Spakowałam do walizki wszystkie letnie ciuchy i stroje kąpielowe. Nie zapomniałam też o okularach przeciwsłonecznych i najseksowniejszej bieliźnie jaką posiadałam, ale mimo to czułam, że czegoś mi brakuje. Potrzebowałam czegoś nowego, żeby zaskoczyć Harry'ego. W końcu zorganizował dla mnie coś tak pięknego, musiałam mu się odwdzięczyć.
Próbowałam dodzwonić się do Grace, ale nie odbierała moich połączeń. Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam spotkać się z Anais (w sumie tylko ona mi została). Stwierdziłyśmy, że pojedziemy do sąsiedniego miasta, ponieważ tam znajdowała się duża galeria handlowa. Koleżanka opowiadała mi o swojej młodszej siostrze, która nie może poradzić sobie ze śmiercią kota, o swoich nowych znajomych i planach na wakacje. Mogła pominąć kwestię wysypki na skórze wujka...- Gdzie wyjeżdżacie? - zapytała, oglądając jakiś T-shirt.
- Lecimy na Dominikanę.
- Poważnie? - zapytała zdziwiona. - Łał, to super.
- Harry wszystko zorganizował - odparłam. - Prezent urodzinowy.
- Zazdroszczę ci - westchnęła. - Masz idealne życie.
I d e a l n e ż y c i e.
Rodzina mnie nienawidzi, przyjaciel walczy o życie w szpitalu i do tej pory nie przypomniałam sobie dwóch lat z mojego życia - pomyślałam.
Do idealnego życia dużo mi brakowało.- Może to? - zapytała, pokazując spodenki w stylu hawajskim.
W tym momencie uświadomiłam sobie jak wielki błąd popełniłam, zabierając ją ze sobą na zakupy.
- Rozumiem, że Harry nie lubi motywów kwiatowych - powiedziała jakby do siebie.
Po paru godzinach przechadzania się przez sklepy z odzieżą, bielizną i dodatkami zaczęłam odczuwać zmęczenie. Postanowiłyśmy, że zjemy coś w restauracji i wrócimy do poszukiwań. Padło na lokal, w którym serwowano jedynie sałatki. Wybrałam tę z kurczakiem i jajkiem, a Anais skusiła się na sałatkę z tuńczykiem. Podobał mi się wystrój tego miejsca. Meble były wykonane w stylu vintage, na ścianach były czarno-białe zdjęcia, a ściany były w kolorze białym.
Kiedy właśnie pakowałam do ust kolejną porcję potrawy, poczułam wibrację telefonu. Wyjęłam urządzenie i otworzyłam nową wiadomość.Grace:
Musimy porozmawiać, to ważneZmarszczyłam brwi.
Ona chce ze mną porozmawiać? To ja próbuję się do niej dodzwonić od samego rana! - Pomyślałam.Ja:
Coś się stało?Odpowiedź dostałam niemal od razu. Nigdy nie odpisywała tak szybko.
Grace:
O 15:00 pod kawiarnią.- Czemu masz taką minę? - Zapytała Anais.
Uśmiechnęłam się lekko. Nie miałam zamiaru zwierzać się jej z moich prywatnych spraw, a Grace należała właśnie do mojej prywatnej strefy. Mimo tak krótkiej znajomości, uważałam ją za przyjaciółkę. Jedyną przyjaciółkę.
- Opóźni nam się wyjazd - odparłam, po czym zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę 13:00. - Wracamy już? Chyba dzisiaj nic nie znajdę, może wpadnę na jakiś pomysł, kiedy będziemy już na miejscu.
- Jasne - posłała mi uśmiech.
To nie tak, że nie lubiłam Anais czy coś w tym stylu. Miałyśmy inne charaktery, które nie do końca ze sobą współgrały. Można było z nią porozmawiać na każdy temat, ale przy niej nie czułam się tak dobrze jak z Grace czy Harrym.
^^^
Przeszłam przez ulicę i wzrokiem szukałam przyjaciółki w okolicy drzwi wejściowych. Jak na lato było całkiem ciepło, a ludzie wokół wyglądali na szczęśliwych. Chyba działała na nich dobra energia, czy coś w ten deseń.
Zatrzymałam się i złapałam za telefon, by zadzwonić do Grace, ale kiedy przyłożyłam urządzenie do ucha ona jakby na zawołanie wyłoniła się zza rogu. Przywitała się buziakiem w policzek i weszła do środka, a ja podążałam za nią. Nie odezwała się nawet słowem, jedynie usiadła przy wolnym stoliku, odchrząknęła, zaczesała blond włosy do tyłu i ułożyła dłonie na blacie.
CZYTASZ
Fake Life ||Harry Styles
FanfictionFragment[1]: Brunet sięgnął do torby i wyjął metalowy pręt. Nabrał powietrza do płuc i zamrugał kilka razy. Wziął zamach i uderzył ją w tył głowy. Dlaczego? Chciał mieć pewność, że się nie obudzi. Nachylił się i poklepał ją po policzku. Jej powieki...