STEFAN
Nie miałem siły się ruszyć. To nie był kac. Miałem mięśnie jak z ołowiu. Czułem, że czegoś mi brakuje, że czegoś chcę, ale nie wiedziałem czego.
Powoli usiadłem. Dochodziła czwarta rano. Wstałem nie budząc Michiego i zszedłem do kuchni, aby napić się soku.
Już wiedziałem co się dzieje.
Mój organizm domagał się amfetaminy.
Oparłem dłonie o wyspę kuchenną i spuściłem głowę, która zaczynała mnie boleć. Wziąłem kilka głębokich oddechów.
- Stef? Wszystko w porządku? - poczułem na plecach jego ciepłą dłoń.
- Już wiem dlaczego się mówi "być na głodzie" - szepnąłem.
- Bardzo źle? - pogłaskał mnie po plecach.
- Będzie gorzej... Będę rzygał - pobiegłem do łazienki i zwróciłem ostatni posiłek. Spuściłem wodę i usiadłem oparty o szafkę.
- Mogę wejść? - Michi zapytał przez drzwi.
- Tak - odparłem. Wszedł i kucnął przy mnie. Odgarnął mi włosy z czoła. - Wiedziałeś co będzie, prawda? Dlatego wróciłeś?
- Nie powinienem się wyprowadzać... Byłem na siebie wściekły... Znowu nie było mnie, kiedy powinienem być - pogłaskał mnie po twarzy.
- Jesteś teraz... Potrzebuję cię jeszcze bardziej.
- Masz w domu amfetaminę?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak.
- Stef?
- Nie mam - zapewniłem.
- Lepiej? - znowu odgarnął mi włosy, a ja pokiwałem głową. - Powinieneś się położyć - wstał i wyciągnął do mnie rękę. Złapałem ją, a on pociągnął mnie do pionu, poszliśmy do sypialni. Gdy się położyłem, Michi zajął miejsce obok i mnie przytulił.
- Nie idziesz na trening? - zdziwiłem się.
- Jest piąta rano, skarbie - pocałował mnie w głowę. - Poza tym nie jadę na te zawody.
- Czemu?
- Bo spóźniłem się na trening... Po raz kolejny.
- Powinieneś bardziej tego pilnować - szepnąłem.
- Korki to nie moja wina - wyszeptał w moje włosy, gdy się w niego wtuliłem.
- Cieszę się, że cię mam - mruknąłem.
MICHAEL
- Cieszę się, że cię mam - wymamrotał.
- Ja też.
- Ożenisz się ze mną?
- Oczywiście... Teraz? - zapytałem, ale już nie odpowiedział, bo spał.
# # #
Siedziałem w salonie i przeglądałem portale społecznościowe. Wszędzie były zdjęcia moje i Stefana ze wczoraj. Pokręciłem głową i zamknąłem laptop i go odstawiłem, po chwili zabrzęczał mój telefon. Dostałem wiadomość od Gregora. Był to link do jeszcze jednego artykułu, znajdowały się tam jeszcze starsze zdjęcia.
Nie chciałem tego czytać.
Odłożyłem telefon obok laptopa i sięgnąłem po pilot. Zacząłem przeszukiwać internet, aby obejrzeć jakiś fajny film.
Po chwili przyszedł Stefan. Miał na sobie dres i moją bluzę. Usiadł obok i przytulił się do mnie. Siedział z głową na moim ramieniu i nogami u mnie na kolanach. Objąłem go, a on wtulił twarz w moją szyję.
- Zimno ci?
- Trochę.
- Wezmę koc.
- Nie wstawaj. Wygodnie mi - przytrzymał mnie. - I ciepło.
- Wstanę tylko po koc.
Odsunął się, sięgnąłem po okrycie z drugiej kanapy. Rozłożyłem go i usiadłem. Krafti znowu się we mnie wtulił, a ja nas przykryłem.
- Jak głowa?
- Mam wrażenie, że rozerwie mi czaszkę... To jak uczucie, że zapomniałeś o czymś naprawdę ważnym i nie wiesz co to było, i nie możesz znaleźć sobie miejsca... Do tego zaczynają mnie boleć mnie stawy...
- Damy radę... Jak zawsze, skarbie.
# # #
Stefan leżał w łóżku wijąc się z bólu. Nie wiedziałem co robić, więc zadzwoniłem do Beckera. Powiedział, że przyjedzie i zobaczy jak może pomóc.
Więc właśnie czekałem na korytarzu, aż wyjdzie z sypialni.
- Nie powinienem mu nic podawać... W takich przypadkach rzadko stosuje się leki, ale... Dam mu coś na sen. Nie zmniejszy to bólu, ale będzie mu łatwiej.
- Lepsze to niż nic.
- Tu - z torby wyjął jakieś saszetki - masz dawki. Pół zastrzyku raz na dobę. Najlepiej wieczorem... Jemu możesz powiedzieć, że to przeciwbólowe... Sama świadomość mu trochę ulży... Podałem już jeden.
- Dobrze.
- To zastrzyki domięśniowe... Najlepiej w udo lub pośladek.
Becker zostawił zastrzyki i wychodzą życzył mi wytrwałości.
# # #
Te kilka dni było trudne, lecz najgorszy dzień dopiero nadszedł.
Dochodziła 19, poszedłem do sypialni żeby dać Stefanowi zastrzyk. Leżał zwinięty w kłębek pod pościelą.
- Śpisz? - spytałem, ale nie odpowiedział. Podszedłem do łóżka, miał otwarte oczy. - Dobrze się czujesz?
- Nie chcę żebyś tu był - patrzył prosto przed siebie. - Nie chcę cię tu. Nie możesz tu być - majaczył... Chyba.
- Stef..
- Wyjdź... Zostaw mnie... To przez ciebie... Gdyby nie ty nigdy by do tego nie doszło.
Wyszedłem z sypialni. Oparłem się o zamknięte drzwi.
Niby wiem, że majaczył, ale i tak to zabolało. Bardzo. Poczułem łzę spływającą po policzku. Otarłem ją i zszedłem na dół.
Jakieś 30 minut później wpadła Lena.
- I jak? - zapytała kiedy usiedliśmy w kuchni.
- Majaczył... Chyba...
- Jednak? Miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Co mówił?
- Nie chce żebym tu był, że to wszytko moja wina - przymknąłem oczy.
- Nie wiedział co mówi.
- Wiem, ale i tak zabolało.
- Nie rozpamiętuj, on nie będzie pamiętał, że to powiedział.
- Co nie znaczy, że to nie boli.
- Wiem.
Ktoś na to czekał? 😁