Kręciliśmy się około godziny po ciemnych ulicach, nie chcąc wracać do domów w takim stanie.
- Co myślicie o tym całym Flashu? - spytał ospale Ra Ra.
- Dziwny jakiś... - odparł ledwo żywy Boo.
- A ta jego kredka to jakaś lipa - dodałem.
Powieki ciążyły mi niemiłosiernie. Jedyną rzeczą powstrzymującą mnie przed zaśnięciem oparty o jakąś ścianę w bocznej uliczce, była wizja obudzenia się tam nad ranem.
- Dobra chłopaki, ja spadam - Boo objął nas ramionami, poklepał po plecach i oddalił się w stronę swojego mieszkania. Idąc ramię w ramię z Ra Ra zbliżaliśmy się powoli do mojej kamienicy. Tuż przed budynkiem odwróciłem się do kolegi.
- Co sobie myślisz? - spytałem.
- O czym, Dizzee? - Zmarszczył brwi nie rozumiejąc.
- O mnie - wytłumaczyłem rozkładając ręce, jakby to było oczywiste.
- Lubię cię. Jesteś cholernie utalentowany - odparł kolega szczerze. Z pewnością nie usłyszałbym tego od niego, gdybyśmy nie byli teraz na haju. - Robisz pięęękne graffiti, tylko ten białas... - chwycił mnie za ramiona, spojrzał głęboko w oczy i ściągnął brwi.
- Thor?
- Aha. Mam wrażenie, że wolisz go ode mnie. Od nas wszystkich. Niby jesteś z nami, ale jakiś taki nieobecny - wyznał ze smutkiem, patrząc mi w oczy.
Pokręciłem powoli na boki głową, która zdawała się być za ciężka by utrzymać ją w pionie.
- Przyznaj Dizz, lubisz go bardziej.
- Nie... To co jest między mną a nim, to coś, czego wy byście nigdy nie zrozumieli.
Ra Ra niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno.
- Wiem Dizzee, wiem - kolega pogłaskał mnie po plecach. - Ty zawsze byłeś inny.
Otworzyłem szerzej oczy. Dym powoli ulatniał mi się z głowy, ale koledze chyba ciut wolniej.
Czułem, że jeżeli przez jeszcze choćby chwilę tak sobie postoimy, to zaśniemy na stojąco. Poklepałem więc kolegę po plecach i wysunąłem się z jego objęć.
- Do jutra Ra Ra - pożegnałem się.
- Do zobaczenia Dizz - odpowiedział z uśmiechem i oddalił się powolnym krokiem, znikając w mroku ciemnej ulicy.
Po wejściu do mieszkania przeżyłem szok. Rodzice zamiast naskoczyć na mnie z krzykiem, a tego właśnie się po nich spodziewałem, przywitali mnie smaczną kolacją. Usiedliśmy razem do stołu i zjedliśmy ją wspólnie. I choć mama nie jest najlepszą kucharką, to tym razem się postarała. Zrobiła na prawdę przyzwoite naleśniki.
- Marcus, bardzo przepraszamy cię za nasze agresywne wobec ciebie zachowanie. Mieliśmy z mamą problemy i mocno się to na tobie odbiło - wyznał z żalem ojciec.
Pokiwałem głową przeżuwając nieco gumiaste ciasto naleśnika.
- Musisz nam jednak obiecać, że przestaniesz nocować poza domem. Nie masz jeszcze nawet 17 lat. Mama i ja zamartwiamy się na śmierć, gdy nie wiemy co się z tobą dzieje. Przecież dobrze wiesz, że ulice Bronxu nocą to nie jest odpowiednie miejsce dla dzieci.
Znów pokiwałem głową. Miał oczywiście rację.
- Dobrze, mogę wracać do domu przed 12. Zgoda?
CZYTASZ
Alien in the opera
RomanceOpowiadanie pokazuje Nowym Jorku i realia życia w nim w latach 70-tych. Oparte na serialu The Get Down Netflix. Nie oglądałam dokładnie więc będą niezgodności, zamierzone czy też nie... Główna postać to czarnoskóry chłopak, uczący się w liceum. Cho...