7

2.9K 174 29
                                    

Następnego dnia Harry został obudzony zdecydowanie wcześniej niż codziennie. Uchylił powieki, gdy stukot klamki oznajmił wyjście służącej. Musiało być bardzo wcześnie, gdyż promienie Słońca nawet nie wpadały do pomieszczenia. Brunet jęknął przeciągle i usiadł na wielkim łożu. To dzisiaj miała przyjechać rzekoma narzeczona Księcia,....albo narzeczona króla Desmonda, jak to mówi Harry. Jak kto woli.

Zielonooki wyszedł spod ciepłej pierzyny i ruszył do prowizorycznej łazienki, jednocześnie rozciągając ramiona. Dobrze wiedział, że już czeka na niego balia z ciepłą wodą, śniadanie i szaty. Rzeczywiście, wszystko znajdowało się na swoim miejscu.

Po krótkiej kąpieli przyszedł czas na ubranie się. Gdy Harry zobaczył co zostało mu przygotowane, zaśmiał się głośno. Czarne spodnie, granatowy kaftan i tego samego koloru średniej długości płaszcz, zapinany na ramionach złotymi klamrami. Bez względu na okazję i zwyczaje brunet nigdy nie ubierał tych ciasnych kaftanów. Po kilku minutach w nich tracił oddech. Nie chcąc jednak zepsuć sobie jeszcze bardziej dnia rozmową z ojcem na temat swojego ubioru zdecydował się przyodziać to co mu przygotowano. Założył czystą bieliznę, spodnie i przyszła pora na niewdzięczny kaftan. O ile samo założenie sprawiło lekkie problemy przez nieelastyczny materiał, to sam etap zapinania mnóstwa małych guziczków był okropnie irytujący. Warto dodać, że w trakcie tej czynności z ust Księcia wypłynęło kilka wulgarnych słów, co z pewnością doszło do uszu straży przed drzwiami.

Gotowy na codzienny trud wrócił do głównej komnaty, gdzie powinno czekać śniadanie. Stół jednak był pusty. Harry wyszedł na korytarz i już miał zwrócić się w stronę pałacowej kuchni, gdy ujrzał stojącą kawałek dalej od niego służącą. Zbliżył się do kobiety w średnim wieku, która skłoniła się przed jego osobą.

– Król Desmon pragnie zjeść z Księciem śniadanie. Toteż nie przynosiłyśmy go do komnaty – wyjaśniła szybko, po czym zaprowadziła Harry'ego do jadalni. To nie tak, że Zielonooki nie wiedział gdzie się znajduje, po prostu doprowadzenie go na posiłek było zadaniem służącej.

Kobieta otworzyła przed Księciem drzwi i gdy brunet wszedł do jadalni od razu je zamknęła.

– Harry! Jak dobrze, że już jesteś – król Desmond siedział przy stole zastawionym jedzeniem. Dłonią wskazał miejsce po jego lewej stronie sugerując, gdzie ma usiąść jego syn. Jakby brunet nie mógł zająć innego krzesła, przecież jedli tylko we dwoje. Młodzieniec pokręcił głową z lekką odrazą na widok swojego ojca i usiadł dwa miejsca dalej od niego i po prawej stronie. Niby mały gest, ale wpędził Desmonda w zdenerwowanie. Zagryzł jednak wargę i przysunął do ust kielich, z którego upił kilka łyków.

– Od kiedy chcesz jeść ze mną? – spytał poważnie Książę. Rzeczywiście, dzisiejsze zachowanie jego ojca było dziwne. Zazwyczaj jadali osobno, chyba że mieli o czymś rozmawiać. O czymś ważniejszym niż dzisiejsza pogoda czy literatura.

– Jak dobrze wiesz, za kilka godzin na zamku pojawi się Lady Victoria, twoja przyszła żona wraz z dziećmi. Oczekuję od ciebie zachowania godnego jej męża i księcia, którym jesteś – powiedział nawet nie spoglądając na syna. Na słowa ojca Harry zacisnął malinowe usta w wąską linię.

– Mówiłem już, że nie będę się z nią żenił. Jeśli tak bardzo tego chcesz to możesz zrobić to ty. Ja nie poślubię nikogo bez miłości – prychnął i zabrał się do jedzenia.

– I tak zrobisz to co będę chciał – dodał król spoglądając z wyższością na syna. Brunet starał się jeść jak najszybciej; przebywanie z ojcem w jednym pomieszczeniu nie wypływało dobrze na jego organizm.

Po skończeniu posiłku odsunął energicznie krzesło i chwilowo zapominając o zasadach jakie w niego wpajano szybko wyszedł z jadalni. Jego planem było udanie się do swojej komnaty i poczytanie jakiejś książki. Niestety niewysoka kobieta w stroju służącej zepsuła jego zamiary. Podobno Desmond nakazał Harry'emu aby ten czekał na gości w głównym holu. Brunet nie chciał pokazać, że jego ojciec ma nad nim władzę, jednak zdawał sobie sprawy z pewnego faktu. Jeśli nie wykona polecenia to nie on na tym ucierpi najbardziej, a ta biedna dziewczyna, której rozkaz wydał król. Z pewnością zagroził jej, że jeśli nie doprowadzi i przypilnuje Księcia zostanie torturowana bądź co gorsza wyrzuci ją z zamku i nakreśli negatywną opinię, przez co nie będzie mogła znaleźć nigdzie pracy. W tej chwili w głowie Harry'ego pojawiła się Luna. Co ona tutaj robi? A no tak, przecież jest tutaj cały czas. Co gdyby na miejscu służącej stała piękna brunetka? Harry spojrzał w oczy kobiety przed nim, a ona automatycznie spuściła wzrok. Wyobraźnia młodzieńca była na tyle rozwinięta, że ujrzał przed sobą tajemniczą dziewczynę. Mając cały czas przed oczyma Lunę, brunet wskazał służącej drogę do głównego holu. Ona jednak mruknęła pod nosem, że nie wypada jej iść pierwszej.

– To w takim razie pójdziemy razem. Ja obok ciebie. Chodź – kobieta uległa mężczyźnie i wspólnie ruszyli do holu. Wielkie pomieszczenie z gigantycznymi schodami, licznymi dywanami, obrazami i złotymi zdobieniami wydawało się bardzo majestatyczne. Kobieta i mężczyzna zeszli bo schodach i zatrzymali się u ich stóp.

– Spokojnie, nie ucieknę. Możesz wracać do swoich obowiązków. Gdyby mój ojciec pytał to powiedz mu, że cię odesłałem i jest to rozkaz – odezwał się łagodnie w stronę kobiety. Ta skinęła głową i po ukłonie odeszła w lewy korytarz.

Harry'emu nie pozostało więc nic jak sterczeć w miejscu w oczekiwaniu na gości. W tym właśnie momencie niewygodny kaftan musiał przypomnieć o swojej obecności. Brunet pociągnął lekko za materiał licząc, że być może uda mu się go trochę rozciągnąć. Nic z tego. Z tego też powodu mężczyzna wpadł na lepszy pomysł. Uważając na płaszcz usiadł na schodach i lekko się zgarbił. Była to wręcz pozycja idealna do przeżycia w kaftanie. Harry odetchnął z ulgą i wziął kilka głębokich wdechów, po czym najzwyczajniej w świecie oparł się o zdobione połączenia poręczy ze schodami. Nawet nie wiedział kiedy odszedł do krainy Morfeusza.


*****

– Książę, Ksiażę. Goście są już na dziedzińcu – do uszu bruneta dotarł łagodny głos. Uchylił powieki i przeciągnął się lekko. Zamrugał kilka razy i ujrzał przed sobą tę samą kobietę, która go tutaj przyprowadziła. Była lekko zdenerwowana. – Niech Książę wstaje, zaraz tu będą! – powiedziała głośno i odeszła szybko. Nie mogła być pierwszą osobą, którą ujrzą goście po wejściu do zamku. Harry mruknął coś pod nosem i wstał. Poprawił swoje szaty i wyprostował się. I kto powie, że spał przez ten cały czas?

Potężne drzwi otworzyły się, a do środka wszedł król Desmon, który prowadził za dłoń starszą kobietę. Miała spuszczoną głowę, a jej twarz zasłaniała ciemna tkanina, prawdopodobnie chroniąca przed Słońcem.

– Lady Victorio, poznaj mojego syna Harry'ego – zaczął król, gdy stanęli przed Księciem. Dama uniosła wzrok na młodego mężczyznę i uśmiechnęła się lekko. Cóż, wiele kobiet w jej wieku zareagowałoby podobnie na widok przystojnego młodzieńca. Bo nie można zapomnieć o niezwykłej twarzy i urodzie przyszłego następcy tronu. A co do samej Lady Victorii. Szczerze – Harry się lekko przestraszył. Nie wiedział, że będzie aż tak źle. Kobieta była bardzo chuda i sucha. Podkrążone oczy, wystające kości policzkowe, małe, wąskie usta układające się w dzióbek i kościste palce ujmujące delikatnie materiał długiej sukni.

Ta wizyta nie może skończyć się dobrze. 

Difficult Love // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz