17

691 25 6
                                    


*Kilka lat później, POV Rose*
Zabrałam wiaderko pełne wody, z zamiarem umycia samochodu mojej klientki. Wzięłam również do ręki gąbkę a wcześniej odlałam sobie na nią trochę mydła. Wyszłam z małej szopy kierując się ku kobiecie, która czekała tylko na odbiór wozu. Minęło kilka lat od wydarzenia w Rio. Staram się nie wracać myślami do tamtych czasów, ale dzisiaj jest kolejna "rocznica". Na początku wyleciałam z powrotem do Seattle. Zamknęłam warsztat i zaczęłam pracę u znanego mechanika. Zamierzałam tylko sobie dorobić. Pracując 8h od 7 wracałam koło 15 do domku. Dałam radę zjeść obiad umyć się i przebrać, po czym leciałam na 17-22 na organizowane LEGALNIE nocne wyścigi samochodowe dla młodych. Byłam jak i jestem trenerką jednej grupy, która nie ukrywam jest jedną z lepszych. Wracałam do domu i kładłam się spać o 23. I tak kilka lat. Jak zebrałam wystarczająco dużo pieniędzy założyłam znowu swój własny warsztat. Roy przyleciał do mnie i stał się moim pomocnikiem jak i współlokatorem. Raźniej jest w dwójkę niż samemu. I dotrwaliśmy do dnia dzisiejszego. Umyłam auto, nawoskowałam i oddałam właścicielce. Staruszek wyszedł z domku.
- Nie wiem jak tobie się wydaje, mój drogi kwiatuszku, ale chyba ktoś stoi za domem na tylnym wyjeździe.
- Dziwne, klienci raczej stawiają się przed warsztatem. Ciekawe, kto to.
- A co ja jestem wróżka chrzestna? Zabierz swój tyłek i idź tam. Mam stare kości. - Pogroził mi laską i usiadł na tarasie. Bez zastanowienia zostawiłam rzeczy na miejscu i udałam się na wyznaczone miejsce. Moim oczom ukazała się mazda. Poczułam ścisk w żołądku i już miałam się wrócić i udać, że nic takiego się nie stało, ale musiała się zrzęda odezwać.
- Zastąpiłaś mnie staruszkiem?
- Lepszy jest on niż chłopak, który zostawił mnie na pastwę losu w piwnicy w stodole!- Krzyknęłam i odwróciłam się na pięcie wystawiając mu środkowy palec. Han przeskoczył barierkę i podbiegł do mnie. Był znowu za blisko. Nie był mi obojętny, nawet po tylu latach. Świdrował mnie wzrokiem a ręce błądziły po moich rękach i splótł nasze palce. A ja tylko stałam, nie mogąc się powstrzymać od napawania się jego widokiem.
- Jesteś beznadziejny.
- Wiem.
- I cię nie lubię.
- To też wiem.
- Mam cię dość.
- Oczywiście.
- Kretyn.
- Pajac.
- Idiota.
- Skończony debil. - Zaśmiałam się. Han powoli się zbliżał do mnie z zamiarem pocałowania mnie. Ale w głowie pojawiły się pytania.

Gdzie on był?
Co robił?
Czemu dopiero teraz?
Czemu mnie nie znalazł kilka lat temu?
Co się z nim działo?
Gdzie reszta?
Tak po prostu sobie przyjedzie i będzie miał na tacy?! O nie!

Odsunęłam się od niego w miarę normalnie, ale stanowczo. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Miło cię znowu widzieć. Ale to za wcześnie. Nie uważasz?
- Racja, trochę się rozpędziłem. Ale... Kocham cię Rose. Taką, jaką jesteś. Twój charakter, który jest wybuchowy, ale za to delikatny. Za odwagę, za chart ducha, za to, jak potrafiłaś zmienić siebie i swoje życie dla rodziny. Jak sobie poradziłaś z przeciwnościami. Za to, jakim jesteś człowiekiem. Kocham cię za twoje ciało, o którym marzę i śnie. Jesteś dla mnie idealna, od kiedy cię poznałem. - Nic nie odpowiedziałam. Stałam przed nim patrząc w jego oczy bez konkretnego wyrazu twarzy. A w środku chciałam mu się rzucić na szyję. Nastała cisza. Pamiętam to jak dziś.

-, O co chodzi?- Zapytała.
- O nic. Chociaż, nigdy nie widziałam tak wspaniałych aut. Ten widok jest tak piękny i niesamowity, że nie mogę się zdecydować, na co jako pierwsze mam patrzeć. - Dziewczyna zachichotała. Przyspieszyła kroku do momentu, kiedy znalazłyśmy się przy jej chłopaku, który kłócił się z innym. Tego drugiego nie mogłam dostrzec. No cóż wzrost mi doskwierał i akurat Sean musiał stanąć na przeciwko mnie.
- Odbiło ci!
- No, ale tylko ci ją przedstawię. Polubisz ją.
- Tak, jasne. Jest to tak prawdopodobne jak to, że spałem z Beyoncé!
- Serio? Dlaczego nie mówiłeś?! - Zaśmiałam się. Boswell odwrócił się do mnie, dzięki czemu mogłam zobaczyć trochę twarzy drugiego rozmówcy. Stałam jak głupia gapiąc się na czarne włosy i kawałek wąskiego oka i malinowych ust. W duchu powtarzałam sobie, że to nie możliwe.
- Rose to jest Han Seoul-Oh. Han to jest Rose O'Conner. - Mogę teraz uciec? Chłopak się odsunął. Staliśmy wpatrzeni w siebie jak gdyby nigdy nic. Przyglądałam się jego twarzy. Oceniałam każdy jej cal. Czarne włosy i brązowe oczy otoczone krótkimi, ledwo widocznymi rzęsami. Jego cera była interesująca. Niby opalona niby zniszczona od papierosów. Prosty zaokrąglony nos i proporcjonalne usta. Żuchwa doskonale odzwierciedlała jego męski charakter i gotowość. Przez głowę przeszło mi pytanie, co on o mnie myśli? Stoimy przecież tak bezczynnie nic nie mówiąc. To nie dawało mi spokoju, do czasu, kiedy jego wyraz twarzy zaczął się zmieniać. Na początku wydawało się, że jego oczy zabłysły a skóra była zdrowsza. Jakby zobaczył coś, co wprowadziło go w radość a nawet zachwyt.

Teraz stoi na przeciwko mnie z uśmiechem na twarzy ubrany w szarą koszulkę, skórzaną kurtkę i spodnie. Posłałam mu ten sam gest i złapałam za rękę. Była ona szorstka, jak zawsze miał zarobione ręce. Splotłam nasze palce. Moja dłoń była w jego uścisku jak rączka dziecka.
-Masz może ochotę na herbatę? Roy robi świetne naleśniki. Może zjesz z nami kolacje? Raczej nie będzie narzekał na gościa.
-O niczym innym nie marzę.
Poszliśmy do środka drewnianego domku. Roy już czyhał zadowolony na swoim bujanym krzesła otulony kocem, aż się do niego zbliżymy. Szybko wstał, choć miał problem ze względu na stare kości, i ruszył z nami do kuchni ciągle coś nagadując na mnie. Ciężko będzie zacząć od początku. Zrezygnować z niektórych rzeczy i zacząć nowe. Otworzyć nowy rozdział w mojej księdze, o nazwie życie. Ale myślę, że będzie warto. Jako mała dziewczynka marzyłam o mężu, dobrej pracy, zdrowiu i szczęściu. Ojciec zawsze powtarzał mi, że to, kim jestem i z kim jestem kreuję sama. Jestem panią swojego życia. To ja wykładam karty. Dokonując wyborów zawsze wybierałam jego. Mojego mężczyznę o czarnej czuprynie. I nie ważne, co mi opowie przy kubku gorącej herbaty zawsze będzie na pierwszy miejscu. A wy jak myślicie? Dokonałam właściwego wyboru i tym razem?

××××××××××××××××××××××××××××××××
Hejka!

Myślę, że na tym mogłabym zakończyć ten rozdział jak i moje opowiadanie. Z nutką nierozwiązanych problemów, ale i szczęśliwe zakończenie. Wiem, że nie piszę dość długich opowiadań, bo mam niestety słomiany zapał i co jakiś czas pojawiają mi się nowe pomysły a inne gasną. 😅 Jeśli macie jakieś rady jak coś z tym zrobić chętnie wysłucham i może stworzę coś dla was jak i dla siebie, co przebije moje dotychczasowe prace. Nie ukrywam, że chciałabym, aby nawet poprawiło się moje pisanie 😄 Mam nadzieję, że będę miała przyjemność przywitać was przy nowym opowiadaniu.

Dziękuję również wszystkim, którzy czytali i dawali mi wsparcie. I zauważyłam ranking tego opowiadania. Przeżyłam lekki szok. Nie spodziewałam się. Może to i mało, ale dało mi do myślenia, że nie jest tak źle 🤣😎 jeszcze raz dziękuję 😍

Do zobaczenia 😊😘

⚡Speed needs no translations ⚡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz