8.

480 36 1
                                    

MICHAEL

Leżąc w łóżku myślałem tylko o tym, że jest po drugiej stronie korytarza. Zerknąłem na zegarek.

03:17

Nie powinienem go budzić.

Wstałem z łóżka i wyszedłem z gościnnego w tym samym momencie, co Stefan z sypialni. Spotkaliśmy się wzrokiem.

- I kto nie wytrzymał? - spytał, opierając się o drzwi i patrząc na mnie.

- Ok, przyznaję się, szedłem do Ciebie.

- A ja do ciebie - podszedł na środek korytarza.

- Mówiłem - zbliżyłem się do niego.

- Przymknij się - rzucił, a ja go pocałowałem, oparłem o ścianę przy drzwiach sypialni, a on przyciągnął mnie bliżej do siebie.

# # #

Gdy obudziłem się była 09:27. Zerwałem się z łóżka budząc przy tym Stefana. Znalazłem swoje ciuchy i szybko zacząłem się ubierać.

- Co ty robisz? - zapytał stając w drzwiach pokoju gościnnego.

- Mam trening za trzy minuty. - Zapinałem koszulę. - Gdzie mój telefon?

- W salonie.

- Ok - minąłem go i zbiegłem po schodach, oczywiście się poślizgnąłem. - Mam!

- To dobrze - odparł zatrzymując się na najniższym stopniu schodów.

- Muszę iść - pocałowałem go.

- Widzimy się później?

- Jasne. Zadzwonię po treningu - obiecałem i wyszedłem.

Trener oczywiście wściekł się za to spóźnienie, przez co musiałem pauzować w następny weekend.

Byłem zły na tą całą sytuację, bo cholernie zależało mi na wyjeździe na następny konkurs.

Gdy po treningu przebieraliśmy się w szatni, usłyszałem Manu.

- Idziemy wieczorem na pizzę? Całą paczką?

- Pogadam ze Stefanem. Ale raczej idziemy.

- Raczej? - dopytał Greg.

- Zobaczymy jak Stef się będzie czuł.

- Znowu coś nie tak? - chciał wiedzieć, dobrze, że Lena nic mu nie mówiła.

- Odstawił leki i może być osłabiony, nic poważnego.

- Czyli będziecie - oznajmił Manu. - Tam gdzie, zawsze o 20.

- Dobra. Na razie - wyszedłem z szatni i zadzwoniłem do Stefana. - Cześć.

- Hej, jak tam? - rzucił zasapany.

- Co robisz?

- Jestem na bieżni.

- Wychodzimy wieczorem - wsiadłem do samochodu. - Idziemy całą paczką na pizzę. Tam, gdzie zawsze - odpaliłem silnik.

- O której?

- O 20 - machnąłem chłopakom, którzy wychodzili z budynku. - Idziemy, co?

- Jasne, co to w ogóle za pytanie?

- Tak się tylko upewniałem. Niedługo będę.

- Czekam, pa.

- Hej - rozłączyłem się.

Gdy byłem już na naszej ulicy, zobaczyłem radiowóz i policjantkę, która macha mi lizakiem. Zjechałem na bok i uchyliłem okno.

- Dzień dobry pani aspirant.

Forever with you | KraftboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz