Harry usadowił się wygodnie w pojeździe i przymknął oczy. Wreszcie po czterech dniach męki mógł wrócić do zamku. Nie żeby towarzystwo Hrabiego było złe, wręcz przeciwnie. Zachowywał się jak prawdziwy ojciec, który chce jak najlepiej dla swojego dziecka. Przez ostatnie dni brunet nauczył się kilku nowych sztuczek w szermierce, udało mu się nawet brać udział w polowaniu oraz spędził dużo czasu na przejażdżkach konnych. Prócz tego ciągle rozmyślał o Lunie. Czy przypadkiem jego szalony ojciec nie natrafił na ślad pięknej dziewczyny, czy wszystko z nią w porządku, jak się czuje. Podczas zwykłych, codziennych czynności Harry zastanawiał się co też mogła robić brunetka w tej samej chwili. A teraz, kilka godzin dzieliło go od spotkania z ukochaną.
*****
Kareta wjechała na zamkowy dziedziniec, a ktoś otworzył jej drzwi. Książę wygładził swój strój i uważając na głowę wysiadł. Jedyne czego pragnął to zamienić te niewygodne ubrania na coś lżejszego i pojechać do chatki Luny. Jego zapał został jednak szybko przygaszony, przez zbliżającą się do Zielonookiego osobę, która była jednym z ważniejszych urzędników Desmonda.– Witaj Książę. Jak minęła podróż? – spytał, skłaniając się lekko.
– Dobrze, dziękuję – odparł niewzruszony brunet. – Coś się stało, że do mnie przychodzisz? Normalnie się nie widujemy.
– To prawda Jaśnie Panie. Król Desmond wyjechał wczoraj do północnej części naszego królestwa. Z tego co wiem, powróci za siedem bądź osiem dni, wszystko zależy od tego jak będą się ciągnęły sprawy.
– Jakie sprawy? – spytał bardzo zainteresowany Harry. Jego ojciec nie przepadał za wycieczkami na północ.
– To sprawa państwowa – odparł szybko mężczyzna.
– Jestem synem króla. Drugą najważniejszą osobą w państwie i żądam abyś udzielił mi informacji. Dodatkowo pragnę nadmienić, że podczas nieobecności mojego ojca to ja jestem w tym zamku najważniejszą osobą – przemówił Książę charakterystycznym tonem. Urzędnik uśmiechnął się zestresowany i wziął głęboki wdech.
– Z rozkazu króla Desmonda zbroimy się i tworzymy kolejny oddział armii – powiedział szybko.
– Jak to kolejny oddział? Po co? Jest ich już wystarczająco dużo – Harry mocno się zdziwił. Ich armia była najsilniejsza wśród ich przeciwników. Wszyscy się ich obawiali, więc po co Desmondowi kolejny jej odłam?
– Mają iść na przodzie wojska i jako pierwsi stykać się z wrogiem. Będą tam sami najsilniejsi, najodważniejsi i najokrutniejsi.
Brunetowi bardzo nie spodobał się pomysł jego ojca. Czasem wojsko po zwycięskiej walce przechodziło ulicami miasta, gdzie okrzykiwali ich radośni mieszkańcy. Z pewnością ludność na widok mężczyzn, którzy zgodnie z założeniem mieliby się znaleźć w tym oddziale nie zareagowałaby dobrze. Twarze z podstępnymi uśmiechami, które były ostatnim widokiem ich przeciwników, którzy zmarli w męczarniach. Harry wzdrygnął się na samą myśl.
– Dobrze, nie zawracaj mi teraz niczym głowy. Wyjeżdżam na przejażdżkę – powiedział szybko i ruszył w stronę drzwi wejściowych do wielkiego budynku.
– Książę nie może teraz opuścić zamku – głos urzędnika sprawił, że Zielonooki automatycznie się zatrzymał. Odwrócił się i spojrzał na niego pytającym wzrokiem. – Zbliża się najsilniejsza burza od kilkudziesięciu lat. Nie mogę pozwolić na to, aby życie przyszłego i jedynego następcy tronu naszego królestwa było w jakikolwiek sposób zagrożone. Wybacz Książę ale z rozkazu króla Desmonda jestem zmuszony poprosić straże, aby zaprowadziły cię do twoich komnat.
CZYTASZ
Difficult Love // h.s. ✔
FanfictionGdy był już blisko usłyszał głos. Głos jakiejś dziewczyny. Śpiewała coś. Brunet wychylił się zza drzewa, dzięki czemu ujrzał ją w całości. Drobna brunetka, w jasnoniebieskiej, poszarpanej gdzieniegdzie sukni siedziała pod drzewem. Jej długie włosy r...