Brunet odprowadził Hadesa w stronę znajdującego się nieopodal lasu, po czym jak najciszej starał się podejść w stronę wybrzeża. Skrył się za jednym z krzewów, gdy zauważył jak wzdłuż plaży idzie jakiś mężczyzna. Przeszedł obok Luny, nie obdarzając jej nawet spojrzeniem, po czym dołączył do swoich kompanów przy ognisku. Harry odetchnął z ulgą i rozglądnął się przed wyjściem ze swojej kryjówki. Gdy teren był czysty, a mężczyźni wydawali się mocno pijani, pochylony ruszył w stronę ukochanej. Gdy był już obok niej upadł na kolana, aby znajdujący się przed nimi krzew mógł ich oboje zasłonić.
– Luna – wyszeptał, dotykając jej ciała.
– H...H...Ha...Ha-rry – wyszeptała drżącym głosem. Uchyliła powieki i spojrzała na niego. Jej popękane od zimna i prawdopodobnie braku wody usta ułożyły się w uśmiech. – Jesteś tutaj – dodała, wyciągając dłoń w jego stronę.
– Jestem Kochanie. Jestem. I zabieram cię – odpowiedział szeptem, muskając ustami jej czoło i ledwo powstrzymując łzy.
Ostrożnie objął ciało dziewczyny, a gdy ta wtuliła się w niego brunet się podniósł. Spojrzał w stronę ogniska. Żaden z mężczyzn nie był zainteresowany ich dwójką. Obawiając się jednak, że taki stan rzeczy może szybko ulec zmianie żwawym krokiem ruszył w stronę lasu. Co jakiś czas oglądał się za siebie, aby mieć pewność że nie są śledzeni. Harry wiedział, że musi się spieszyć. Nawet nie ze względu na groźnie wyglądających mężczyzn, ale stan brunetki, który nie wydawał się być dobry.
W niedługim czasie udało się Zielonookiemu wrócić do lasu, gdzie postawił Lunę na ziemi. Dłonie kobiety były tak skostniałe, że nie mogła puścić materiału ubrania mężczyzny. Harry sprytnie odpiął swój płaszcz i otulił nią dziewczynę. Następnie ułożył swoje dłonie na tych ukochanej i zaczął je ostrożnie pocierać. Dzięki temu chwilę później Luna mogła swobodnie zginać palce.
Harry posadził Lunę na grzbiecie Hadesa i wyciągnął z torby butelkę z wodą. Wyjął korek i podał ją ukochanej. Dziewczyna z wielką wdzięcznością przejęła naczynie i upiła kilka łyków. Mogłoby się wydawać, że wypije bardzo dużo cieczy, jednak jej suche gardło nie pozwalało na tę czynność. Przy każdym przełknięciu odczuwała pieczenie i ból. Książę schował butelkę i rozglądnął się czy przypadkiem ktoś nie ruszył za nimi. Mężczyźni jednak nadal siedzieli wokół ogniska i śpiewali pijackie piosenki.
Brunet parsknął oburzony, po czym usiadł na miejscu za Luną. Oparł dziewczynę o swój tors i chwycił lejce, tak że brunetka znajdowała się pomiędzy ramionami mężczyzny. Brązowooka przymknęła oczy i wtuliła się w ciało Księcia, a jej usta delikatnie się rozchyliły. Harry wyjechał na główną drogę i ruszył galopem w stronę zamku. Liczyła się każda sekunda.
– Wytrzymaj trochę Skarbie. Jeszcze trochę – wyszeptał, muskając szybko głowę dziewczyny.
*****
Było przed dwudziestą trzecią w nocy, gdy brunet wjechał na dziedziniec zamku. Strażnicy z pochodniami w dłoniach szybko znaleźli się obok mężczyzny i zaczęli o wszystko wypytywać.– Pomóżcie mi do cholery! – warknął brunet, powodując ciszę wśród zgromadzonych. Jeden ze strażników oprzytomniał i chwycił ostrożnie Lunę, aby Książę mógł swobodnie zejść na ziemię. –Zaprowadźcie go do stajni – rzucił, podając lejce Hadesa jednemu ze strażników. –Zabiorę ją, a wy wracacie do swoich obowiązków – dodał ostrym głosem, a następnie wziął w ramiona ukochaną.
Chwycił ją ,, jak pannę młodą", po czym ruszył w stronę głównych drzwi zamku. Harry wiedział, że wywoła tym niezłe zamieszanie, ale nie zamierzał bawić się w podchody. Gdy tylko zbliżał się do drzwi, same zostały otworzone. Oczywiście przez strażników wewnątrz budynku.
CZYTASZ
Difficult Love // h.s. ✔
FanfictionGdy był już blisko usłyszał głos. Głos jakiejś dziewczyny. Śpiewała coś. Brunet wychylił się zza drzewa, dzięki czemu ujrzał ją w całości. Drobna brunetka, w jasnoniebieskiej, poszarpanej gdzieniegdzie sukni siedziała pod drzewem. Jej długie włosy r...