9. Poduszka

2.4K 228 11
                                    

Aaron's POV

Przez całą drogę do mojego tymczasowego mieszkania, Ruth milczała. Strasznie mnie to męczyło, ale co ja mogłem? Musiałem dać jej chwile na przemyślenia. W końcu działo się wokół niej tyle rzeczy, których biedulka nie była w stanie pojąć. A pomyśleć ,że to dopiero początek...

-Zapomniałem ci wspomnieć, że dziele mieszkanie z braćmi- przypomniałem sobie o tym detalu ,gdy wchodziliśmy do recepcji

-Okej- wzrok dziewczyny wciąż pozostawał obojętny

Serce mi się krajało na ten widok. Kiedy moje maleństwo cierpiało, ja też cierpiałem. Była dla mnie wszystkim. Nie mogłem pozwolić, żeby chodziła taka przygnębiona.

Kiedy tylko weszliśmy do windy, postanowiłem działaś. Postawiłem wszystko na jedną kartę.

Popchnąłem delikatnie kruszynkę na ścianę windy i przylgnąłem do niej całym moim ciałem. Wodziłem nosem po linii jej włosów, po policzku, aż w końcu zjechałem na szyje. Jedną ręką obejmowałem ją w talii , a drugą gładziłem jej policzek. Złożyłem delikatny pocałunek na obojczyku dziewczyny , kiedy w końcu coś powiedziała.

-To co powiedziałeś- jej głos wydawał mi się obcy, taki chłodny- o twoich uczuciach do mnie...

-Tak, skarbie?- to było cudowne uczucie móc ją tak nazywać

-Co miałeś na myśli? Przecież my się prawie nie znamy...

Tak. To był cios w serce.

-Wiesz- odsunąłem się od niej na krok, żeby spojrzeć jej w oczy- jeżeli się kogoś kocha ,nie liczą się cyferki. Wiek, odległość czy długość znajomości nie mają znaczenia. Bo miłość to trochę chemii, fizyki, biologii, ale nie matematyki. Przy tak silnym uczuciu ,cała reszta traci znaczenie.

Ruth nic nie odpowiedziała. Jedynie spuściła głowę.

Głupi! Pewnie ją spłoszyło moje wyznanie! Dlaczego nie mogę przy niej racjonalnie myśleć! Idiota!

Spojrzałem na mój skarb, gdy wychodził z windy.

-To to piętro?- zapytała, ale wciąż uciekała spojrzeniem ode mnie

-Tak- poprowadziłem ją do mojego mieszkania, otworzyłem drzwi i puściłem pierwszą- nie wystrasz się tych dwóch pajaców...

-Kogo przepraszam bardzo?- młodszy z braci udawał ciężko urażonego

-O tym właśnie mówiłem -usłyszałem cichy śmiech mojego maleństwa- ten tu to Benjamin, a tam dalej Constantine. A to jest Ruth.

Musiałem ich formalnie sobie przedstawić, chociaż oni doskonale wiedzieli kim była przyprowadzona przeze mnie dziewczyna.

-Przecież ty jesteś ładna!- co ten gamoń wyrabiał?- dlaczego ty wykazujesz zainteresowanie moim bratem? Dziewczyno! Ratuj się póki możesz!

Już chciałem przemówić mu do rozsądku, ale razem z dziewczyną się zaśmiali.

-Widzę, pewne podobieństwo- maleńka powiększyła uśmiech- na pewno nie będę kłopotem?

-Wręcz przeciwnie! - Ben pociągnął moją mate do kuchni- lepiej powiedz co Ci przygotować do jedzenia! Mizernie wyglądasz!

Gdy odprowadziłem ich wzrokiem, zawołałem rozsądniejszego z braci.

-Muszę mieć ją na oku- wyjaśniłem, kiedy potraktował mnie karcącym spojrzeniem- są problemy z dzikimi pseudo-watahami. Od kiedy jej ojciec wyjechał, naruszają teren i chcą zdobyć Ruth jako kartę przetargową. Niby wzmocnili patrole, ale wiesz...

Piece by piece *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz