Przystojna twarz młodego mężczyzny pokryta była zaschniętą krwią, formującymi się siniakami i zaczerwienieniami. Luna bała się odkryć resztę ciała ukochanego, w obawie tego co ujrzy. Zapłakana nie wiedziała co robić. Drżącą dłonią odrzuciła z czoła ciemne kosmyki bruneta.
– Harry... - wyszeptała łamiącym się głosem. Chciała pochylić się i musnąć ustami jego czoło, lecz bała się, że sprawi mu tym ból. – Słyszysz mnie Skarbie? Harry... - westchnęła przerażona, błądząc wzrokiem po twarzy mężczyzny.
– L..L..Lu..Luna... - wypowiedział brunet. Jego głos był tak cichy, że mimo niewielkiej odległości brunetka miała trudności z usłyszeniem jego słów.
– Jestem tutaj Kochanie. Nic ci już nie grozi – odpowiedziała tym samym tonem głosu. Słone łzy spływały po jej czerwonych policzkach i skapywały na ciało bruneta.
– Pani! – dziewczyna usłyszała krzyk z końca korytarza. Oszołomiona zwróciła głowę w tamtą stronę i ujrzała biegnącego w ich stronę strażnika. Mężczyzna był dobrze znany kobiecie, jego zadaniem było pilnowanie książęcej komnaty. Tym razem jednak Desmond zadbał aby mężczyzna był skierowany do innej pracy i dopiero teraz mógł wrócić do stałych obowiązków.
– Jak dobrze, że jesteś – odezwała się szybko, wstając. – Pomóż mi przenieść Księcia do jego komnaty.
Strażnik zatrzymał się nad ciałem Zielonookiego, na którego widok cały zbladł.
– Co mu się stało? – spytał z przerażeniem, spoglądając na brunetkę. Kobieta przełknęła nerwowo ślinę. Nie była pewna, czy powinna powiedzieć strażnikowi, kto jest tego sprawcą.
– Król Desmond. Zdenerwował się, bo Harry nie chciał abym pracowała w zamku – mężczyzna zacisnął szczękę i klęknął.
Czyżby on również nie był nastawiony pozytywnie do władcy?
Strażnik jak najostrożniej wziął w ramiona Księcia i szybko przeniósł go do komnaty. Luna zamknęła szybko drzwi i odsunęła kawałek kołdry. Mężczyzna ułożył Zielonookiego na łóżku, a brunetka okryła swojego ukochanego.
– Dziękuję ci bardzo – odpowiedziała z wdzięcznością Luna. – Mam jeszcze prośbę. Czy mógłbyś wezwać medyka? Chciałabym aby spojrzał na niego ktoś z doświadczeniem. Boję się myśleć, co zastanę gdy odsunę ten granatowy materiał. – brunetka wzdrygnęła się i przymknęła na chwilę oczy.
– Oczywiście pani – odpowiedział strażnik, kłaniając się.
– Nie jestem przyzwyczajona do tego zwrotu ,,pani". Może mogłabym poznać twoje imię? Byłoby łatwiej nam obojgu – powiedziała z minimalnym uśmiechem, przecierając mokre policzki.
– Jeśli tego sobie życzysz. Jestem Alec – odpowiedział mężczyzna.
– Luna – odpowiedziała z uśmiechem i spojrzała na bruneta na łóżku. – Proszę, idź już po medyka.
Strażnik jak zwykle ukłonił się i wyszedł z komnaty. Luna niepewnie podeszła do łóżka Księcia i pochyliła się nad ciałem bruneta.
– Kochanie. Co on ci zrobił? – wyszeptała odsuwając kołdrę.
Następnie wzięła w dłonie granatowy materiał i zacisnęła na nim dłonie. Naprawdę bała się widoku jaki zastanie. Harry poświęcił się dla niej, zrobił to, ochronił jej życie. Brunetka pociągnęła materiał i zamarła. Książę był jedynie w podartych spodniach, a jego brzuch oraz nogi pokrywały wielkie siniaki, czerwone strupy i rany, z których jeszcze leciała świeża krew. Jednak to nie to zmroziło krew w żyłach Luny. Na boku Zielonookiego dojrzała głęboki ślad po biczu. W jednej chwili oblały ją poty. Jeśli jego plecy są całe w ranach, a oni ułożyli Harry'ego na tej części ciała. Boże!
Luna jak najszybciej i najdelikatniej przewróciła ukochanego na jego prawy bok. Mężczyzna mruknął coś pod nosem, a z jego ust wydobył się cichy jęk.
– Lu..Lu..Lu..Na..Luna.. Ko...ch...kocham.. ją – Harry nie był w stanie złożyć całego zdania, a jego głos był pełen miłości i bólu. Tak sprzecznych ze sobą uczuć, a jednak nierozłącznych.
– Jestem tutaj Harry. Nie bój się. Nic ci nie grozi – szeptała pochylając się nad mężczyzną. Ucałowała jego głowę i spojrzała na granatowy materiał.
Jego wewnętrzna strona była pokryta krwią. Luna odrzuciła płaszcz na ziemię, obok łóżka. Następnie odwróciła się w stronę bruneta, a jej wzrok spojrzał na plecach mężczyzny. Miejscu, o które obawiała się najbardziej. I to co zobaczyła, tylko utwierdziło ją w tym, że słusznie się o nie martwiła.
Plecy Harry'ego pokrywały ślady po uderzeniach, długie, czerwone i krwawiące rany, które tworzyły siatkę. Do tego liczne siniaki przybierające fioletowe barwy.
– Mój Boże –westchnęła z przerażenia Luna.
Bała się nawet dotknąć ,,czystego" fragmentu skóry Księcia. Obawiała się nawet tego, że delikatne muśnięcie jej ust na jego głowie, będzie porównywalne z uderzeniem czy nawet gorzej. Lunie nie pozostało nic innego jak po prostu czekać na medyka i płakać. Łzy spływały po jej policzkach, a następnie na dekolt. Nie mogła sobie pozwolić na pociąganie nosem, bądź głośne wciąganie powietrza. Mogłoby to być uciążliwe dla Zielonookiego.
Luna została wybudzona z letargu przez szczęk klamki.
– Pani – cichy głos Alec'a dobiegł do jej uszu. – Przybył medyk – zwróciła swoje brązowe tęczówki w stronę drzwi, gdzie napotkała strażnika oraz starszego mężczyznę.
– Niech pan na niego spojrzy i niech pan ulży mu w bólu – Luna szybko podeszła do starca i błagalnym tonem zwróciła się do niego.
– Oczywiście panienko. Zrobię co w mojej mocy – odpowiedział łagodnym głosem. Podobny miał jej ojciec.
Medyk podszedł do łóżka Księcia i już po spojrzeniu na plecy bruneta skrzywił się, a jego źrenice nienaturalnie powiększyły. Przełknął nerwowo ślinę i podszedł bliżej.
– Zrobię co w mojej mocy. Ale lepiej żeby panienka opuściła komnatę. Muszę sprawdzić czy to jedyne obrażenia Księcia.
Policzki Luny pokrył drobny rumieniec. Strażnik otworzył szerzej drzwi, aby kobieta mogła wyjść jako pierwsza. Jednak jej wzrok utkwiony w ukochanym nie wskazywał na to, że brunetka miałaby zmienić swoje położenie. Ostatecznie Alec pociągnął ją lekko za ramię, czym zmusił dziewczynę do wyjścia. Zszokowana kobieta wyszła na korytarz i zamiast ujrzeć gładką ścianę, przed sobą zobaczyła jakiegoś strażnika.
– O co chodzi? – spytała, szybko przecierając mokre policzki.
– Król Desmond chce się z tobą widzieć – odparł sucho, przez co dziewczyna wzdrygnęła się.
Spotkanie z Desmondem to ostatnie czego pragnęła tego dnia.
CZYTASZ
Difficult Love // h.s. ✔
FanfictionGdy był już blisko usłyszał głos. Głos jakiejś dziewczyny. Śpiewała coś. Brunet wychylił się zza drzewa, dzięki czemu ujrzał ją w całości. Drobna brunetka, w jasnoniebieskiej, poszarpanej gdzieniegdzie sukni siedziała pod drzewem. Jej długie włosy r...