Rozdział 5

87 13 0
                                    



Harry jest kilka sekund od tego, by włączyć kolejny odcinek Wodogrzmotów Małych, kiedy rozbrzmiewa dźwięk dzwonka do drzwi. Wzdycha, wiedząc, że jest sam w domu, więc musi sprawdzić, kto dobija się do drzwi. Myśli o tym, by udać, że nie ma go w domu, ale to by było niegrzeczne. Więc podchodzi do drzwi wejściowych i otwiera je bez patrzenia na to, kto to jest.

„L-Louis?" Co do kurwy? Naturalnie, Louis Tomlinson patrzy niecierpliwie na niego, stojąc w drzwiach. Harry nie może nic z tym zrobić, ale czuje, jak zapiera mu dech w piersiach. Po tygodniu unikania go, spotkanie go osobiście jak uderzenie w twarz, jego piękno, coś, czego Harry naprawdę nie umie ubrać w słowa.

„Hej. Mogę wejść?" Louis wygląda, jakby płakał. Jego twarz jest nieco opuchnięta, a oczy przybrały zupełnie nowy odcień niebieskiego. Skina głową, odsuwając się na bok, by chłopak mógł wejść do środka.

To dziwne mieć Louisa w swoim domu. Oczywiście, myślał o tym niezliczoną ilość razy. Ale posiadanie go tutaj to zbyt dużo do przyswojenia. Fakt, że oboje nic nie mówią jest kolejnym negatywnym punktem w tym scenariuszu. Kiedy wyobrażał sobie ten moment, Louis byłby tu, poznając jego rodziców, kiedy jego chłop – przerywa sobie. To nie czas i miejsce, by myśleć o czymś tak urojonym jak to. Po za tym, Louis wciąż ma spuszczony wzrok i nic nie mówi.

„Uh, chodźmy do salonu?" pyta. Czemu, kurwa, zadaje pytanie? To jego dom, do jasnej cholery. Wciąż czeka na skinięcie Louisa.

Siada na kanapie, a Louis po przeciwnej stronie.

Po, jakby się wydawało godzinach, Louis patrzy na niego. „Mogę ci zadać pytanie?" jego głos brzmi słabo.

„Jasne." Harry'emu naprawdę nie udaje się brzmieć nonszalancko.

„Unikasz mnie?", wygląda na ustępliwego. I kurwa, kurwa, kurwa. Świetna droga, Styles. Czuje się nieważny, oczywiście cała jego krew spłynęła z jego twarzy.

„Nie." Odpowiada. To lub powiedz mu, że się w nim zakochałeś i udajesz, że twoje serce w ogóle nie jest złamane ponieważ nigdy nie poczuje tego samego, myśli. Louis skina głową, patrząc na swoje dłonie.

„Okej. Wszystko w porządku?" ponownie patrzy w oczy Harry'ego i karci się za to poczucie nieznacznej nadziej. To tylko spojrzenie, weź się w garść Harry.

„Tak, mam się dobrze. Tylko, no wiesz, jest dużo rzeczy do zrobienia i... tak." Kłamie. Wie, że Louis przeszywa go na wylot.

„Tak, rozumiem." Louis ponownie patrzy w dół. Harry nigdy wcześniej nie widział tak cichego Louisa. Stara się odwrócić wzrok, naprawdę. Ale jest taki niesamowity. „Wiesz, że tu jestem, prawda? Gdybyś czegokolwiek potrzebował." W zasadzie Louis mówi to do swoich kolan. Tylko raz patrzy na Harry'ego.

„Tak, dziękuję." Harry czuje, jakby każde wypowiedziane przez niego słowo było nożem i przebijało jego klatkę piersiową.

Widzi, jak łzy spływają po policzku Louisa i zanim może zrobić coś głupiego jak starcie ich, słyszy jak jego mama otwiera frontowe drzwi. Louis wygląda na przerażonego, szybko wycierając policzki.

Anne wchodzi do salonu. „Oh, nie wiedziałam, że tu jesteś, Haz!" uśmiecha się do niego, na co przenosi swój wzrok z Louisa na mamę. „Lou! Ty też tu jesteś! Witaj, kochanie."

Louis podnosi się i przytula ją. „Dzień dobry, Anne, przepraszam, że nie ostrzegłem, że przyjdę." Raczy ją małym uśmiechem. I tak, Harry jest pewny, że krwawi z powodu ilości bólu, który teraz odczuwa.

„To w porządku, skarbie, zostaniesz na obiad?" patrzy na niego, gdy ten chowa ręce do kieszeni.

„Nie, dziękuję. Przyszedłem tu, by zamienić słówko z Harrym. W zasadzie to miałem już wychodzić." Wzrusza ramionami. Harry czuje kolejny nóż, tym razem na jego sercu. To nie tak, że nie spodziewał się, że Louis przyjdzie ani nie myślał, że zostanie. Ale wiedzenie, że właśnie wychodzi, boli jak cholera.

„Oh, okej, zostawię was samych." Uśmiecha się ponownie do Louisa i idzie na górę.

„Uh, Ja –"

„Możesz –" mówią w tym samym czasie.

„Ty pierwszy." Odpowiada Harry.

„Możesz otworzyć mi drzwi?" Louis unika jego wzroku.

„Tak, pewnie." Więc Harry idzie z nim do drzwi wejściowych, otwierając je.

„Dzięki." Mówi Louis, kiedy stawia krok. „Do zobaczenia." Przez chwilę wpatrują się w siebie, kiedy Louis ociąga się, by przekroczyć próg. Następnie wzrusza ramionami, skina głową i odchodzi. Harry odprowadza go wzrokiem do momentu, kiedy znika z pola widzenia, a gdy tylko zamyka za sobą drzwi, zaczyna płakać

***

Jestem pewna, że jeśli ktokolwiek czyta ten fanfik, zabije mnie za tak długą przerwę, ha. Moje usprawiedliwienie? Brak czasu i lenistwo. Nie mam pojęcia, kiedy dodam następny rozdział, ponieważ nauka, kolokwia i sesja no i brak chęci, ale ponieważ rozdzialik jest króciutki to postaram się dodać go może nawet i jutro, a jeśli nie to na pewno w 

Yellow (look at the stars) //Larry tłumaczenie//Where stories live. Discover now