3. Jedno spełnione marzenie?

99 8 1
                                    

Minął tydzień od spotkania Thora w tunelu. Nie zjawił się następnego wieczoru, a ja nie wiedziałem gdzie go szukać. Próbowałem więc wmówić sobie, że pewnie wrócił do SoHo, lub w inne lepsze miejsce. A tego życzyłem mu z całego serca.

Jednak idąc szkolnym korytarzem, lub ulicą oglądałem się za każdym blondynem. Słyszałem w głowie jego głos mówiący "genialne", "przyjdź kiedyś do klubu", "powiedz, że jesteś ode mnie". Doprowadzało mnie to do szaleństwa. Przez pierwszych kilka dni udawało mi się, może nie do końca skutecznie, ale jednak, odpędzać wspomnienia o nim. Nadeszła jednak chwila słabości. Projektując nowy wzór przy biurku, odpłynąłem w krainę fantazji. Zobaczyłem pod powiekami jego uśmiechnięte, życzliwie usta, duże, wpatrujące się we mnie oczy, silne dłonie na moich ramionach. Otworzyłem oczy, bojąc się, co moja wyobraźnia mogłaby sobie dopowiedzieć.

Spojrzałem na skończony projekt, zastanawiając się, gdzie mógłbym go wykonać. Szczerze mówiąc, cała moja wena twórcza od tygodnia gdzieś mi się zapodziała. Tunel, tunel, tunel. Taa, niech będzie tunel. Nie miałem ochoty iść tam bez Thora, ale w mieszkaniu pozostać też nie mogłem. Więc z dwojga złego... wiadomo.

Jednak po drodze natknąłem się na wagon pociągu towarowego, stojący bezczynnie. Chyba nie dawno tu trafił, bo był jeszcze czyściutki. Wyjąłem notes i przymierzyłem w powietrzu, gdzie wzór najlepiej by wyglądał.

Jakieś pół godziny później usłyszałem zbliżające się odgłosy szczekania psów. W panice zgarnąłem farby do torby i popędziłem do tunelu, bo miałem nadzieję się tam ukryć. Gliniarze nie często pojawiali się w tej okolicy, więc nieźle mnie wystraszyli.

- Stać, w imieniu prawa! - krzyczeli za mną mężczyźni. Pochłonęła mnie czerń tunelu. Zanim oczy przyzwyczaiły się do zupełnej ciemności, zdążyłem potknąć się kilka razy o tory. Coraz głośniej słyszałem szczekanie psów i krzyki gliniarzy.

- Złap mnie za rękę! - usłyszałem, gdzieś z przodu znajomy głos. Z ciemności wyłoniła się ręka, która wciągnęła mnie w boczny, ciasny szyb. Oparłem się o zimną ścianę i oddychałem szybko.

- Poszli? - spytałem po chwili Thora, który wychylał się, zaglądając do głównego szybu.

- Chyba tak. - Przywarł plecami do ściany, tuż obok mnie. Jego oddech również był przyspieszony.

- Przepraszam, że nie pojawiłem się we wtorek. - Spuścił głowę i nic nie dodał, więc się nie dopytywałem.

- Malowałeś?

- Niedaleko. Usłyszałem krzyki i się tu ukryłem. Potem zobaczyłem, że to ty od nich uciekasz, to cię zgarnąłem.

- Dzięki.

Blondyn uśmiechnął delikatnie.

- My, bracia grafficiarze, musimy trzymać się razem, w tych trudnych czasach. I wolałbym nie patrzeć, jak ucztują na tobie wściekłe psy gliniarzy.

- Na serio?

- Ta, na serio - odpowiedział z przekonaniem.

Pomachał mi dłonią przed oczami. Zorientowałem się, że wpatruję się w niego jak w obrazek, więc zamrugałem i odwróciłem wzrok.

- Pytałem, czy jutro przyjdziesz?

- Nie wiem, ostatnio jest ich tu coraz więcej. Robi się niebezpiecznie...

- No weź. Jest ryzyko... No dokończ Dizzee - uderzył mnie lekko pięścią w ramię.

- Jest więzienie.

- Ale z ciebie pesymista - naburmuszył się.

- Tylko realista.

- A myślałem, że jesteś marzycielem, jak ja - popatrzył na mnie wyzywająco.

Alien in the operaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz