10

2.7K 175 9
                                    

Brunetka obudziła się o stałej dla niej godzinie, gdy na dworze dopiero jaśniało. Uchyliła powieki, czując czyjś oddech na swojej skórze. Ujrzała idealną twarz bruneta, pogrążoną we śnie. Dopiero wtedy uderzyły w nią wydarzenia z poprzedniego dnia. Czując silne ramię mężczyzny na jej talii, zarumieniła się. Jak najdelikatniej wysunęła się z uścisku Harry'ego i spojrzała na jego reakcję. Zielonooki skierował swoje ramię pod swój brzuch i objął go. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i wstała, przecierając przy tym oczy. Czas powitać nowy dzień. Brunetka zgarnęła suknię i wyszła do pomieszczenia obok aby się przebrać. Gotowa wróciła do głównego pokoju i schowała piżamę do szafki. Przez chwilę zawiesiła wzrok na brunecie. Jego spokojna twarz nadal była pogrążona we śnie i nie zwiastowała, aby w najbliższym czasie mężczyzna miał się obudzić. Ale Luna nie miała mu tego za złe. Sama chciała aby się porządnie wyspał. Wiedziała, że gra twardego i silnego, a tak naprawdę sytuacja jaka przydarzyła się wczoraj Harry'emu nie należała do miłych. Otworzyła jedną z okiennic, a do budynku wpadło trochę światła oraz delikatny wiatr. Na szczęście promienie nie raziły twarzy bruneta.

Luna podlała kwiaty i wyszła na zewnątrz, aby dopilnować swojego małego ogródka. Liczyła, że coś dojrzało i nada się na śniadanie. Niestety, trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Wróciła lekko zrezygnowana do domku. Brunet nadal spał, więc nie chcąc przeszkadzać mu szmerami usiadła przy stole i zaczęła splatać wianki z kwiatów. Może mogłaby pójść na targ i je sprzedać? Harry z pewnością mógłby ją tam zaprowadzić.

– Dzień dobry piękna – kobieta zadrżała słysząc ochrypły głos. Odwróciła głowę w stronę łóżka. Siedział na nim brunet ubrany w spodnie. Trzymaną w dłoniach koszulę założył przez głowę, a następnie przeczesał włosy.

– Dzień dobry – odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem. Odsunęła krzesło obok siebie, dając tym samym znak brunetowi aby przysiadł się do niej. Harry z szerokim uśmiechem zajął wskazane miejsce i oparł ręce na blacie.

– Jak to robisz? – spytał nagle. Dziewczyna spojrzała na niego niezrozumiale. Harry wskazał dłonią na wianek, a ona uśmiechnęła się lekko.

– To bardzo proste, nauczę cię – wyszeptała nieśmiało. Pozwoliła brunetowi wybrać kwiaty, które najbardziej mu się podobały. Harry wybrał rośliny o kwiatach w różnych odcieniach różu i fioletu.

Następnie przyszła pora na naukę tej sztuki plecienia wianków. Luna była bardzo cierpliwa i wytrzymywała wiele prób rzucenia pracy przez Harry'ego. Ostatecznie przy salwach śmiechów, cichych rozmowach, nieśmiałych spojrzeniach i niewinnych dotykach dłoni udało im się stworzyć piękny wianek.

-Jest twój – oznajmiła z uśmiechem unosząc go do góry. Brunet spojrzał dumnie na swoje dzieło. Nie mógł oprzeć się i przejął od niej wiązankę. Ułożył wianek na głowie Luny, a długimi palcami wyciągnął spod niego kilka kosmyków ciemnych włosów. Dziewczyna spojrzała na niego przygryzając nieświadomie wargę.

– Pięknie – wyszeptał pod nosem, wpatrując się w twarz kobiety. Jego jedynym pragnieniem w tej chwili było zwołanie najlepszego malarza na świecie, aby uwiecznił wygląd Luny.

– Myślisz, że mogłabym sprzedawać je na targu? Ktoś by je kupił? – spytała nieśmiało przyglądając się pozostałym wiankom na stole. Każdy z nich był inny i miał w sobie coś, co przyciągało wzrok.

– Z pewnością zrobisz nimi furorę – odpowiedział, nie odrywając wzroku od kobiety.

– Nie patrz się tak na mnie, to krępujące – czynność Księcia przerwał piskliwy głos brunetki. Harry zaśmiał się pod nosem i wstał. Podszedł do blatu, na którym leżała jego torba i wyjął z niej jedzenie, którego wczoraj nie pochłonęli.

– Smacznego – wyszeptał, kładąc na stole owoce, pół bochenka chleba i wodę. Luna odpowiedziała tym samym i oboje rozpoczęli swoją małą ucztę.

******

– Powiesz mi wreszcie o co chodzi? – spytała niepewnie Luna. Od godziny siedzieli przed domkiem dziewczyny na niewielkiej ławeczce. Harry zamierzał opowiedzieć dziewczynie o wczorajszym wydarzeniu w zamku, ale za każdym razem, gdy otwierał usta żadne słowo ich nie opuszczało. – Możesz mi zaufać, a poczujesz się lepiej.

Harry spojrzał kątem oka na dziewczynę, a następnie na jej dłonie na jej kolanach. Luna jakby wyczuła o co mu chodzi i wyciągnął rękę w jego stronę. Mimo, że wiedziała że oboje tego pragną, to zachowywała niepewne ruchy. Harry chwycił delikatnie jej dłoń i splótł ich palce, a następnie ułożył ich ręce na swoim udzie.

– Nienawidzę mojego ojca do stopnia, którego nie potrafię opisać –zaczął ze wzrokiem wbitym w ziemię. – Każdy kolejny jego plan jest głupszy i gorszy od poprzedniego. Nie chcę myśleć do czego posunie się gdy wrócę na zamek. Przecież on mnie zabije – wyszeptał na końcu poważnie przerażony. Jego ciało zaczęło się niebezpiecznie trząść, a po policzku spłynęła samotna łza.

– Harry – przeciągnęła szeptem Luna. Jej chude ramię objęło ciało mężczyzny. – Nie płacz, nie warto – dodała, gładząc ramię bruneta. – Pamiętaj, że gdybyś potrzebował pomocy to zawsze możesz do mnie przyjść. Nie posiadam tego co materialne, ale mam ciepłe serce, wrażliwą duszę i wielką chęć pomocy. A na dodatek dużo wolnego czasu – dodała, przewracając oczami. Harry uniósł wzrok i spojrzał na delikatne policzki dziewczyny. Jej malinowe usta przyciągały jak magnes, a brązowe oczy hipnotyzowały.

– Jesteś niezwykła – wyszeptał, gładząc kciukiem jej policzek. – Zasługujesz na wszystko co najlepsze, a nie te warunki, w których przyszło ci żyć – westchnął. Sekundy dzieliły go od jednej z ważniejszych decyzji w jego życiu. Nie wiedział czy to już ten odpowiedni moment czy lepiej poczekać. Nie ukrywajmy, nie miał doświadczenia z kobietami. – Nie jestem w stanie opisać co się teraz ze mną dzieje – zaczął, czując mrowienie ciała. –Co ty robisz ze mną – westchnął przeciągle, a Luna wpatrywała się w niego jak urzeczona. Chyba nie docierały do niej jego słowa. –Od kiedy cię poznałem pragnę uczynić tylko jedną rzecz. I chyba mi ją wybaczysz jeśli jej nie chcesz – wyszeptał zbliżając twarz w stronę kobiety. Oboje spoglądali to w swoje oczy, to na usta. Ostatecznie brunet przycisnął swoje wargi do Luny. Nie całował jej mocno, ani drapieżnie. Był to delikatny pocałunek, taki jak cała brunetka. Po chwili oboje odsunęli się od siebie. Ich policzki były zaczerwienione, a usta nabrzmiałe. Czyli ich pocałunek nie trwał tylko chwilę.

– Przepr...

– Ciiii– przerwała szybko Luna, przysuwając palec do jego ust. Po chwili ponownie musnęła jego malinowe usta, a on oddał również delikatnie pocałunek.

*****


Brunet wjechał powoli na dziedziniec zamku. Miał wrażenie, że cały czas wszyscy się na niego patrzą. Zszedł z konia i oddał go w ręce stajennego, a sam ruszył w stronę drzwi wejściowych zamku. Wszedł do środka i szybkim krokiem udał się w stronę swoich komnat. Wciąż czuł na ustach miękkie wargi Luny. Jej delikatne palce splecione z jego. Jej delikatny głos, nieśmiały uśmiech, słodki śmiech. Po cudownym pocałunku zdecydowali, że Harry wróci już do zamku. Luna nie chciała aby to przez nią Zielonooki miał jeszcze więcej problemów.

Brunet wszedł do swojej komnaty i rzucił na wielkie łóżko torbę oraz płaszcz. Westchnął siadając obok przedmiotów i przeczesał włosy. Spokój nie trwał długo, gdyż chwilę potem ktoś zapukał do drzwi. Harry przyzwolił na wejście i usiadł. Drzwi otworzyły się lekko, a w progu stanęła służąca.

– Dobrze, że Książę już jest. Król chce z Księciem rozmawiać – powiedziała lekko poddenerwowana. Pytanie tylko czy ogólnym przyjściem do komnaty Harry'ego, czy humorem Desmonda? 

Difficult Love // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz