Dzięki ojcu nauczyłem się poznawać ludzi poprzez wystrój. Kiedy odwiedzałem z nim watahy, kazał mi zwracać na to uwagę. Potem pytał o wnioski, jakie wyciągnąłem. Dopiero za nastym razem udało mi się udzielić odpowiedzi na jaką czekał. Od tego czasu się już nie pomyliłem.
Z resztą w ogóle , rzadko się mylę. Jedna z zalet bycia alfą- silne przeczucie. Coś jakby dodatkowy zmysł.Constantin zdążył dogadać się z recepcjonistką i ruszył w kierunku windy. Już miałem pójść za nim, kiedy nabrała mnie nie odparta chęć na kawę. Zazwyczaj nie pijałem tego świństwa i nie rozumiałem jak można się zachwycać tym gorzkim smakiem. Jednak w tej chwili, jakbym zupełnie o tym zapomniał.
-Ben -zwróciłem się do bety- Zabierz moją torbę. Idę się przejść.
Młody bez zbędnych pytań, wykonał moje polecenie. Uśmiechnąłem się w duchu. Jednak coś dobrego wyjdzie z naszej współpracy.
Wróciłem na świeże powietrze i rozejrzałem się dookoła. Musiałem znaleźć jakąś kawiarnie. Skręciłem w prawo i trzymałem się głównej uliczki. Głównie znajdowały się przy niej piętrowe szeregowce, w których parter służył w większości za sklepy. Wzruszyłem ramionami i poszedłem dalej. Nie podobało mi się tutaj. Wszystko było takie szarobure, jakby bez życia.
Nagle do moich nozdrzy dotarł najpiękniejszy zapach jaki kiedykolwiek dane mi było czuć. Połączenie truskawki z wiśnią i wanilią. Zaciągnąłem się tym i aż zamruczałem ze szczęścia.
To ona! To musi być ona!Wodzony słodkim zapachem dotarłem pod same drzwi kawiarni. A jednak! Bogini ma mnie w swej opiece i to Ona podpowiedziała mi z tą kawą!
Wszedłem do środka i poczułem ogromne rozczarowanie. Liczyłem, że zapach będzie intensywniejszy ,a ona będzie tutaj siedziała. Zamiast tego zastałem pusty lokal i kelnerów kończących zmianę.
Jeden z nich był wilkiem, więc kiwnąłem na niego głową. Od razu rozpoznał we mnie alfę i bez zbędnych słów, podszedł do mnie.
-Witaj alfo- spuścił głowę- w czym mogę pomóc?
Od razu nastrój mi się poprawił. Gdyby każdy okazywał mi taki szacunek...
- Powiedz mi delto- specjalnie podkreśliłem jego pozycję- Czujesz ten słodki zapach? Jakby połączenie wiśni, truskawki i wanilii.
Chłopak zamyślił się chwilę i poruszył nosem. Kiedy skończył swoje oględziny, przytaknął mi.
-Wiesz do kogo należy?
-Nie- wypalił od razu, jednak widząc moją niezadowoloną minę, poprawił się- Ale mam pewne podejrzenia. Przychodzi tutaj prawie codziennie jedna dziewczyna. Możliwe, że to jej zapach. Jutro powinna też się zjawić.
Kiwał głową jak figurki samochodowe.
-W jakich godzinach tutaj przesiaduje?- niby się rozglądałem, ale po prostu chciałem w spokoju delektować się tym cudnym zapachem.
- Około szesnastej alfo.
-Dobrze- uśmiechnąłem się.
Opuściłem to miejsce bez słowa.
Już jutro księżniczko. Już jutro będziesz moja.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał😊
dreamer_fromthedark
CZYTASZ
Piece by piece *ZAWIESZONE*
WerewolfAby Aaron mógł w końcu przejąć obowiązki alfy swojej watahy, musi wykonać ostatnie życzenie ojca- znaleźć swoją mate. Jednak nie jej odnalezienie sprawi mu największy problem. Dziewczyna walczy z depresją i każdy zły ruch odbija się na jej psychice...