Chłopaki

761 45 6
                                    

Cincinnati

Wieczorem na ulicach miasta było tu sporo ludzi. Kiedy całą czwórką podążali chodnikiem, a lekki wiatr delikatnie rozwiewał ich długie płaszcze czuli na sobie spojrzenia kobiet pełne pożądania i zachwytu. Emmett uśmiechnął się promiennie do jednej z mijających ich kobiet, a ta stanęła jak zamrożona patrząc za nimi jakby zobaczyła anioła.- Mógłbyś mniej zwracać na siebie uwagę bracie?-zapytał jak zwykle poważnie Edward. Em spojrzał na niego wymownie.- A ty myślisz, że one patrzą tylko na mnie stary?-zapytał retorycznie, a Edward westchnął- Dlatego wolę prowincjonalne dziury, a nie wielkie miasta. Tam przynajmniej nikt się na nas tak nie gapił- powiedział. - Tak myślisz?-zapytał drwiąco Jackob.

Edward spojrzał na niego z góry i westchnął- Żebyś ty nie był mężem mojej córki to...- uciął, a Jake jak to on podjął temat- To co?- zapytał- To już byś wisiał na mojej ścianie jako trofeum- powiedział spokojnie Ed. Emmett zaśmiał się cicho.-Grozisz mi pijawko?-zapytał podnosząc głos.- Chcesz, żebym zaczął psie?-warknął Edward doskakując do niego i patrząc głęboko w oczy.- Panowie zachowujcie minimum człowieczeństwa. Wszyscy ludzie na was patrzą, więc powstrzymajcie się od oryginalnych wyzwisk- zwrócił im uwagę Jasper. Edward odepchnął Jackoba i poprawił swój płaszcz udając, że nic się właśnie nie wydarzyło. Ruszyli powoli chodnikiem.- To nie sprawiedliwe- warknął Ed, gdy dochodzili już do domu Carlisla. - Co znowu?-zapytał z jękiem Emmett- On wyzywa mnie w myślach- powiedział z pretensjami.- Weźcie się ogarnijcie i pamiętajcie po co tu przyjechaliśmy- warknął gniewnie Jasper.- Wchodzimy do domu i robimy wszystko, by Carlisle zgodził się nam zwierzyć i miejmy nadzieję, że dziewczyny przyjadą z Esme- objaśnił Jazz. We czwórkę weszli do domu i z zaskoczeniem patrzeli na walające się wokół butelki.- Okey... tego się nie spodziewałem- powiedział poważnie Edward.

Poszukiwania Carlisla zakończyły się na sypialni. Siedział w kącie. Kiedy otworzyli drzwi syknął. Jasper odsunął od drzwi Jackoba- Znam to uczucie i lepiej, żebyś tam nie wchodził bracie- powiedział i sam wsunął się do pokoju zatrzaskując drzwi. Rozległ się huk i trzask przypominający walkę. - Jasper wszystko gra?-zapytał głośno Emmett- Możecie wejść- powiedział i Emmett od tak wyłamał zamek wychodząc wraz z resztą do pomieszczenia. Jasper trzymał Carlisla w dziwnym, ale żelaznym uścisku.- Carlisle?-odezwał się spokojnie Edward.- Nie pozna Cię, jest zbyt długo na głodzie- powiedział poważnie Jasper.- Co teraz?-zapytał Jackob.- Edward i Emmett lecą na polowanie i przynoszą tu świeżą zwierzynę, a potem się zobaczy- objaśnił Jazz i dwa wampiry wyruszyły poza granice miasta. - Jak wniosą do domu zabite zwierzęta, by nikt tego nie zobaczył?-zapytał Jackob. - Tak samo jak Rosalie biegła przez miasto z niedźwiadkiem, czyli szybko- wyjaśnił i faktycznie chłopaki dostarczyli zdobycz dla ojca. Ten rzucił się na świeżą krew jak dzika bestia. Kiedy osuszył cztery pumy odzyskał odrobinę opanowania.-Chłopcy? Co wy tu robicie? Co się... o - odparł patrząc na swoje odbicie w lustrze i na martwe ciała zwierząt przed sobą- Idźcie po więcej- poinstruował Jasper, a ci znów wybiegli bez słowa dyskusji. Jasper miał doświadczenie, więc dobrze wiedział co robić.

Kiedy doprowadzili Carlisla do porządku Emmett dostał smsa. Odczytał go i wraz z Edwardem uśmiechnęli się promiennie.- Co jest?-zapytał Jackob- Esme i dziewczyny tu jadą- powiedział Em. Jackob rozejrzał się po pomieszczeniu i spojrzał na resztę domu wychylając za drzwi.- O fuck!- krzyknął- Jackob?!-zwrócił mu uwagę Edward.- No wiem...- powiedział po chwili czytając mu w myślach-Trzeba tu posprzątać- powiedział poważnie i od razu zabrali się do pracy.- Carlisle ty pod prysznic i to już, Emmett rozpal ognisko za domem, trzeba się pozbyć zwłok i połamanych mebli- rozkazał Jazz i wszyscy zajęli się swoimi zadaniami. Dom miał lśnić i kropka.

CZAT RODZINNY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz