2. Moja

3.2K 271 3
                                    

Ruth's POV

Włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam muzykę. Bez tego nie mogłoby się obejść. Spakowałam do torebki jeszcze dwa podręczniki, po czym zarzuciłam ją na ramię i wyszłam z domu. 

Z racji tego, że rodzice ciągle pracowali, wiele rzeczy było na mojej głowie- w tym Diana.

Dziewczyna miała dziesięć lat i opisać ją mogły dwa słowa: wulkan energii. Moja siostrzyczka była moim zupełnym przeciwieństwem. Może dlatego rodzice ją tak faworyzowali?

Nie chciałam wyjść na zazdrośnicę, bo rozumiałam ,że to młodszemu dziecku poświęca się więcej uwagi. Jednak bolał mnie fakt, iż rodzice nigdy nie patrzyli na mnie tak, jak na nią. Gdy przychodziła do domu, w ich oczach pojawiały się iskierki szczęścia, których ja nie potrafiłam wywołać. Na początku tłumaczyłam to sobie  jej sukcesami. Diana tańczyła od kiedy tylko skończyła pięć lat i śpiewała już trzeci rok, więc była powodem do dumy. Ja za to ciągle coś bazgroliłam i według niech tylko marnowałam czas. 

Sztuka jednak dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Zauważyłam to, gdy zaczęłam mieć problemy z własną psychiką. Kolejnym spostrzeżeniem było to, że od tego czasu, rodzice zmienili podejście do mnie. Jakbym splamiła dobre imię rodziny. Wtedy, kiedy ich najbardziej potrzebowałam, dostałam ciszę. Zapewnili mi najlepszych lekarzy, ale na tym się skończyło.
Chociaż tak naprawdę nic się nie skończyło. Zmagałam się z depresją od czterech lat ,a poprawy nie było widać. Jedynie objawy się zmieniały- jedne się nasilały, drugie słabły i tak w kółko. Na chwile obecną, nie potrafiłam powiedzieć co czuje. Powinien towarzyszyć mi ból przy powrocie do niemiłych wspomnień,ale go nie było. Była pustka. Wydawało mi się, że nawet smutek był lepszy niż takie nic.

Pogrążona w rozmyślaniach, nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do mojej ulubionej kawiarni. Podawali tutaj świetną kawę. Na szczęście ludzie jeszcze tego nie odkryli, więc nie było tłumów. Od razu podeszłam do baru i zamówiłam moją ukochaną kawę z dodatkiem śmietanki i truskawek. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Miejsce w najdalszym kącie pozostawało wolne. Udałam się do niego i wyjęłam książki. Miałam trochę nauki, więc nie szkodziło spróbować. Niestety ostatnio miewałam problemy z koncentracją, przez co utraciłam wysoką średnią. Już powoli zaczynałam rozumieć temat z historii, kiedy usłyszałam , że moje zamówienie było gotowe. Zostawiłam wszystkie rzeczy i udałam się po ten błogi napój. Trzymałam już w ręku kubek, kiedy usłyszałam:

-Moja!

Odwróciłam się w stronę osoby, która to powiedziała. Przez chwilę nie wiedziałam jak zareagować. Widok chłopaka mnie onieśmielił. Jeszcze nigdy go tutaj nie widziałam, a chciałabym widywać go często. Wysoki brunet o niebieskich oczach. Miałam wrażenie, że kolor stawał się intensywniejszy z sekundy na sekundę. Nie miałam jednak pewności, bo ciężko było mi to ocenić, gdyż moją uwagę odwracała ciemna koszulka, mocno opinająca umięśnione partie ciała chłopaka. 

Kiedy uświadomiłam sobie co właśnie robiłam, zalała mnie fala gorąca.

-Przepraszam- speszyłam się- Jeżeli ci się spieszy to możesz wziąć ją pierwszy...

Zrobiłam krok w stronę chłopaka, gdy potknęłam się o własne nogi. Przygotowałam się na upadek, który nie nastąpił. Zamiast niego moje ciało przeszły przyjemne dreszcze połączone z iskierkami. Uniosłam wzrok i dopiero wtedy zorientowałam się w sytuacji. Brunet obejmował mnie ramieniem. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.

-Przepraszam- burknęłam- I dziękuję.

W tym momencie usłyszałam jego dźwięczny śmiech. Niski z lekką chrypką, ale jednocześnie emanujący wesołością.

- Nie ma sprawy- pomógł mi się podnieść- Chyba tobie bardziej się przyda kawa niż mi...

Zrobił pauzę, której nie zrozumiałam. Miałam problem z myśleniem o czymkolwiek ,kiedy wciąż utrzymywał ze mną kontakt fizyczny. 

-Miałem nadzieje, że zdradzisz mi swoje imię- znowu się zaśmiał.

Mogłabym słuchać tego dźwięku godzinami, jednak szybko wróciłam do siebie, w momencie, w którym puścił moje ramię.

-Ruth- wydawało mi się, że usłyszałam cichy pomruk.

-Aaron- uśmiechnęłam się znowu.

To imię idealnie do niego pasowało. Było takie męskie i...

-Kawa Ci za chwile wystygnie, Ruth -poczułam ciarki na plecach ,gdy się tak do mnie zwrócił.

Pokiwałam głową, rzuciłam ciche cześć i wróciłam do stolika. Miałam się uczyć, ale uniemożliwiał mi to skutecznie swoją obecnością. Siedział w drugim końcu kawiarni i wpatrywał się we mnie.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu wyświetliło się zdjęcie pewnej dziesięciolatki.

-Ruth, gdzie ty jesteś!- dziewczynka jęknęła- Miałaś mnie odebrać.

Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie i poderwałam się na równe nogi.

-Przepraszam, już idę! - posłałam brunetowi ostatnie spojrzenie- Będę za pięć minut.

Rozłączyłam się i spakowałam rzeczy do torebki. Wybiegłam z lokalu, udając się w kierunku szkoły baletowej, która znajdowała się w pobliżu.

Dziewczyno, co się z Tobą dzieje! -robiłam nagane sama sobie- Przecież nic między wami nie zaszło! On chciał kawę, a ty mu ją zabrałaś, a potem prawie wylałaś na niego zawartość kubka!
Chłodny wiatr połączony z szybkim krokiem otrzeźwił mnie.

On nawet nie zwrócił na mnie uwagi. A przynajmniej nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Jestem idealnym połączeniem nieidealnej ofiary losu i idiotki.

I jak się wam podoba rozdział z perspektywy naszej Ruth?😁
dreamer_fromthedark

Piece by piece *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz