Dziś mieliśmy dać spory i ważny występ. Już trzeci w tym miesiącu w Les Inferno. Nie podobało się to Cadillacowi. To starszy, przyrodni brat Shaolina. Jest on właścicielem klubu i wielkim fanem disco. A tak się składa, że albo lubisz disco, albo get down. Bycie w fanklubie disco sprawia, że nienawidzisz get down. I na odwrót. Wszyscy dobrze wiedzieli, że nasza muzyka wypiera powoli przestarzałe Bee Gees. Ale musiał przyznać, że zarabiał na nas kupę kasy. No i my też oczywiście.
Ubrani w czerwone stroje z uśmiechami na twarzach, obejmowaliśmy się wszyscy w kręgu. Shao przekrzykiwał tłum widzów, determinując nas przed wejściem na scenę.
Występ się rozpoczął, a ludzie ucichli, nasłuchując, co mamy im do przekazania. Mój przekaz brzmiał dziś:
if hardship got you down - get up
That job you wanted shot you down - get up
Labeled you a problem child - get up
Tag your name - get up, Bomb walls - get up
Im a frustrated artist, blow me - get up
Michelangelo ain't got shit on me - get up
In the house Buch, Kase and Dondi - get up
Blade, Lee, Chain 3 and Comet - get up
Phase 2 - get up, Hey you - get up
Everything that we dreamed came true - get up
Mitch and Noc 167 - get up, Iz the Wiz and it's just gets better - get up
Lady pink - get up, stay high - get up
Team and Tracy 168 - get up
The mayor considers me nobody, Ed Koch'll know my name
When the trains roll by him
Włożyłem w ten fragment całe serce i duszę. Wspomniałem o kilku liczących się dla mnie grafficiarzy i tekściarzy, do których miałem wielki szacunek. Na koniec pokazałem do nieba środkowy palec. To dla ciebie Koch.
Poziom hałasu, jaki robił tłum, był tak wysoki, że musieliśmy w drugiej połowie dać głośniki na maxa. A nawet to na niewiele się zdało. Od wykrzykiwania kolejnych wersów mieliśmy pozdzierane gardła. Ale co tam. Zarobimy tyle, że wystarczy nam na porządne wakacje.
Staliśmy kłaniając się teatralnie i ściskając nawzajem. Wtedy zobaczyłem wyciągniętego w moją stronę skręta, z którego unosił się gęsty dym. Pełen entuzjazmu, bez wahania wziąłem go od dziewczyny i mocno się zaciągnąłem. To. Było. Zioło. I to nie byle jakie zioło. Najbardziej intensywne jakie w życiu paliłem. Może nawet zbyt intensywne. Zamrugałem powoli oczami i spojrzałem na wszystko i wszystkich na wpół przytomnym wzrokiem. Miałem wrażenie, że moje serce bije o wiele za wolno.
Spojrzałem znów na dziewczynę, która dała mi skręta. Jej twarz była dziwnie znajoma. Zmrużyłem oczy. Widziałem jak uśmiecha się tajemniczo, a następnie znika w tłumie. Coraz trudniej było mi brać oddechy. Jakby płuca nie działały tak, jak powinny. Zakręciło mi się w głowie. Czemu ja muszę mieć takiego pecha do narkotyków? Mikrofon wypadł mi z dłoni i uderzył o ziemię, wydając przy tym stłumiony krzykami ludzi pisk.
Wydawało mi się przez chwilę, że gdzieś na tyłach zobaczyłem jakąś blond - włosą postać. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że był nią Thor. Przeszedłem kilka kroków w jego stronę, ale nogi się pode mną załamały. Obraz zamienił się w jedną czarną plamę, a powieki opadły ospale na oczy.
CZYTASZ
Alien in the opera
RomanceOpowiadanie pokazuje Nowym Jorku i realia życia w nim w latach 70-tych. Oparte na serialu The Get Down Netflix. Nie oglądałam dokładnie więc będą niezgodności, zamierzone czy też nie... Główna postać to czarnoskóry chłopak, uczący się w liceum. Cho...