9.

416 40 0
                                    

STEFAN

Nie miałem siły się ruszyć. To nie był kac. Miałem mięśnie jak z ołowiu. Czułem, że czegoś mi brakuje, że czegoś chcę, ale nie wiedziałem czego.

Powoli usiadłem. Dochodziła czwarta rano. Wstałem nie budząc Michiego i zszedłem do kuchni, aby napić się soku.

Już wiedziałem co się dzieje.

Mój organizm domagał się amfetaminy.

Oparłem dłonie o wyspę kuchenną i spuściłem głowę, która zaczynała mnie boleć. Wziąłem kilka głębokich oddechów.

- Stef? Wszystko w porządku? - poczułem na plecach jego ciepłą dłoń.

- Już wiem dlaczego się mówi "być na głodzie" - szepnąłem.

- Bardzo źle? - pogłaskał mnie po plecach.

- Będzie gorzej... Będę rzygał - pobiegłem do łazienki i zwróciłem ostatni posiłek. Spuściłem wodę i usiadłem oparty o szafkę.

- Mogę wejść? - Michi zapytał przez drzwi.

- Tak - odparłem. Wszedł i kucnął przy mnie. Odgarnął mi włosy z czoła. - Wiedziałeś co będzie, prawda? Dlatego wróciłeś?

- Nie powinienem się wyprowadzać... Byłem na siebie wściekły... Znowu nie było mnie, kiedy powinienem być - pogłaskał mnie po twarzy.

- Jesteś teraz... Potrzebuję cię jeszcze bardziej.

- Masz w domu amfetaminę?

- Nie.

- Na pewno?

- Tak.

- Stef?

- Nie mam - zapewniłem.

- Lepiej? - znowu odgarnął mi włosy, a ja pokiwałem głową. - Powinieneś się położyć - wstał i wyciągnął do mnie rękę. Złapałem ją, a on pociągnął mnie do pionu, poszliśmy do sypialni. Gdy się położyłem, Michi zajął miejsce obok i mnie przytulił.

- Nie idziesz na trening? - zdziwiłem się.

- Jest piąta rano, skarbie - pocałował mnie w głowę. - Poza tym nie jadę na te zawody.

- Czemu?

- Bo spóźniłem się na trening... Po raz kolejny.

- Powinieneś bardziej tego pilnować - szepnąłem.

- Korki to nie moja wina - wyszeptał w moje włosy, gdy się w niego wtuliłem.

- Cieszę się, że cię mam - mruknąłem.

MICHAEL

- Cieszę się, że cię mam - wymamrotał.

- Ja też.

- Ożenisz się ze mną?

- Oczywiście... Teraz? - zapytałem, ale już nie odpowiedział, bo spał.

# # #

Siedziałem w salonie i przeglądałem portale społecznościowe. Wszędzie były zdjęcia moje i Stefana ze wczoraj. Pokręciłem głową i zamknąłem laptop i go odstawiłem, po chwili zabrzęczał mój telefon. Dostałem wiadomość od Gregora. Był to link do jeszcze jednego artykułu, znajdowały się tam jeszcze starsze zdjęcia.

Nie chciałem tego czytać.

Odłożyłem telefon obok laptopa i sięgnąłem po pilot. Zacząłem przeszukiwać internet, aby obejrzeć jakiś fajny film.

Po chwili przyszedł Stefan. Miał na sobie dres i moją bluzę. Usiadł obok i przytulił się do mnie. Siedział z głową na moim ramieniu i nogami u mnie na kolanach. Objąłem go, a on wtulił twarz w moją szyję.

- Zimno ci?

- Trochę.

- Wezmę koc.

- Nie wstawaj. Wygodnie mi - przytrzymał mnie. - I ciepło.

- Wstanę tylko po koc.

Odsunął się, sięgnąłem po okrycie z drugiej kanapy. Rozłożyłem go i usiadłem. Krafti znowu się we mnie wtulił, a ja nas przykryłem.

- Jak głowa?

- Mam wrażenie, że rozerwie mi czaszkę... To jak uczucie, że zapomniałeś o czymś naprawdę ważnym i nie wiesz co to było, i nie możesz znaleźć sobie miejsca... Do tego zaczynają mnie boleć mnie stawy...

- Damy radę... Jak zawsze, skarbie.

# # #

Stefan leżał w łóżku wijąc się z bólu. Nie wiedziałem co robić, więc zadzwoniłem do Beckera. Powiedział, że przyjedzie i zobaczy jak może pomóc.

Więc właśnie czekałem na korytarzu, aż wyjdzie z sypialni.

- Nie powinienem mu nic podawać... W takich przypadkach rzadko stosuje się leki, ale... Dam mu coś na sen. Nie zmniejszy to bólu, ale będzie mu łatwiej.

- Lepsze to niż nic.

- Tu - z torby wyjął jakieś saszetki - masz dawki. Pół zastrzyku raz na dobę. Najlepiej wieczorem... Jemu możesz powiedzieć, że to przeciwbólowe... Sama świadomość mu trochę ulży... Podałem już jeden.

- Dobrze.

- To zastrzyki domięśniowe... Najlepiej w udo lub pośladek.

Becker zostawił zastrzyki i wychodzą życzył mi wytrwałości.

# # #

Te kilka dni było trudne, lecz najgorszy dzień dopiero nadszedł.

Dochodziła 19, poszedłem do sypialni żeby dać Stefanowi zastrzyk. Leżał zwinięty w kłębek pod pościelą.

- Śpisz? - spytałem, ale nie odpowiedział. Podszedłem do łóżka, miał otwarte oczy. - Dobrze się czujesz?

- Nie chcę żebyś tu był - patrzył prosto przed siebie. - Nie chcę cię tu. Nie możesz tu być - majaczył... Chyba.

- Stef..

- Wyjdź... Zostaw mnie... To przez ciebie... Gdyby nie ty nigdy by do tego nie doszło.

Wyszedłem z sypialni. Oparłem się o zamknięte drzwi.

Niby wiem, że majaczył, ale i tak to zabolało. Bardzo. Poczułem łzę spływającą po policzku. Otarłem ją i zszedłem na dół.

Jakieś 30 minut później wpadła Lena.

- I jak? - zapytała kiedy usiedliśmy w kuchni.

- Majaczył... Chyba...

- Jednak? Miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Co mówił?

- Nie chce żebym tu był, że to wszytko moja wina - przymknąłem oczy.

- Nie wiedział co mówi.

- Wiem, ale i tak zabolało.

- Nie rozpamiętuj, on nie będzie pamiętał, że to powiedział.

- Co nie znaczy, że to nie boli.

- Wiem.

Ktoś na to czekał? 😁








Forever with you | KraftboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz