4. Księżniczka

3K 241 23
                                    

Ruth's POV

Siedziałam w ostatniej ławce i wpatrywałam się się z osłupieniem w tablicę. Starsza kobieta wylewała siódme poty, aby przelać nam choć trochę wiedzy. Jednak klasa podobnie jak ja, siedziała i nic nie rozumiała.

Pani Snow w końcu opadła na krześle i dała nam czas wolny. Przerabialiśmy to tydzień w tydzień, więc nie była to dla nas żadna nowość. W końcu czego można się spodziewać po matematyce na siódmej godzinie lekcyjnej w piątek?

Zostałam trafiona papierowym samolocikiem w ramię. Odwróciłam się w stronę ,z której nadleciał. Doskonale wiedziałam, kto tam siedział, jednak wolałam nawiązać kontakt wzrokowy. Na twarzy blondynki od razu pojawił się uśmiech. Podniosłam samolocik, rozłożyłam go, a następnie przeczytałam wiadomość.

,,Idziesz z nami na imprezę do Basila? Będą %, trochę zielonego, fajni chłopcy..."

Wróciłam spojrzeniem do dziewczyny i pokręciłam przecząco głową. Jeszcze rok temu tego typu imprezy nie były mi obce. Zapijałam smutki i zapewniam, że na tym się nie kończyło. Na szczęście mogłam liczyć na pomoc jednej osoby, bo gdyby nie on, nie wiem co by ze mną było.

Kiedy zerknęłam na wyświetlacz mojego telefonu, pojawiło się powiadomienie o nowej wiadomości na messengerze. Od razu go odblokowałam, żeby ją odczytać.

Gówniany kawalarz💩:
Chyba wpadłaś w oko jednemu typkowi.

Od razu pomyślałam o chłopaku, którego spotkałam w kawiarni. O Aaronie. Miał w sobie coś, co nie pozwalało o nim zapomnieć. Samo wspomnienie jego niebieskich oczu, wywoływało więcej uczuć, niż próby wszystkich moich znajomych razem. Ale musiałam pozostać realistką. Tacy chłopcy jak on, nie zwracają uwagi na takie dziewczyny jak ja. Może rok temu by coś z tego wyszło, ale nie teraz. Nudziara nie może być dobrą opcją.

Zaczęłam wystukiwać odpowiedź.
Mała zołza🙅:
Ha. Ha. Ha. Zabawny jesteś. A tak serio?

Gówniany kawalarz💩:
Ja nie żartuje. Chłopak ogarnął, że się przyjaźnimy i próbuje wyciągnąć ode mnie tw nr. A wydaje się być spk, więc wiesz... ja bym podał😈

Mała zołza🙅:
Niech ci będzie! Z krainy tw wyobraźni i tak nie zadzwoni!

Gówniany kawalarz💩:
Może i nie zadzwoni, ale napisze na pewno, MAŁA.

Mała zołza🙅:
Jasne! Pa, dupku☺

Gówniany kawalarz💩:
*Diego☺
Ale byłaś blisko.

Schowałam telefon do torby. Zdążyłam dopiąć zamek, kiedy zadzwonił dzwonek. Wszystkim było naprawdę spieszno, więc poczekałam chwilę, żeby wyjść w spokoju. Od razu udałam się w stronę drzwi głównych. Opuściłam budynek z delikatnym uśmiechem.

Nie opłacało mi się wracać do domu, więc jak zwykle poszłam do kawiarni. Droga nie zajęła mi specjalnie dużo czasu. Raptem dziesięć minut. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po wejściu do lokalu, były dokładne oględziny. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich stolikach szukając konkretnej osoby. Z lekkim zawodem udałam się w kierunku kelnera. Gdy ten mnie zobaczył, tylko kiwnął głową i poszedł zrealizować moje zamówienie.

Zajęłam miejsce na tyłach i wpatrywałam się w ekran telefonu. Mimo, że nie wierzyłam w wiadomość, że komuś się spodobałam, to miałam cichą nadzieję, że była w tym chociaż odrobina prawdy.

Oderwałam wzrok od telefonu na chwile, żeby zabrać moją kawę i zapłacić za nią. Potem znowu wpatrywałam się w niego jak w bóstwo. I nic.

Po godzinie wyszłam ze spuszczoną głową. Znowu narobiłam sobie nadziei i się rozczarowałam. Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam w kierunku gabinetu. Wcześniej mama chodziła ze mną do psychiatry, ale po jakimś czasie sobie odpuściłam.

Doktor przyjmował w mieszkaniu przebudowanym na niby poradnię. Od razu po wejściu czuć było wanilie- ulubiony zapach sekretarki, która również była żoną doktora Bensona. Całość również utrzymywała się w kolorze waniliowym. Salon urządzony na wygodną poczekalnię. Przedpokój jako recepcja. Dwa pokoje- jeden gabinet przeznaczony do wizyt u psychologa, drugi u psychiatry.

Kiedy kobieta mnie zobaczyła ,powitała mnie serdecznie. Gawędziłyśmy o wszystkim i o niczym, kiedy drzwi od gabinetu po prawo otworzyły się. Wyszedł z nich chłopak wygladający na szesnaście lat. Podszedł do mojej rozmówczyni, w celu ustalenia kolejnego terminu, więc odeszłam na bok. Usłyszałam głos doktora, dochodzący z gabinetu, więc udałam się do niego. Chciałam jeszcze wyciszyć telefon ,ale zauważyłam nowe powiadomienie.

Wiadomość.
Od: nieznajomy.
Mam nadzieję, że nie musiałaś długo czekać, księżniczko

Napisał! On naprawdę napisał! Czyli Diego nie żartował! Muszę go przeprosić przy okazji. W takim razie pozostaje tylko pytanie: z kim mam do czynienia?

Musiałam jednak schować telefon i odbyć spotkanie ze specjalistą. Doktor Benson był mężczyzną po czterdziestce. Eleganckim, zadbanym, z przyjaznym wyrazem twarzy. Mimo, że miał naprawdę dużo pacjentów, ja miałam taryfę ulgową. Mogłam częściej się umawiać, a nawet dzwonić ze swoimi problemami. Kiedyś przesiadywałam u niego godzinami bez większego celu. Pomagałam wtedy jego żonie, a potem szliśmy we trójkę do kawiarni. Byłam wtedy w o wiele gorszym stanie niż jestem i gdyby nie on- nie wyszłabym z tego. To właśnie jego miałam na myśli na dzisiejszej matematyce. Co tu dużo mówić- złoty człowiek.

-Czy ja widzę uśmiech?- zapytał lekarz ze szczerym zdziwieniem

-Możee...- przeciągnęłam powiększając banana na mojej twarzy

-No to kto jest tym szczęściarzem, Ruth?

Tiaaa, jak dobrze- chłopak, jak źle- też chłopak. Jakby nie było czegoś innego. Chociaż tym razem akurat trafił. Chyba nie musiałam mówić, że się do tego nie przyznam?

Podałam wymijającą odpowiedź, a reszta sama jakoś się potoczyła. Rozmawialiśmy jednak o wiele krócej niż zazwyczaj, bo tak naprawdę nie miałam nie wiadomo jakich problemów w ostatnim czasie.

-W takim razie tutaj twoja recepta- podsunął bliżej mnie karteczkę- i zapraszam na obiad z tym szczęściarzem.

Posłałam mężczyźnie pytające spojrzenie.

-Mnie nie oszukasz Ruth- zaśmiał się głośno- mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać.

Schowałam rumieńce, zakrywając się włosami i z cichym ,,do widzenia" opuściłam gabinet. Od razu ustaliłam kolejną wizytę, aby potem nie musieć zawracać głowy telefonicznie. Pożegnałam się również z kobietą i wyszłam.

Od razu złapałam za telefon, a uśmiech sam wykwitł na mojej twarzy.

Wiadomość.
Od: nieznajomy.
Jak Ci minął dzień, księżniczko?
Dlaczego nie odpisujesz?:(

Poczułam motylki w brzuchu. Wzięłam kilka głębokich wdechów przed odpisaniem. Musiałam zachować zdrowy rozsądek.

Wiadomość.
Do: nieznajomy.
Przepraszam, z kim mam do czynienia?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Wiadomość.
Od: nieznajomy.
Z chłopakiem, który do reszty stracił dla Ciebie głowę, księżniczko.

I jak Wam się żyje, kochani, w nowym roku? Jakieś postanowionka?😁
Chciałam tylko zapytać, czy odpowiada wam taka forma wiadomości w opowiadaniu? Czy lepiej pomijać takie wątki?😞
dreamer_fromthedark

Piece by piece *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz