8. Telefon

2.4K 237 19
                                    

Ruth's POV

-Nie mów ,że masz łaskotki- Aaron próbował wbić mi palec w brzuch, ale zdążyłam się odsunąć

Po dwóch godzinach siedzenia w kawiarni, dopiero zauważyłam jaki ten chłopak był niewyżyty! Niby się wiercił na krześle, ale miałam taką cichą nadzieje, że po prostu chciał być bliżej mnie. Jednak on miał problem z wysiedzeniem w miejscu.

-Zostaw mnie!- traciłam powoli cierpliwość- czy ty nie potrafisz utrzymać przy sobie rąk?

-Nie kiedy ty jesteś obok- uśmiechnął się uroczo, na co moje serce zmiękło

Znowu.

-W co ty się...-urwałam, gdy złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie

Z moich oczy uleciały łzy bólu. Rany po wczorajszym spotkaniu z przyjaciółką ,nie wyglądały za dobrze.

-Co jest?- od razu spoważniał i zaczął skanować mnie uważnie spojrzeniem- Co się stało.

Spuściłam wzrok. Nie potrafiłam spojrzeć w te jego piękne niebieskie oczy. To co wczoraj zrobiłam, napawało mnie wstydem i poczuciem winy. Miałam wrażenie ,jakby rany, które sobie wyrządziłam, bolały również jego. Jednak to było tylko bezpodstawne wrażenie. Mimo, że pisaliśmy, to był zupełnie obcy człowiek.

Nie wychwyciłam momentu, kiedy chłopak obkręcił mój nadgarstek i odsunął materiał, który najwyraźniej mu wadził. Przejechał wzrokiem po jeszcze świeżych ranach. Chciałam wyrwać dłoń z jego mocnego uścisku, na co jeszcze go wzmocnił.

-Co to ma być do kurwy nędzy?!- zadrżałam pod jego głosem

-Nic- tak bardzo chciałam zapaść się pod ziemię

-Nic?! Czy ty to uważasz za nic?!- wskazał brodą na przyczynę całego zamieszania- Kurwa

Odwrócił się do mnie tyłem, dzięki czemu w końcu, oswobodziłam się z tego żelaznego uścisku.

Znów poczułam ukłucie w sercu. A dlaczego? Bo znowu zawiodłam. Nie tylko samą siebie.

Wzdrygnęłam się na dźwięk obijanego metalu. Aaron właśnie rozwalał kosz na śmieci, a ja stałam jak słup soli nie wiedząc co robić.

-Dlaczego- w końcu odwrócił się z moją stronę- kruszynko, dlaczego to zrobiłaś?

Ukłucie w sercu, wzmocniło na sile.

-Nie ważne- nawet nie pozwolił mi się odezwać- nie rób tak więcej.

Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i objął ramionami. Czując jego ciepło, łzy same opuszczały moje oczy. Zaczęłam się trząść, na co chłopak od razu zareagował. Gładził delikatnie moje włosy i ramiona, szepcąc uspakajające słowa.

Widziałam jak mijający nas ludzie dziwnie spoglądali na naszą dwójkę. Ale co w nas takie nietypowego? Przecież to codzienny widok. Dziewczyna płacze wtulona , w sumie, w obcego chłopaka , który chwilę wcześniej zdemolował kosz na śmieci. Normalka.

Kiedy łzy przestały lać się po moich policzkach, a ja zaczęłam łapać ,trochę, spokojniej oddech, Aaron odsunął mnie od siebie na odległość swojego ramienia.

-Już lepiej, maleństwo?- chłopak nadal gładził moje ramię

-Tak- wychlipałam - ja chyba już pójdę...

-Odprowadzę cię- nawet nie zwrócił uwagi na moje protesty

Szliśmy w ciszy. Nie potrafiłam ponownie na niego spojrzeć. W jednej chwili, dowiedział się o mnie więcej, niż większość znajomych przez kilka lat. A może właśnie o to chodziło? Że tak naprawdę to nie byli moi znajomi?Może to byli po prostu ludzie, którzy mnie otaczali?

Piece by piece *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz