Minął miesiąc. Czułam, że z każdym dniem zakochuję się w Lucasie. Uwielbiałam jego żarty, uśmiech, to jak o mnie dbał i jak traktował mnie z szacunkiem. Codziennie zostawiał mi śniadanie z doczepioną karteczką, a każdego dnia było na niej napisane coś innego.
Tak było też tego ranka. Usłyszałam dźwięk dzwoniącego budzika, więc od razu go wyłączyłam i ruszyłam do toalety. Wzięłam gorący prysznic, po którym poczułam się bardzo słabo. Ubrałam sweter i jeansy, po czym ruszyłam do kuchni. Tam czekał na mnie talerz z kanapkami, a zaraz obok liścik.Nie wiedziałem na co masz ochotę, więc zrobiłem kanapki ze wszystkim co było w lodówce.
Miłego dnia w pracy,
kocham cię.Uśmiechnęłam się i złapałam za kanapkę. Miałam szczęście, że mam przy sobie kogoś takiego jak on. Czułam, że ja i Lucas budujemy coś cudownego, ale z każdym dniem czułam, że to, co zbudowałam z Harrym się rozpada. Najbardziej bolało mnie to, że nie wiedziałam co się z nim dzieje. Nie wiedziałam jak daleko jest, czy jest bezpieczny, co robi. A chciałam wiedzieć. Chciałam wiedzieć czy jest mu źle beze mnie, czy może znalazł kogoś lepszego. Czy można było tak powiedzieć o mnie? Znalazłam kogoś lepszego?
Odłożyłam naczynia do zlewu i skierowałam się do wyjścia. Co jakiś czas miałam zawroty głowy, co zaczęło mnie niepokoić. Nie mogłam kolejny raz się rozchorować, szef mógłby mnie zwolnić. A lubiłam tę pracę. Lubiłam to, że spędzam tam czas z Anais, że obgadujemy klientów, że mogę porozmawiać z ludźmi, których nawet nie znam.
W końcu dotarłam na miejsce. Otworzyłam drzwi lokalu i weszłam do środka. Do moich nozdrzy dotarł zapach mielonej kawy i wanilii. Zrobiło mi się niedobrze, więc wstrzymałam oddech. Przywitałam się z Anais i założyłam zapaskę.- Dobrze się czujesz? - zapytała z szeroko otwartymi oczami.
- Bywało lepiej - odparłam.
- Może porozmawiaj z szefem. Nie wyglądasz dobrze.
- Dam radę - wysiliłam się na uśmiech.
I tak. Dałam radę. Radziłam sobie przez całe dwadzieścia minut. Potem Anais zaczęła robić kawę dla klienta, poczułam ten zapach i pobiegłam do toalety. Porozmawiałam z szefem i kazał mi wrócić do domu, a sam stanął za ladą. Wybrałam numer Lucasa i nacisnęłam słuchawkę.
- Halo?
- Lucas, możesz po mnie przyjechać?
- Co się dzieje? - zapytał z przerażaniem w głosie.
- Słabo mi.
- Jakoś wyrwę się z pracy. Jesteś w kawiarni?
- Tak.
- Nie odchodź stamtąd.
Rozłączył się. Minęło pół godziny i zauważyłam jak drzwi się otwierają, a Lucas przekracza próg lokalu. Podszedł, objął mnie i zaprowadził do samochodu. Zajął miejsce kierowcy, po czym ułożył dłoń na moim czole.
- Nie masz gorączki - odparł. - Pojedziemy po jakieś leki i wrócimy do mieszkania.
Przytaknęłam. W radiu leciała akurat moja ulubiona piosenka, ale nie miałam siły jej śpiewać. Nie miałam na nic siły. Lucas zaparkował samochód i zostawił mnie w środku. Po kilku minutach wrócił z reklamówką pełną leków.
- Pani doradziła mi co mam kupić. Dostałaś kropelki, jakieś tabletki i syrop. Na ulotkach masz wszystko rozpisane.
- Lucas, to pewnie tylko przeziębienie.
CZYTASZ
Fake Life ||Harry Styles
Fiksi PenggemarFragment[1]: Brunet sięgnął do torby i wyjął metalowy pręt. Nabrał powietrza do płuc i zamrugał kilka razy. Wziął zamach i uderzył ją w tył głowy. Dlaczego? Chciał mieć pewność, że się nie obudzi. Nachylił się i poklepał ją po policzku. Jej powieki...