12.

1K 93 20
                                    

Upiłam łyk kawy, pozwalając aby gorycz napoju rozprzestrzeniła się w moich ustach. Przymknęłam oczy, wyobrażając sobie dzień, w którym wszystko się zaczęło. Poranek, kiedy obudziłam się obok Harry'ego. Jak mogłam tak nagle stracić pamięć? Dlaczego miałam krwiaka mózgu, skoro w ostatnim czasie nie doznałam żadnego urazu? Jak to wszystko mogło się stać?

D l a c z e g o? - To pytanie męczyło mnie bez przerwy.

Sąsiadki nie widziałam przez tydzień, jakby kompletnie wyparowała. Nie odwiedzałam Lucasa. Mało rozmawiałam z Anais. Odizolowałam się od wszystkiego i wszystkich. Wszystkich poza Harrym. Może tylko w nim miałam wsparcie? A może czułam, że mnie kocha i wolałam udawać, że wszystko jest w porządku. Przytłaczała mnie codzienna rutyna: budzik, prysznic, śniadanie, praca, dom, sen. Po tygodniu spędzonym przed telewizorem poczułam, że robię coś nie tak. Czułam się źle z tym, że nie odwiedzam Lucasa. W takiej sytuacji on nie odchodziłby od mojego łóżka. Nie zachowywałam się, jak jego przyjaciółka. Nie zachowywałam się w porządku w stosunku do niego. Tego dnia wzięłam wolne, nie mówiąc nic Stylesowi. Bałam się jego reakcji. Już słyszałam w głowie jego krzyk. Widziałam jego ciało zaraz przed sobą. Czułam jego oddech na moich ustach. Słyszałam: "Znowu się na tobie zawiodłem, Ally.". A ja czułam się winna, mimo że nic złego nie zrobiłam. Miałam prawo odwiedzać przyjaciela. To był mój obowiązek.
Odnalazłam salę i już miałam wejść, kiedy usłyszałam czyjąś rozmowę. Coś mnie podkusiło, żeby posłuchać o czym mówią. Zatrzymałam się przy ścianie i w skupieniu wyczekiwałam kolejnych słów.

- Wszyscy są zastraszani - usłyszałam znajomy męski głos. - Wszyscy, którzy coś wiedzą.

- Nie można zrobić czegoś, żeby zakończyć tę głupią grę zanim Lucas się wybudzi? - rozpoznałam barwę głosu mamy Lucasa.

- Bez dowodów nie wygramy - westchnął. - Jest sprytny, wszystko świetnie zaplanował.

- To znaczy, że...

- Jeżeli Lucas się nie wybudzi, ta dziewczyna nie pozna prawdy.

- Ilu możemy mieć świadków? - zapytała.

- Jeśli uda nam się ich przekonać - zrobił krótką przerwę - czterech.

Zapadła cisza, a w tle było słychać jedynie pracujące urządzenia.

- Wygramy to, prawda? - zapytała z nadzieją kobieta.

- Wszystko w rękach Lucasa - powiedział. - Na mnie już czas.

Odsunęłam się od ściany i usiadłam na krześle stojącym kilka metrów dalej. Mężczyzna opuścił pomieszczenie, kierując się w stronę windy. Jego twarz była mi znajoma.

~~
- Lucas nadal jest w śpiączce... - usłyszałam męski głos.

Uniosłam wzrok, który od razu padł na mężczyznę siedzącego przy stoliku pod ścianą. Miał na sobie garnitur i rozmawiał przez telefon.

- Nie wiem ile to potrwa, ale mamy dowody - upił łyk kawy.
~~

To ten facet z kawiarni! Ale co on ma wspólnego z Lucasem? O jakie dowody chodzi? O jaką dziewczynę chodzi? Co tu się właściwie dzieje?!
Zauważyłam jak pani Roth opuszcza salę. Była tak zamyślona, że nawet mnie nie zauważyła. Ona również pędziła w kierunku windy. W końcu mogłam wejść do środka. Mogłam zobaczyć Lucasa, złapać za jego dłoń i mówić do niego. I tak właśnie robiłam. Gładziłam skórę jego dłoni kciukiem, szeptałam do niego i... tęskniłam. Cholernie tęskniłam za jego głosem.

Jeżeli Lucas się nie wybudzi, ta dziewczyna nie pozna prawdy.

Mogłam stracić jedynego przyjaciela, który mógł może nawet uratować życie jakiejś dziewczyny. Najbardziej bałam się tego, że pewnego dnia się nie wybudzi. To nie oznaczało, że w niego nie wierzyłam. Wierzyłam w niego bardziej niż w siebie samą. Najzwyczajniej w świecie bałam się śmierci. Czy to coś złego? Chyba każdy boi się dnia, w którym odejdzie z tego świata, ale nie Lucas. Z naszej dwójki to on był tym odważnym. Zawsze stawał w mojej obronie i zawsze walczył o swoje. Dlatego tak mocno go kochałam.

- Musimy zmienić opatrunek, proszę opuścić salę - usłyszałam za plecami głos pielęgniarki.

Przytaknęłam i skierowałam się do wyjścia.

^^^

Błądziłam ulicami miasta, szukając jakiejś odpowiedzi, znaku. C z e g o k o l w i e k. Potrzebowałam tego, bo czułam, że dostaję szału. W mojej głowie było za dużo pytań, a zbyt mało odpowiedzi. Analizowałam wszystkie wydarzenia z ostatniego czasu, ale nie mogłam dopatrzeć się niczego, co mogłoby mi w jakiś sposób pomóc.

- Cholera, przepraszam - powiedziałam, kiedy zderzyłam się z czyimś ciałem.

W odpowiedzi dostałam jedynie dźwięczny śmiech jakiejś dziewczyny.

- Nic się nie stało - odparła z uśmiechem na ustach.

Blond włosy opadały jej na ramiona, a niebieskie oczy patrzyły prosto w moje. Dopiero po chwili dostrzegłam papieros w jej dłoni. Miała jasną cerę, którą z łatwością można było pomylić z białą porcelaną. Urodę miała delikatną, brwi wyraziste, rzęsy długie, a usta pełne. Nie należała do osób wysokich, ale mimo to nogi miała długie.

- Przed chwilą prawie zmiotłaś mnie z tego chodnika, a teraz stoisz w bezruchu - zmarszczyła brwi. - Potrzebujesz jakiegoś lekarza?

- Nie, nie - odparłam po chwili.

Objęła mnie ramieniem i prowadziła w nieznanym mi kierunku.

- Oddychaj spokojnie - mruknęła pod nosem.

Nie odpowiadałam, a jedynie patrzyłam przed siebie. Wydawało mi się to dziwne, że jakaś dziewczyna pomaga mi się uspokoić. Ludzie tacy nie są. Rzadko spotyka się kogoś takiego jak ona.

- Dzisiaj jest taka okropna pogoda, prawda? - powiedziała z lekką irytacją w głosie. - Gdziekolwiek się nie ruszysz, to i tak wdepniesz w to cholerne błoto - zerknęła w dół. - Łał, ale twoje buty całkiem dobrze się trzymają.

- Dziękuję - wydusiłam.

- Tęsknie za wakacjami - westchnęła. - Plaża, słońce, imprezy, alkohol, zimne napoje, imprezy na plaży z alkoholem i zimnymi napojami. Wiesz co mam na myśli?

Przytaknęłam.

- Na takiej imprezie poznałam cudownego chłopaka, mówię ci. Już jak go zobaczyłam, to wiedziałam, że coś z tego będzie. Był naprawdę w moim typie.

- Jesteście razem? - zapytałam, bo wyczułam, że czeka na reakcję z mojej strony.

- Nie - zaśmiała się. - Przestał się odzywać, kiedy opuściłam jego sypialnię.

- Co za dupek - oburzyłam się.

- On dupek czy ja idiotka, że dałam się tak łatwo omotać?

Nie odpowiedziałam.

- Właśnie takie sytuacje uczą nas życia - zgasiła niedopałek papierosa i uniosła na mnie wzrok. - Więc dlaczego tak się spieszyłaś?

- Nie spieszyłam się - odparłam. - Zamyśliłam się.

- Masz chłopaka?

Przytaknęłam.

- To o nim myślałaś?

- Nie - odparłam.

- I bardzo dobrze - poklepała mnie po ramieniu. - O facetach trzeba myśleć jak najmniej. Kiedy myślisz więcej, twój mózg zaczyna się przyzwyczajać i później zwyczajnie się nim nudzisz.

- Skąd tak dużo wiesz?

- Doświadczenie - wzruszyła ramionami. - Muszę tutaj skręcić.

- Och, okej.

- Jestem Grace - wystawiła rękę w moim kierunku.

- Ally - uścisnęłam jej dłoń.

- Jeszcze cię znajdę, Ally - posłała mi uśmiech i odeszła.

A ja miałam nadzieję, że mnie znajdzie. Sama nie wiem czemu. Znała odpowiedzi na pytania, wydawała się inteligentna, a ja potrzebowałam kogoś takiego. Potrzebowałam Grace.

























~~~
Jak wam się podoba rozdział? ;)

P.S. OSZALELIŚCIE Z TYMI WYŚWIETLENIAMI
Kaateupp.













Fake Life ||Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz