34

1.4K 115 36
                                    

Nad ranem spokojny sen Luny i Harry'ego przerwało walenie do drzwi ich komnaty.

– Otwierać! – dało się słyszeć podniesiony głos.

Luna zerwała się przerażona i skuliła, a brunet objął ją ciasno.

– Nie bój się. Wszystko będzie dobrze – mówił, całując jej czoło.

Dziewczyna otuliła się mocno kołdrą i z przerażeniem obserwowała jak jej ukochany wstaje z łóżka. Narzucił na siebie czerwony płaszcz i z szybko bijącym sercem ruszył do drzwi. Pociągnął za klamkę i od razu został odrzucony do tyłu. Do komnaty weszło czterech uzbrojonych po zęby strażników, a tuż za nimi majestatycznym krokiem Desmond. Stanął na czele swoich ludzi i objął spojrzeniem komnatę. Jego wzrok mógł zabijać. Był zły, chociaż to źle powiedziane. Był wściekły i ogarnięty furią.

– To ty ją tutaj przywiozłeś! – krzyknął w stronę Księcia, wymierzając palcem w stronę Luny. Brunetka nawet nie wiedziała, kiedy jej ciało zaczęło drżeć, a wargi lekko się uchyliły.

– A to ty ją wywiozłeś! Co ci strzeliło do głowy żeby ją stąd zabierać?! – Harry nie zamierzał się hamować. Za dużo tej dobroci względem Desmonda. Koniec litości.

– Jak ty się do mnie odzywasz? – warknął król, zaciskając palce w pięści ze złości.

– Tak jak na ciebie przystało. Jesteś nikim! Nie zasługujesz nawet na miano ojca, a co dopiero króla! – krzyknął i śmiele podszedł do króla. Gotowi do ataku strażnicy otoczyli Desmonda, tym samym oddzielając od niego Księcia.

– Radzę ci się zachowywać, chyba że bardzo chcesz powtórki z rozrywki w lochu – wysyczał król. Luna, która kuliła się na łóżku, zadrżała na słowa starca. Przed oczyma pojawił jej się obraz ran ukochanego.

– To twój koniec, rozumiesz?! Nie dopuszczę abyś dalej był królem! Nie jesteś odpowiedni do tej pozycji! W dodatku co ty wyprawiasz w ogóle? Jesteś szalony! Uprowadziłeś moją kobietę i pozostawiłeś ją z tymi pijakami – krzyczał Harry bez opamiętania. Co z tego, że słyszało go pół pałacu.

– Jak śmiesz! Moim żołnierzom przyda się odskocznia, a ona – powiedział z odrazą, wskazując na brunetkę. –Nie nadaje się do niczego lepszego.

Harry nie mógł już dłużej utrzymać nerwów na wodzy. Nie przejmując się tym co się mogło stać zaczął napierać na strażników z nadzieją, że któryś z nich się odsunie i da mu dostęp do króla. Niestety nic takiego nie miało miejsca, a Książę został mocno popchnięty. Gdy upadł, powodując tym samym huk Luna wybiegła z łóżka. Odrzuciła na bok kołdrę i szybko podbiegła do ukochanego. Kucnęła obok jego ciała i pomogła mu się podnieść. Brunet automatycznie przesunął dłoń w stronę swojej głowy. Ledwo co dotknął skóry, a już odsunął rękę. Spojrzał na swoje palce i zamarł. Były pokryte krwią. Luna wciągnęła przerażona powietrze i oparła mężczyznę o nogę stołu. Obawiała się, że jeśli krwotok się nasili to jej ukochany może się wykrwawić.

– Co tak stoicie?! Widzicie co się stało?! – krzyknęła, zalewając się łzami. Nikt nigdy nie widział dziewczyny tak wściekłej i zrozpaczonej równocześnie. Jej wzrok mógł zabijać. – Wynoście się stąd! – krzyknęła, zaciskając palce w pięści. Strażnicy prychnęli coś pod nosem na reakcję kobiety. Bawiła ich.

Luna musiała szybko zareagować. Jak zwykle w szafie leżały koszule Harry'ego. Wzięła jedną z nich i popędziła do łazienki. W bali napełnionej wodą zanurzyła materiał i wycisnęła go. Następnie powróciła do głównej komnaty i przyłożyła mocno okład do rany na głowie Księcia. Brunet mruknął coś pod nosem z bólu i jęknął.

– Jeśli coś więcej mu się stanie to mnie popamiętasz – warknęła w stronę Desmonda, na ustach którego gościł kpiący uśmieszek. Tak jakby wszystko to było częścią jakiegoś jego planu.

Mężczyzna mruknął coś pod nosem i ceremonialnie wyszedł na korytarz. Drzwi zatrzasnęły się, gdy Luna przytuliła głowę Zielonookiego do swojej piersi.

– Spokojnie, wszystko będzie dobrze Skarbie – wyszeptała, całując jego czoło. –Musisz to przyciskać do głowy. Pójdę po Alec'a.– Gdy Książę skinął głową w geście zrozumienia, brunetka wybiegła na korytarz. Na jego końcu dostrzegła strażnika.

– Alec! – krzyknęła, zwracając tym samym jego uwagę. Mężczyzna ruszył biegiem w jej stronę. –Gdzie ty byłeś? – spytała.

– Król Desmond kazał mi stąd odejść. Zostałem wysłany do holu. Co się stało? – spytał, błądząc wzrokiem po przerażonej twarzy Luny.

– Harry ma ranę na głowie. Nie wiem co robić. Krwawi. Pobiegnij proszę po medyka. Błagam – jęknęła błagalnie, a gdy mężczyzna ruszył w stronę gabinetu lekarza, kobieta powróciła do komnaty.

*****

– I jak? – spytała Luna, popychając Alec'a przy drzwiach, gdy po ponad półtorej godziny on pozwolił jej wejść. Szybko zbliżyła się do łóżka, na którym leżał Harry. Obok niego stał oczywiście medyk.

– Spokojnie panienko – zaczął starzec z lekkim rozbawieniem. – Będzie żył. Udało mi się zatamować krwawienie, więc bez obaw. Rana okazała się nie być aż tak wielka, jak sam krwotok. Szybko się zagoi i nie będzie śladu – powiedział, składając ręce. – Przemyłem ją specjalnym roztworem ziołowym i zabezpieczyłem przed zakażeniem.

– Dziękuję bardzo – powiedziała Luna z wyraźną wdzięcznością.

– Taka moja praca – powiedział medyk, po czym wyszedł na korytarz. – Lecz wybacz mi Pani, że musiałaś tak długo czekać. Sam nie spodziewałem się, że aż tyle zajmie mi przygotowanie ziołowej substancji.

– Najważniejsze jest zdrowie Księcia. Dziękuję jeszcze raz – powiedziała z uśmiechem. Starzec skłonił się przed parą, po czym opuścił komnatę.

Brunetka usiadła na rogu łóżka, gdzie Harry leżał z przymkniętymi oczyma. Chwilę po szczęku klamki uchylił powieki i posłał uśmiech ukochanej.

– Hey, nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Sama słyszałaś – powiedział, wyciągając dłoń w jej stronę. Dziewczyna zamknęła ją w swojej i gładziła delikatnie kciukiem. – Swoją drogą, to pierwszy raz widziałem cię taką groźną –na słowa mężczyzny kobieta zarumieniła się i skryła policzki w kurtynie włosów. – I bardzo mi się to spodobało. Byłaś taka władcza i groźna, a zarazem słodka – skomentował, przez co Luna westchnęła.

– Nie przesadzaj – mruknęła, delikatnie klepiąc go w ramię. – Teraz musisz odpoczywać – westchnęła.

– Poczytasz mi? – spytał z nadzieją.

– Wiesz, że czasem mam jeszcze trochę problemów z niektórymi wyrazami – powiedziała.

– To nic – odpowiedział, uśmiechając się. Dziewczynie nie pozostało nic jak podejść do komody, na której stało kilka książek z biblioteki.

– Ta? – spytała, unosząc go góry okładkę. Brunet zmrużył oczy, chcąc dojrzeć książkę, po czym skinął twierdząco głową.

Luna usiadła na skraju łóżka i otworzyła dzieło, po czym zaczęła czytać.

Ich uroczą chwilę przerwały otwierające się z hukiem drzwi komnaty. Zaskoczone twarze pary skierowały się w tamtą stronę, gdzie ujrzeli Alec'a. Wydawał się być zdenerwowany.

– O co chodzi? – spytał Harry, wyciągając lekko głowę.

– Przybył posłaniec króla Desmonda. Chce się pilnie z tobą widzieć. Podobno stało się coś niedobrego – wytłumaczył szybko.

– Jak to posłaniec króla? To gdzie on jest? – spytał jeszcze bardziej zaskoczony młodzieniec.

– Nie mam pojęcia Książę. Niczego mi nie powiedziano, prócz tego, że to sprawa wagi państwowej.

*******

Zbliżamy się do końca ,,Difficult Love"

Difficult Love // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz