23

1.7K 123 19
                                    

Luna przebudziła się słysząc szczęk klamki. Przez stan Harry'ego jej sen stał się lekki, musiała być gotowa aby w każdej chwili być w stanie pomóc brunetowi, gdyby coś działo się w nocy. Brunetka zamrugała kilkakrotnie i podniosła się lekko z ramienia Księcia. Zmrużyła oczy i spoglądnęła w stronę drzwi. Strażnik, którym z pewnością był Alec skłonił się niepewnie. Był bardzo zmieszany.

– Dzień dobry. Wybacz, że cię obudziłem, ale przyszła służąca. Podobno z polecenia króla masz również dzisiaj pracować – powiedział wyraźnie zawstydzony. Luna odchyliła głowę do tyłu i mruknęła coś pod nosem.

– Czeka przed drzwiami? – spytała szeptem. Mężczyzna skinął twierdząco głową. – Powiedz jej, że przebiorę się i za chwilę do niej wyjdę – Alec skłonił się, po czym wyszedł cicho zamykając drzwi.

Luna westchnęła i przymknęła oczy. Po chwili przysunęła się bliżej Księcia i pochyliła nad nim. Swoją drobną dłoń ułożyła na policzku mężczyzny, aby kciukiem gładzić jego posiniaczoną skórę.

– Przepraszam Kochanie, że nie mogę z tobą zostać – wyszeptała, odrywając na chwilę dłoń od jego policzka. Odrzuciła z czoła bruneta kosmyki ciemnych włosów, a następnie powróciła ręką na polik mężczyzny. –Muszę iść trochę popracować. Ale może uda mi się wrócić wcześniej. Chciałabym żebyś się dzisiaj obudził. Chcę ponownie usłyszeć twój głos, zobaczyć te cudowne szmaragdowe oczy. Poczuć, że jesteś tutaj ze mną – wyszeptała, wpatrzona w spokojną twarz Zielonookiego. Pochyliła się i niepewnie musnęła malinowe wargi bruneta. Odsunęła lekko twarz i musnęła ustami noc Harry'ego. – Bądź grzeczny – wypowiedziała z uśmiechem na ustach. –Bardzo cię kocham – dodała i po kolejnym pocałunku, tym razem w policzek wstała z łóżka.

Poprawiła suknię i okryła mocniej ukochanego kołdrą. Następnie skierowała się w stronę szafy, na dnie której pozostawiła wczoraj ubranie do pracy. Zabrała je wraz z czystą bielizną i ruszyła do łazienki. Wchodząc do pomieszczenia zimne powietrze owiało jej ciało, przez co kichnęła, a następnie wzdrygnęła się. Szybko obmyła swoje ciało i przebrała się. Długie włosy splotła w warkocz, który związała błękitną tasiemką. Gotowa po cichu wyszła na korytarz, uprzednio ostatni raz doglądając bruneta.

– Witaj pani – odezwała się kobieta, której włosy skryte były pod białą chustą. –Dzisiaj będziemy pracować razem. Pójdziemy tędy. Czas zabrać się do pracy – posłała jej uśmiech. Luna skinęła głową i zanim odeszły odwróciła się w stronę Alec'a.

– Gdyby coś działo się z Harry'm powiadom mnie. Koniecznie i od razu.

– Oczywiście – odpowiedział mężczyzna schylając się.

Obie kobiety odeszły w boczny korytarz, który prowadził do lewej części zamku.

– Dzisiaj musimy sprzątnąć główne schody w tej części. Być może będziemy musiały również umyć kandelabr w sali balowej, lecz wszystko zależy od tego czy Artur i Paul naprawią mechanizm spuszczania w dół kandelabru. Podobno poluzowały się liny czy coś takiego. Jeśli zdążymy to musimy jeszcze zmienić zasłony na piętrze – wytłumaczyła kobieta. Luna posłusznie głową i podążała za towarzyszką.

Po chwili obie dotarły do monumentalnych schodów zachodniej części zamku. Marmurowe stopnie ozdabiały ozdobne, złote poręcze.

– Pięknie – wyszeptała Luna rozglądając się.

– Kolejna, która tak reaguje – zaśmiała się kobieta. – Zabierzmy się do pracy, mamy mało czasu – dodała, po czym obie podzieliły się obowiązkami.

Luna miała myć schody po lewej stronie, a jej towarzyszka po prawej. Takim sposobem obie spotykały się po środku.

Ku zdziwieniu obu kobiet, sprzątanie schodów nie zajęło im dużo czasu jak zakładały. Z tego powodu wspólnie skierowały się do schowka, aby wziąć specjalne środki do wyczyszczenia kandelabru w sali balowej.

– Mam nadzieję, że mechanizm jest już naprawiony – odezwała się służąca, gdy razem z Luną stanęły przed schodami prowadzącymi do sali, w której poprzedniego dnia brunetka myła podłogę.

– Chyba tak. Możemy ich spytać – skwitowała Luna, wskazując dyskretnie palcem na trójkę mężczyzn na parkiecie. Służąca przyglądnęła się nim i po chwili odwróciła energicznie w stronę brunetki.

– Tam jest prawa ręka króla Desmonda, to ten mężczyzna w niebieskiej szacie. Skłoń się – wytłumaczyła, na co Brązowooka skinęła głową w geście zrozumienia.

Wspólnie zeszły ostrożnie po schodach, po czym zbliżyły się do mężczyzny.

– O! Olivia! – odezwał się głośno urzędnik, gdy jego wzrok natrafił na kobiety.

– Witam pana – odezwała się i skłoniła, gdy obie znalazły się blisko mężczyzny. Luna poszła w ślady jak widać Olivii i również skłoniła się lekko.

– Widzę, że masz nową towarzyszkę – odpowiedział, przenosząc wzrok na brunetkę. Przyglądnął się twarzy ukochanej Księcia i mruknął coś pod nosem. Palcami potarł brodę w geście zamyślenia i zmrużył oczy.

– Tak. Dzisiaj wyjątkowo razem pracujemy – odpowiedziała służąca, spoglądając niepewnie na towarzyszkę.

– Znam cię, jestem tego pewien, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd – odezwał się urzędnik, a po chwili na jego ustach pojawił się podejrzany uśmieszek. – Macie wyczyścić kandelabr, prawda? – następnie oderwał wzrok od przestraszonej twarzy Luny i spojrzał na Olivię. Kobieta skinęła głową, a mężczyzna mruknął coś pod nosem. – Najpierw jednak sprzątnijcie tutaj podłogę. Zabrudziła się w czasie, gdy naprawiono mechanizm kandelabru, a on był spuszczony.

Olivia skinęła głową, a gdy urzędnik ruszył w stronę schodów skłoniła się. W odróżnieniu do niej Luna stała wyprostowana i wpatrywała się w mężczyznę, który nie był jej dłużny. On dobrze wiedział kim jest brunetka. Gdy urzędnik zniknął za ścianą Olivia spojrzała zaskoczona na towarzyszkę.

– My się chyba jeszcze nie znamy – głos z prawej strony zwrócił uwagę Luny. Brunetka odwróciła się w jego stronę i teraz przyglądnęła się pozostałej dwójce mężczyzn. Byli to średniego wzrostu blondyni o piwnych oczach. Byli do siebie bardzo podobni, więc musieli być braćmi.

– Artur, daj sobie spokój. Wiesz kim ona jest? – Olivia doskoczyła do mężczyzny i klepnęła go w ramię.

Blondyn rzucił kobiecie niezrozumiałe spojrzenie, a ona przewróciła oczyma. Pochyliła się nad jego uchem i wyszeptała mu coś. Luna zaobserwowała jak źrenice mężczyzny powiększają się do nienaturalnych rozmiarów. Gdy Olivia odsunęła się, młodzieniec szybko padł na kolana i pochylił głowę.

– Proszę mi wybaczyć moją bezpośredniość panienko – odezwał się ze spuszczonym wzrokiem. Luna przyglądała się temu z wyraźnym zakłopotaniem. Nie była przyzwyczajona do takiego zachowania wobec niej. Z resztą, była takim samym człowiekiem jak oni.

– Co pan wyprawia? – spytała niepewnie Luna. –Proszę wstać. Nie jestem nikim ważnym - dodała, kładąc dłoń na ramieniu blondyna i ciągnąc go w górę.

– Jesteś pani ukochaną księcia Harry'ego, prawdopodobnie naszą przyszłą królową – dodał drugi mężczyzna, również lekko się kłaniając.

– Proszę nie mówcie tak. Jak na razie jestem takim samym człowiekiem jak wy, a na dodatek mamy do wykonania tutaj jakąś pracę – odpowiedziała, posyłając całej trójce uśmiechy. –Mogłybyśmy zabrać się do obowiązków? Chciałabym jak najszybciej wrócić do Harry'ego – zwróciła się tym razem w stronę Olivii.

– Oczywiście – odezwała się, posyłając brunetce uśmiech. –Moglibyście spuścić kandelabr? – zwróciła się tym razem w stronę dwóch mężczyzn. Oboje skinęli głową. –Świetnie! W takim razie ty Luno możesz już zabrać się za zamiatanie tego miejsca, a ja pójdę jeszcze po dodatkowe szmaty – wytłumaczyła Olivia.

Luna chwyciła w dłoń miotłę i zabrała się za sprzątanie. Służąca wraz z braćmi blondynami skierowała się w stronę schodów, gdzie również znajdował się mechanizm zabezpieczający kandelabr przez spadnięciem. Nagle cała trójka usłyszała podejrzany dźwięk pęknięcia. Odwrócili się szybko w stronę sali balowej, gdzie im oczom ukazał się przerażający widok. Mianowicie kandelabr spadający na miejsce, w którym Luna sprzątała.

– Luna! – krzyknęła Olivia, mając nadzieję, że jej towarzyszka jakoś zareaguje.

Było jednak już za późno. 

Difficult Love // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz