4

723 25 11
                                    

-To twoja wina! Wszystko zepsułaś! Znowu muszę przechodzić przez to samo! Zanim się pojawiłaś starałem się przejść to po swojemu, jednak z twoim przybycie wszystko szlag trafił. Nienawidzę cię!- Krzyknął i wbił mi nóż prosto w brzuch. Bałam się. Nie umiałam spojrzeć na ranę. Jedynie, co byłam w stanie zrobić to powoli opaść na podłogę wpatrzona w dwa punkty. Jego oczy, pełne nienawiści przeplatanej miłością. Kiedy do mnie dotarło, co się właśnie wydarzyło, poczułam straszliwy rozdzierający ból. Nie ruszałam się. Ogarnęła mnie ciemność a z nią wszystkie emocje opadły. Już nic nie miało znaczenia, a w oddali jego krzyk...
Obudziłam się zlana potem. Wszystko mnie bolało. Rozejrzałam się po pokoju. Zrozumiałam, że zleciałam z łóżka, bo leżałam na podłodze a dokładnie pod nim. Najwidoczniej się przez sen przeturlałam. Wyczołgałam się spod mebla i ułożyłam na wygodnym materacu. Spojrzałam na zegarek, 3:00.
- Godzina szatana. Brawo Rose! Grabisz sobie.- Powiedziałam ściśniętym głosem, gdyż po chwili z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Bolał mnie brzuch, nie mogłam wysoko podnieść nóg ani rąk. A każde słowo, mimika, sprawiały mi mnóstwo cierpienia. Wycieńczona znowu zasnęłam, tym razem nic mi się nie śniło. Spałam w końcu spokojnie, jeśli może w ogóle tak to nazwać.

*Rano, szkoła*

Szur, szur. Ciągnę za sobą posiniaczone nogi. Nie mogłam oprzeć się krótkim spodenkom, gdyż słońce wyszło i jest powyżej 30°C. Wszystkie zadrapanie, siniaki i krwiaki ujrzały światło dzienne. Idąc do budynku szkoły stałam się punktem kulminacyjnym większości rozmów. Nie reagowałam, bo co miałam im powiedzieć? Nauczycielom mówiłam, że byłam w 'górach' i zjechała mi noga, przez co stoczyłam się na dół. Zobaczyłam paczkę rozmawiających ze sobą.
Ucisk w brzuchu wzmocnił się. Przeszłam koło nich bez słowa ze spuszczoną głową. Usłyszałam za sobą krzyki, ale nie miałam na tyle siły, aby przerwać wędrówkę do klasy. Cały dzień przeminął mi normalnie. Nikt nie pytał, znaczy starali się do mnie zagadać głównie moja paczka z Tokio, ale ignorowałam ich. Zrozumiałam, że Han miał rację. Ja tu nie pasuje. Słabe ogniwo, jeszcze obce.
- Jesteś Gaijin. Pogódź się z tym. - Wyszeptałam do siebie mimo bolącego gardła. Koniec lekcji. Wychodząc ze szkoły zobaczyłam Seana, Neele, Twinkiego, Earla, Reiko i oczywiście Hana we własnej osobie. Ogarnął mnie nie mały strach. Cała się trzęsłam. Dłonie zaczęły mi się pocić. Jeszcze mu mało? Przeszłam koło nich
i kiedy myślałam, że mi się udało uniknąć konfrontacji musiał się odezwać.
- Barbie! Niezła buźka! To nowy australijski krzyk mody?!- Brunet zaczął się nabijać. Miałam już dość. Zebrałam się na odwagę i ile miałam sił odwróciłam się
i do niego podeszłam. Znowu staliśmy jak wtedy. Byliśmy tak blisko. Było mi słabo, ledwo oddychałam.
- To twoja wina! Ty egoistyczny geju! Chciałeś się mnie pozbyć!? Udało ci się! Wygrałeś, ale teraz przestań na mnie najeżdżać, bo leżącego się nie kopie!- Krzyknęłam i osunęłam się na ziemię. Miałam mroczki przed oczami.
Słyszałam krzyki o pomoc a później widziała zmartwioną twarz Hana.
Przyznaję, że to był dziwny widok. Zdołałam się tylko lekko uśmiechnąć a później świat zniknął. Nawet nie wiem, czemu to zrobiłam. Miałam wrażenie, że spadam. Słyszałam głos pewnej osoby, ale niezbyt wiedziałam, kogo. Chciałam uchylić powieki, ale były one tak ciężkie, że choć bym bardzo chciała nie dałabym rady.
I pewnie to śmiesznie zabrzmi, ale zasnęłam. Śniło mi się, że siedzę w aucie na początku za kierownicą. Po mrugnięciu znalazłam się na miejscu pasażera, a prowadził Han. Spojrzał na mnie a następnie się uśmiechnął.
- Dzień dobry księżniczko. Miło, że się obudziłaś.
- Gdzie jestem?
- W samochodzie.- Odparł i zaśmiał się. Obdarzyłam go krytycznym spojrzeniem, ale po czasie sobie odpuściłam i też się zaśmiałam. Miał taki miły śmiech, bez skazy bez szyderczego wydźwięku. Oaza dobroci i życzliwości. Tak bardzo nie naturalny.
- Jesteś miły. - Wywnioskowałam, na co spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Dlaczego miałbym nie być? Jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie i zawsze jest przy mnie. Dlatego jesteś moja.- Powiedział i pocałował mnie w czoło. Odsunęłam się jak poparzona, ale on nie miał zamiaru zwrócić mi o to uwagi. Miałam coś powiedzieć, ale słowa brzmiały jak gdybym je wypowiadała pod wodą. Nagle obraz zaczął się zniekształcać i oddalać. Miałam ochotę krzyczeć i wyciągnęłam dłoń przed siebie. Bez efektu próbowałam się czegokolwiek chwycić. Wróciłam do "żywych". W pomieszczeniu było słuchać denerwujący pikanie i głos. Ktoś krzyczał przeraźliwie. Starałam się maksymalnie skupić, aby coś zrozumieć
z dochodzących do mnie dźwięków.
- Znowu to samo. Co ty sobie myślisz? Uważasz, że możesz sobie teraz tak po prostu odejść? Nasza wojna nie została rozstrzygnięta ani walka wewnątrz mnie...- Dodał już ciszej. Wziął parę wdechów. Przez chwilę miałem wrażenie, że słyszę płacz.
- Nie możesz mnie opuścić. Nie pozwalam ci na to. Jeśli się teraz obudzisz obiecuję, że będę sobą. Nie będę cię traktował jak wcześniej. Pokonam mój wewnętrzny mur, ale musisz dać znak. Daj mi drugą szansę!- Zakończył wyczekująco. Nastała cisza. Wiem, że czeka aż coś powiem lub choć otworzę oczy. Zebrałam się w sobie. Dajesz Rose! Moje powieki drgnęły. Zaczęły się pozwoli otwierać. Przez moment oślepiło mnie światło panujące w pokoju. Miałam ochotę znowu je zamknąć, jednak pokonałam pokusę i postarałam się tylko szybko mrugać. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do panujących warunków zerknęłam w bok. Han siedział patrząc na moją dłoń, westchnął, pocałował ją i wstał. Kiedy był przy drzwiach rozległ się po sali mój trochę zachrypnięty głos.
- Nie będziesz mi mówił jak mam żyć kretynie.- Chłopak odwrócił się jak oparzony. Posłałam mu słaby uśmiech a on go odwzajemnił i podszedł do łóżka szpitalnego, na którym leżałam. Usiadł na krześle obok i spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie umiesz mnie nie obrażać?- Zapytał po chwili. Widziałam w jego oczach dziwne iskierki. Trochę mnie to przestraszyło.
- To ty zacząłeś panie Seoul-Oh.- Powiedziałam o mało nie łamiąc sobie języka przy wymawianiu jego nazwiska. Zaśmiał się.
- Wystarczy Han Lue. - Delikatnie się ukłonił. Rozmowa zajęła nam sporo czasu i zanim się obejrzeliśmy była już noc.
- Czyli Takashi był nazywany DK, czyli Drift King? I pokonał go Sean, dlatego gangsterzy musieli się wynieść?
- Tak. Sean chciał się zemścić gdyż omal mnie nie zabito.- Powiedział, a ja poczułam mdłości. W pewnej chwili do sali weszła pielęgniarka oznajmując, która godzina. Kiedy wyprosiła Hana z pokoju miałam czas na rozmyślanie. Wszystko mi się już pomieszał. Co miała znaczyć ta nagła przemiana i słabość Hana? Czy to jest tylko jego gra? Kiedy wybiła godzina 22: 00 byłam tak zmęczona, że nawet się nie połapałam, kiedy zasnęłam. Ponoć noc była chłodna, ale gwiaździsta.

⚡Speed needs no translations ⚡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz