STEFAN
Czekałem pod skocznią trzymając kciuki za Michaela. Po skoku, z którego widziałem, że jest zadowolony, podszedł do mnie i Thomasa. Ruszyłem za nim do domku, przed wejściem zatrzymał mnie Thomas.
- 5 minut.
- Dzięki - wszedłem do środka. - Mamy 5 minut - zamknąłem drzwi.
- Tylko?
- Tyle udało mi się wytargować, ale... - przerwałem, bo mnie pocałował. Michi pchnął mnie lekko na podłużny stół, na którym leżały jego narty. Usiadłem na nim, a blondyn stanął między moimi nogami. - Czas nam się kończy - muskałem ustami jego szyję i zrobiłem mu malinkę.
- Ile ty masz lat?
- 24 - odparłem. Michael zrobił dwa kroki do tyłu i usiadł na ławce.
Do domku wszedł Gregor, uśmiechnął się do mnie.
- Ooo... Kogo ja widzę?
- Cześć - podaliśmy sobie ręce. - Dobrze cię widzieć.
- Ciebie też, ale... Jakoś dziwnie wyglądasz... Jesteś strasznie chudy.
- Powiedział człowiek, który waży 54 kilogramy - zaśmiałem się. - Uciekam, powodzenia chłopaki- wyszedłem zostawiając ich samych.
# # #
- Gregor mnie dziś zapytał jak sobie radzisz z tym, że nie skaczesz? - rzucił Michi. Zastanawiałem się nad tym chwilę i wtuliłem się w niego mocniej.
- Nie radzę sobie - odparłem zgodnie z prawdą. - Nigdy sobie nie wybaczę tego zaniedbania.
- Jak to?
- Nasz fizjoterapeuta już wcześniej kazał mi się zgłosić do ortopedy... Ale to olałem..." Po co? Przecież dobrze się czuję." Nawet sobie nie wyobrażasz jaki jestem na siebie wściekły... Kiedy usłyszałem "rak kości"...
- Wtedy zerwałeś.
- Tak... Chciałem żebyś skupił się na karierze, ja ci byłem niepotrzebny...
- Niepotrzebny? - zerwał się. - Nie rozumiesz, że cię kocham?! Byłeś mi potrzebny, a ja tobie! Chciałem żebyś mnie dopingował. Gdybyś mi wtedy powiedział, nie pojechałbym na żadne zawody! Powinienem przy tobie być! Nawet nie wiesz jakie mam wyrzuty sumienia, że pozwoliłem ci zerwać.
- Nie mogłeś nic zrobić. To była moja decyzja... Głupia, ale była.
- Dobrze, że wiesz, że głupia.
- Więcej nic przed tobą nie ukryję.
- I tak ma być - pocałował mnie lekko.
# # #
Ostatnio zaczęło się psuć między mną i Michim. To gównie moja wina, wiem o tym, ale kocham go i nie chcę żeby to, co jest miedzy nami się skończyło.
Kłócimy się o błahostki typu kubek pozostawiony w sypialni. Po kolejnej bezsensownej awanturze trzasnąłem drzwiami. Wziąłem tylko kurtkę, na szczęście miałem w niej portfel i klucze od domu i auta. Już miałem wsiadać do samochodu, lecz stwierdziłem, że w takim stanie nie powinienem prowadzić, więc do Leny udałem się pieszo.
- Stefan? - zdziwiła się na mój widok.
- Idziemy do "Extasy"?
- Ok, tylko się przebiorę - wpuściła mnie do środka. Czekając na nią wszedłem do kuchni i otworzyłem sobie paczkę orzeszków. "Extasy" to jeden z najlepszych klubów w mieście, chodzili tam wszyscy. - Co się dzieje? - zapytała, zakładając kurtkę.