12

558 16 0
                                    

*POV Han*
Promienie słońca wpadły do pomieszczenia rozświetlając je. W pewnej chwili nie wiedziałem, co się stało i gdzie jestem. Jednak szybko załapałem i ubrany oraz umyty poszedłem na śniadanie. Wszyscy już siedzieli przy stole czekając na spóźnialskich. Brakowało jeszcze jednej osoby. Usiadłem koło Roma, który uśmiechnął się do mnie i zaczął ruszać zabawnie brwiami. Przewróciłem oczami, na co pozostali się zaśmiali pod nosem. Cały Rom. Mógłby podrywać wszystkich i wszystko, aby tylko być zadowolonym. Ale i tak każdy wie, że jego celem numer 1 zawsze będzie idealna laska. Może ją kiedyś znajdzie. Nagle usłyszałem stukot obcasów i zza rogu wybiegła Rose. Miała rozczochrane włosy a jej uśmiech był niepewnym. Wyglądała na trochę nieogarniętą i speszoną.
- Przepraszam. - Oznajmiła skromnie i usiadła koło mnie gdyż tylko tam było wolne miejsce. Można było wyczuć napięcie, które było między nami. Przypomniałem sobie słowa Mii. Muszę z nią pogadać! Bez zastanowienia wziąłem pierwszy kawałek jedzenia układając sobie w głowie plan. Zapomniałem jednak o obowiązujących regułach. Jednak szybko zostałem sprowadzony na ziemię.
- A modlitwa?- Na sali rozległ się jej delikatny głosik. Czułem się obserwowany przez wszystkich zgromadzonych. Poprawiłem się na stojąco i splotłem palce u dłoni. Zacząłem układać sobie w głowie, co mam powiedzieć i co najważniejsze zrobię. Miałem szalony pomysł. Ale i tak nie aż tak szalony jak podróż na inny kontynent do Niej.
- Myślę, że dobrym pomysłem, byłoby abyś usiadł. Jeszcze ze stresu nam odlecisz. - Rose znowu zabrała głos. Uśmiechała się delikatnie a można było zauważyć rozbawienie i szczęście w jej oczach. Tą jej dawną dziecięcą fascynację. Zrobiłem tak jak powiedziała i chwyciliśmy się wszyscy za dłonie sąsiadów.
- Dziękuje ci Boże za ten posiłek, za ludzi, którzy mnie otaczają, szybkie wozy i za odwagę, dzięki której to zrobię. - To była tylko chwila natchnienia. Wstałem podnosząc gwałtownie dziewczynę do góry. Chwyciłem ja w pasie i pocałowałem. Przeszedł przez jej ciało dreszcz podniecenia, zresztą tak mi się wydaje. Przycisnąłem ja mocniej do siebie. Chciałem, aby mi mową ciała wyznała wszystko, co czuje. Bo słowa są puste. Można wyznawać komuś uczucia te dobre i źle, ale tak na prawdę w ruchach i gestach cała prawda wychodzi na jaw. Jednak ona była cała spięta. Kiedy się odsunąłem nie mogłem uwierzyć. Czy ja coś źle zrobiłem? Od razu można było zrozumieć, że jest zła i smutna.
- Jak mogłeś?!- Wycedziła przez zęby próbując trzymać się w ryzach, aby nie zacząć płakać. Podniosła dłoń z zamiarem dania mi z liścia, ale ręką zatrzymała się w powietrzu. Nie potrafiła tego zrobić i nie trzeba było być Sherlockiem, aby to odkryć. Warknęła i zrezygnowana swoją blokadą zaczęła patrzeć po wszystkich szukając wsparcia. A ja? Nadal stałem w tym jednym przeklętym miejscu i gapiłem się na nią. Czy ja wszystko muszę zepsuć?! Ostatecznie obydwoje usiedliśmy na miejscu nic się już nie odzywając, nawet nie tknęliśmy jedzenia. Po wszystkim udaliśmy się do stołu, aby obgadać jakiś atak.
- Plan jest szybki i prosty. Musimy kogoś wysłać, aby ogarnął kamery a później wprowadzić mały samochodzik, który sfilmuje nam, jaki jest ten cudowny sejf. - Nikt się nie sprzeciwiał Domowi. Leo i Santos zajęli się kamerami i podpięciem do nich. Po drugich sporach Roman został przekonany do wprowadzenia repliki jeepa. Wszystko szło jak po maśle. Kiedy wszyscy wrócili mieliśmy typy kamer i wymiary żelaznego cacuszka.
- Z sejfem nie powinno być większego problemu. Jak go Tej popieścić to odpuści. I kłótnia małżeńska zażeganą. Co do kamer, to myślę, że szybkie wozy byłyby najlepsze. Mają szerokie pole widzenia a tamte zakręty nie są na normalne masywne terenówki. -Rose miała rację. Aby pokonać takie zakręty trzeba mieć auta o dobrej zwinności najlepsze do driftów. Aż się uśmiechnąłem. Ciekawe czy złośnica nadal pamięta stare techniki. Na pierwszy komentarz dziewczyny Tej się uśmiechnął, tak jak zresztą wszyscy. Dominic i Brian pojechali razem z Romanem po auta poszedłem z Tejem zamawiać sejf, który o dziwo udało nam się zamówić na jutro. Na koniec dnia postanowiliśmy się zabawić z okazji, że za niedługo powinniśmy skopać tyłek Reyesowi.

⚡Speed needs no translations ⚡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz