Aaron's POV
W nocy nie udało mi się zasnąć nawet na parę minut. Cały czas miałem przed oczami Ruth. Tak bardzo jej pragnąłem, a nie mogłem mieć od razu. Była człowiekiem i to z terytorium innej watahy. Już się umówiłem na wizytę z tutejszym alfą, ale nie ukrywałem, że od niej wiele zależało. Moja rodzicielka by mnie zabiła, gdyby się dowiedziała, że zrobiłem coś wbrew swojej mate. Albo co gorsza, że ją skrzywdziłem. Jednak przez myśl mi nie przyszło, żeby zrobić coś tej kruchej istocie. Przy mnie wyglądała na taką drobną i delikatną.
Wtedy, gdy złapałem ją w kawiarni, czułem się, jakbym trzymał w ramionach najcenniejszy skarb. Bo tym dla mnie była. Chociaż najcenniejszy skarb to mało powiedziane. Ona była moim życiem. Moim sercem. Nie musiałem jej znać, żeby to wiedzieć. Z trudem się powstrzymałem, aby nie pójść za nią. Ale wielka Luna mi świadkiem, iż nie byłem pewien swojego opanowania. Jej zapach tak bardzo mnie kusił. Tak bardzo jej pragnąłem. Pod każdym aspektem. Jej ciało i dusza były największymi pokusami ,jakie mnie w życiu spotkały.
Wstałem z niewygodnego łóżka i poszedłem do salonu. Miałem jeszcze kilka godzin do spotkania, a nie mogłem wytrzymać. Wierciłem się niemiłosiernie, co podkreślało trzeszczenie tego przeklętego mebla. Kto robi tak niewygodne łóżka! Nie dosyć, że za krótkie to takie chujowe.
-Widzę, że nie możesz się doczekać- Constantine usadowił się we fotelu na przeciwko mnie- Jaka ona jest?
Westchnąłem ciężko. Istniało tylko jedno słowo, które mogło ją opisać.
-Idealna- znów wróciłem pamięcią do jej boskiego oblicza- Miała takie ciemne oczy, dzięki którym, jej spojrzenie było takie głębokie. Równie ciemne ,idealnie proste włosy. Sięgały jej chyba do pasa, ale pewności nie mam. Pełne malinowe usta rozciągające się w tak pięknym uśmiechu. A jak się zawstydziła, jej twarz oblał soczysty rumieniec. Gdybyś tylko widział jak uroczo wyglądała!
-Ktoś tu się naprawdę zakochał- dobiegł mnie śmiech Beniamina.
Dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że powiedziałem wszystko na głos.
-Nie śmiej się z niego głupcze- Con jak zwykle mówił ze swą charakterystyczną arogancją- Nigdy go nie zrozumiesz!
Nastała cisza.
Miał rację. Żaden z nich mnie nie zrozumie. Więź, która łączyła mnie z Ruth była mistyczna. To bogini nad nią czuwała. I to bogini powiedziała mi, gdzie znajdę moją księżniczkę.
-Mam tylko nadzieje, że nie stracisz twardej ręki- Constantine podtrzymywał nasze spojrzenia- Rozumiem, że to coś więcej niż miłość, ale pamiętaj jedno- jesteś alfą.
Jesteś alfą.
Ja jestem alfą i nawet najsłodsza Ruth nie zrobi ze mnie ciapy.
Ryknąłem wściekle. Po twarzach braci przemknął się delikatny uśmiech.
-A masz wątpliwości?- zapytałem warcząc.
Wybiegłem z hotelu w samych spodniach dresowych. Musiałem odreagować. W pobliżu nie było lasu, więc musiał mi wystarczyć sam bieg ulicami miasta. Na moje szczęście była wczesna godzina i nie spotkałem zbyt wielu ludzi. Wolałem sobie darować ich spojrzenia na półnagiego chłopaka, który sobie po prostu biega po piątej rano.
Zanim się zorientowałem ,znalazłem się przed drzwiami czyjegoś domu. Poczułem znowu zapach truskawek,wiśni oraz wanilii. To ona. Serce mi szybciej zabiło. Ale nie powinno mnie tu być. Spoglądałem po oknach z nadzieją, że ją zobaczę. I zobaczyłem. Po prawo na piętrze. Otwierała okno przeciągając się przy tym jak kocica. Moja kocica. Z mojej piersi znowu wydobył się pomruk zadowolenia. Jednak ona nie mogła mnie zobaczyć. Nie teraz. Odwróciłem się z bólem i odbiegłem. Po jakimś czasie znowu byłem w hotelu i przygotowywałem się na spotkanie.
Ze względu na prywatny charakter wizyty, nie musiałem się ubierać w garnitur. Jak zawsze skończyłem w czarnych ubraniach. Chwilę czekałem za braćmi, po czym razem udaliśmy się do domu głównego watahy.
Znajdował się w środku lasu, do którego chwile się jechało. W porównaniu do naszego terenu, był zdecydowanie mniejszy. Dziwiło mnie, że ta wataha w ogóle dawała radę funkcjonować, jednak posiadała silnych sprzymierzeńców, którzy byli jej mocną stroną. Zaparkowaliśmy kawałek przed domem, gdzie już czekało na nas trzech facetów.
Spokojnie opuściliśmy pojazd i podeszliśmy do nich.
-Witajcie- odezwał się najwyższy- Jestem alfa Diego, a to moi bracia Max i Set.
Dwaj pozostali skinęli jedynie głowami.
-Ja jestem alfa Aaron- przedstawiłem się pewnym głosem- To mój beta Beniamin oraz beta zaprzyjaźnionego stada- Constantine.
-Co was sprowadza?- chłopak zmarszczył brwi.
Wyglądał na alfę. Świadczyła o tym jego pewna postawa.
-Odnalazłem na twoim terytorium moją ludzką mate.
Prawo mówiło jasno, że nie mogłem jej po prostu zabrać. Należała do jego terytorium i musiał wydać przyzwolenie.
-Moje gratulacje- uścisnął moją dłoń- A która jest tą szczęściarą?
-Ruth Fray- to nazwisko nie pasowało do mojej księżniczki, z moim brzmiało lepiej.
Automatycznie pobladł.
-No to mamy problem- już nie był taki pewny siebie.
-Chyba nie rozumiem- gdyby nie ręka Beniamina na moim ramieniu już bym się na niego rzucił.
-To córka mojego bety- przełknął ślinę- On nie chciał jej wydać nawet mnie.
Zawarczałem.
-Ona jest moja! Rozumiesz? Moja!
Traciłem kontrolę. Rozwalę wszystko. Zabije każdego. Nic nie będzie miało dla mnie znaczenia. Jeżeli coś lub ktoś stanie na mojej drodze do niej, nie może liczyć na łaskę.
- Mam swoje przypuszczenia- Diego lekko zadrżał mówiąc do mnie- Ale powinieneś wiedzieć, że też chce dla niej jak najlepiej.
Widząc moją minę, kontynuował.
-Ruth nie jest wilkołakiem- Serio?Nie zauważyłem- to był jeden cios dla tak silnego samca. Drugim stała się jej depresja. Sam musisz przyznać, że to dziwne. Skoro był taki silny, nie powinien mieć tak słabego dziecka. Od kiedy Ruth zaczęła chorować -jak mnie zajebiście mocno wkurwiało kiedy wymawiał jej imię z troską- odrzucił ją. Tak jakby uznawał ją za skazę na swoim nazwisku. A przyznanie komuś córki jako partnerki wiązało się z dumą. Więc...
Wstydził się jej. Dlatego nie oddał jej nikomu. Zrozumiałem przekaz.
-Ale obiecaj mi coś- po niepewności nie został nawet ślad, za to wyparła ją determinacja- Nie zostawisz jej. Wszędzie będzie miała lepiej niż tutaj, przy nim. Obiecaj, że nie odpuścisz.
-Obiecuje.
Odsunąłem się i wróciłem do samochodu. Za moim śladem poszły bety. Skinąłem głową na pożegnanie alfie i odjechaliśmy.
To wszystko wyjaśniało. Nie czułem od niej zapachu bety, bo silne uczucia go maskowały. A moja mała księżniczka była nieszczęśliwa. Już niedługo ukochana. Już niedługo.
Z tego miejsc chciałabym Wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku. Dużo radości i samych wspaniałych chwil w 2018. Abyście cieszyli się każdym dniem i spędzali każdą chwilę wśród samych dobrych ludzi❤
dreamer_fromthedark

CZYTASZ
Piece by piece *ZAWIESZONE*
Kurt AdamAby Aaron mógł w końcu przejąć obowiązki alfy swojej watahy, musi wykonać ostatnie życzenie ojca- znaleźć swoją mate. Jednak nie jej odnalezienie sprawi mu największy problem. Dziewczyna walczy z depresją i każdy zły ruch odbija się na jej psychice...